XV wiek

51 6 3
                                    

Wydawało mu się dziwne, że polubił go tak szybko, a przynajmniej wydawało mu się, że to szybko. Samo oswajanie się w jego obecności zajęło mu około miesiąca, sześć kolejnych zaś zorientowanie się, że go lubi.

Akutagawa nigdy wcześniej nikogo nie lubił, toteż nie miał porównania. Jeśli wierzyć teoriom jego siostry, był wyjątkowo odporny na jakiekolwiek uczucia i wyhodowanie ich zajmuje mu dużo dłużej niż przeciętnie. Nie wiedział, czy powinien się tym martwić. Nie wiedział, czy powinien w ogóle brać to pod uwagę. Z jednej strony ta sytuacja była nietypowa, z drugiej strony zaś wszystko pasowało idealnie.

Miał bardzo dużo powodów, by uciekać jak najdalej oraz jeszcze więcej, by z nim zostać. Powinien wrócić do swojego domu, gdzie co prawda nie miał zbyt dużej swobody, ale za to otaczały go same znajome rzeczy. Ogień w kamiennym kominku, świeża pościel, jego ulubione śniadanie trzy razy w tygodniu. Już kończyły mu się wymówki, by tam wracać, ale od kiedy jego ojciec wyjechał, kazał mu zostać, by opiekować się domem.

Nie widzieli się bardzo długo, chociaż obiecał mu, że niedługo znowu ich odwiedzi. Miał jednak mnóstwo innych zajęć, a i od niego nie dostawał żadnych wiadomości, więc to zostawił. Miał nadzieję, że wtedy może się z tego otrząśnie.

Wrócił dużo później. Do tego czasu dorośli, zmieniły się ich rysy twarzy i sylwetki, z pewnością sięgali już do tej wysokiej półki, gdzie matka Atsushiego zawsze chowała przed nimi słodycze.

Akutagawa nie mógł się doczekać tego spotkania, chociaż nie pozwalał sobie na cieszenie się otwarcie.

***

— Akutagawa przyjeżdża z wizytą — odezwała się jego matka przy obiedzie.

Ich pierwsze spotkanie nie skończyło się dobrze. Nie widział go nigdy na oczy, ale jego rodzina przyjechała w gości. Podobno ich ojcowie znali się w dzieciństwie.

Siedzieli wszyscy przy kolacji, suto zastawiony stół wyglądał cudownie, a Akutagawa musiał się powstrzymywać, by nie zgarnąć na talerz góry jedzenia i nie uciec do swojego pokoju jak zawsze.

— Kiedy? — zapytał obojętnym tonem.

— Dziś wieczorem. — Kobieta nabiła na widelec kawałek pieczonego mięsa. Atsushi go nie lubił, ale z obrzydzeniem przełykał kolejne kawałki, żeby nie musieć słuchać jej pełnych rozczarowania komentarzy. — Pewnie cieszysz się, że znowu się spotkacie. W dzieciństwie byliście najlepszymi przyjaciółmi.

— Naprawdę? — Bawił się leniwie jedzeniem na talerzu, grzebał widelcem, żeby wyglądało to, jakby cokolwiek zjadł. Nie lubił tego mięsa, rozmaryn wsiąkał w jego strukturę i podkreślał ten okropny, specyficzny smak. — Prawie nic nie pamiętam z tamtego czasu.

Zegar na ścianie odliczał kolejne sekundy, nikt przy stole się nie odzywał. Ani on, ani jego młodsze rodzeństwo, ani kobieta siedząca z jego lewej strony.

***

Akutagawa dorastał w stosunkowo zamożnej rodzinie, ale przez te paręnaście lat udało mu się wraz z ojcem pomnożyć ten majątek parokrotnie. Początkowo zajmowali się wyłącznie handlem zbożem, ale dzięki pomysłom Akutagawy rozszerzyli działalność na tkaniny i herbatę, co okazało się sukcesem. Ludzie zawsze potrzebowali materiału, a suszone liście herbaty nawet jeśli zostaną spopularyzowane w obecnej Wielkiej Brytanii wiele lat później, już teraz znajdowały kupców, którzy byli gotowi zapłacić niemałą cenę.

Czasami jego ojciec wspominał o swoim dawnym przyjacielu z dzieciństwa, który zarządzał sporą gospodarką. Teraz, gdy ich własny biznes kwitł, mogli połączyć siły i spróbować przejąć wpływy na jeszcze większym obszarze, z tego powodu Akutagawa siedział teraz w powozie i znudzony wyglądał przez okno.

Anafora || shin soukoku ||Where stories live. Discover now