Rozdział 33.

102 12 2
                                    

   Po krótkiej podróży do Izby Pamięci Lilianne postanowiła sprawdzić coś jeszcze. Już od dłuższego czasu widywała Złotą Trójcę spotykającą się w okolicach łazienki Jęczącej Marty i zaczęła zastanawiać się, co nielegalnego tam robią. Jasne dla niej było, że Granger (bo tylko ona miała na tyle dużo inteligencji) wybrała to miejsce, aby nikt im nie przeszkadzał i nikt ich nie zobaczył. Co prawda podejrzewała, że Fred i George mogliby to sprawdzić, wywołując mniejsze podejrzenia, ale wolała to zrobić sama. Bliźniacy byli zbyt zajęci żartowaniem z Pottera, Dziedzica Slytherina.

Ślizgonka poszła na drugie piętro i bez wahania otworzyła drzwi do łazienki. Bardzo nie chciała spotkać Marty, ale jednocześnie musiała to zrobić. W Izbie Pamięci, rozmyślając o niejakim Tomie Riddle'u, zorientowała się, że duch Jęczącej Marty mógł być duchem tej dziewczynki, która została zamordowana przez bazyliszka.

To tylko kolejny powód do pójścia tam - pomyślała wtedy.

Niemal od razu po wejściu do pomieszczenia wychwyciła lekką, przypominającą nieco zapach wymiocin, woń eliksiru. Podniosła brwi do góry.

-Co wy, kółko eliksirowarów robicie? - mruknęła kpiąco, próbując ustalić jednocześnie, jaki eliksir tak pachnie.

Po chwili usłyszała, jak w jednej kabinie na podłogę spadło szklane naczynie. Zaśmiała się mentalnie. Może i ten, kto warzył eliksir, był ostrożny i nie robił tego na środku dormitorium, ale aż zdziwiła się, że nie ustawił wokół siebie zaklęcia wyciszającego.

Otworzyła drzwi właściwej kabiny, a tam stała Panna - Wiem - To - Wszystko.

-Granger, naprawdę? - udała zawiedzioną. - Miałam nadzieję, że zastanę tu Weasleya, mogłabym mu wtedy zepsuć ten Wielosokowy.

Tak, udało jej się dopasować zapach unoszący się w powietrzu. I zdecydowanie było warto, bo Gryfonka wyglądała teraz jak ryba wyjęta z wody. Pewnie była szczególnie zdziwiona, bo udało jej się przedtem zniknąć kociołek i resztę przyrządów. Chociaż, dokładniej mówiąc, nie zniknąć, tylko objąć je słabym Zaklęciem Niewidzialności.

-Finite Incantantem - zaintonowała w stronę, w której było najwięcej miejsca i od razu pokazały się składniki z eliksirem. - W kogo się zamienicie, co, Granger?

Oparła się o drzwiczki kabiny i powróciła do obojętnego wyrazu twarzy. W sumie nie bardzo pasowało jej robienie z siebie typowej Ślizgonki, kiedy nie było tu jej brata i nie miała się z kim kłócić.

Gryfonka potrzebowała dłuższej chwili, by zmienić swoją minę na normalniejszą.

-Ty... jak? Co ty tu robisz?

Lilianne przewróciła oczami.

-Minęliśmy się po spotkaniu Klubu Pojedynków - przypomniała jej. - Ty, Weasley i Potter biegliście w stronę tej łazienki. Poza tym nie jestem głupia, zauważyłam, że ostatnio cały czas tu siedzicie. Bardzo przytulnie, prawda? Szczególnie dla chłopaka.

Granger zarumieniła się ze wstydu. Pewnie też nie wierzyła, że spotyka się z dwoma chłopami w damskiej łazience.

-Ja... ty... - przez chwilę znów nie mogła się wysłowić, jednak przywołała się do porządku, przechodząc nagle ze zdumienia w podejrzliwość podszytą złością. - Po co tu przyszłaś? Żeby zawołać nauczycieli? Żeby mnie upokorzyć?

-Z dwóch powodów - wyznała ze wzruszeniem ramion. - Po pierwsze, chciałam zobaczyć, co znowu nielegalnego robicie. A po drugie, chciałam zapytać o coś Marty.

Granger wytrzeszczyła na nią oczy i zapytała niedowierzającym szeptem;

-Po co ktokolwiek miałby chcieć z nią rozmawiać?!

Zemsta po Ślizgońsku smakuje najlepiej • Tom Marvolo RiddleWhere stories live. Discover now