Rozdział 43.

93 12 1
                                    

   Szczęśliwie dla Lilianne, na lekcji Obrony Przed Czarną Magią raczej nikt nie zwrócił uwagi na jej bogina, skupiając się na tym, że każdemu udało się pokonać swojego. Zresztą dosyć szybko zmieniła Croake'ów i ją w Freda i George'a robiących Filchowi żart, więc nie wszyscy nawet zauważyli, jaką przyjął formę wcześniej.

Równie interesującymi lekcjami, co Obrony, były Numerologia i Starożytne Runy. Po pierwszym tygodniu roku szkolnego Lilianne była już pewna, że będą to jej ulubione przedmioty. Może na ich atrakcyjność wpływał również fakt, że praktycznie nie było na nich Gryfonów, więc dużo łatwiej było się czegokolwiek nauczyć, ale same przedmioty też ją ciekawiły.

Tak, była pewna, że oprócz Granger (która, nawiasem mówiąc, wydawała się chodzić na wszystkie dodatkowe przedmioty jakie istniały) i jednego chłopaka chodzącego na Starożytne Runy, niemal każdy uczeń Domu Lwa wybrał z dodatkowych przedmiotów Wróżbiarstwo i Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. I na sto procent niemal każdy z nich będzie żałował swojego wyboru. Zresztą podobnie było z Puchonami, bo choć na Starożytnych Runach było ich całkiem dużo, na Numerologię chodziła ich tylko dwójka.

Profesorka od tego przedmiotu, pani Vector, niestety faworyzowała na swoich lekcjach Największego Kujona Gryffindoru, ale w ogólnym rozrachunku była dobrym nauczycielem. Potrafiła przekazać wiedzę i wytłumaczyła im dokładnie, na czym polega jej przedmiot, przez co Lilianne miała już możliwość ocenić, czy będzie dobrze się bawiła na tych lekcjach. Numerologia przypominała jej w równym stopniu mugolską matematykę i zabawy, w które często bawiła się jej siostra, by obliczyć, czy dany chłopak ją kiedyś pokocha. Chociaż czarodziejska odmiana tego na pewno miała lepsze podstawy do takich działań.

Jeśli chodzi o Starożytne Runy, pani Babbling była bardzo wymagająca i nie tolerowała żadnych przejawów nieuważności w klasie. Ale jeśli wziąć pod uwagę całą resztę, jej lekcje także były dla Ślizgonki przyjemne. Miała rzadki dar opowiadania historii tak, żeby była ona ciekawa - bo oprócz znaczeń podstawowych run, tłumaczyła im też ich pochodzenie. Dzięki temu także Historia Magii stała się dla Lilianne bardziej przystępna, gdy równolegle do Binnsa omawiali tą samą epokę z Babbling.

Na razie na obu przedmiotach Lilianne uczyła się zapisywać swoje imię - na Numerologii różnymi liczbowymi sposobami, na Starożytnych Runach podstawowymi runami. Na tym pierwszym dowiedziała się, że podobno jej imię, którym posługiwała się jako córka Croake'ów oznacza, że jest pracowita i oddana, ale potrafi być też zadrosna. Poza tym teoretycznie dąży do sukcesu biznesowego. Po namyśle, Ślizgonka stwierdziła, że jest to dosyć trafny opis jej osoby. Dla odróżnienia, liczba jej prawdziwego imienia oznaczała, że była gotowa do pracy bez przerwy, ale często zarozumiała i arogancka. Kiedy powiedziała to bliźniakom, stwierdzili ze śmiechem, że najwyraźniej fałszywa tożsamość tak do niej przylgnęła, że zaczęła przejmować jej cechy. Jeśli chodziło o runy, w ich znaczeniu nie było nic specjalnego z czego mogliby się pośmiać.

A porzucając temat nowych przedmiotów, Lilianne uczyła się dużo również poza klasą; każdego dnia próbowała odblokować swojego strażnika umysłu, często przesiadywała w bibliotece, żeby zapamiętać magiczne stworzenia bez konieczności chodzenia na lekcje Rubeusa Hagrida i gdy zdobyła od profesora Snape'a pozwolenie na skorzystanie z Działu Zakazanego, wzięła stamtąd książkę Legilimencja dla początkujących oraz Poradnik oklumencji dla zaawansowanych - nie dlatego, że była w tej dziedzinie zaawansowana, ale po to, żeby posiadać jakąś konkretną wiedzę, kiedy będzie mogła już przejść na kolejny poziom.

Postęp nastąpił dopiero pod koniec września.

Siedziała jak zwykle w swoim dormitorium, z zasłoniętymi kotarami i zaklęciem wyciszającym roztoczonym nad całym łóżkiem, próbując znaleźć swojego strażnika. Była pewna, że wspomnienie szesnastoletniego Toma Riddle'a (zamknięte szczelnie na dnie jej kufra) już wie, jaką on formę przybierze i czy w ogóle jest. Ale ona jeszcze nie wiedziała i była zdeterminowana, by się tego dowiedzieć.

Zemsta po Ślizgońsku smakuje najlepiej • Tom Marvolo RiddleWhere stories live. Discover now