XXXIX Trzydzieści Dwa

179 20 52
                                    

— Wystarczająco zwróciłem na ciebie uwagę? — zapytał Akutagawa tonem, który jasno sugerował żart.

Atsushi odpowiedział tym samym.

— Zastanowię się. Chodźmy do środka.

Akutagawa objął go luźno ramieniem, poprowadził w stronę jedynego pokoju domku, który robił za kuchnię, sypialnię i salon. Puścił go dopiero przed łóżkiem.

— Ej, gdyby następnym razem stało się coś podobnego, po prostu powiedz — poprosił Akutagawa.

Czułość w jego głosie sprawiła, że Atsushi zamarł. Zamierzał coś mu wcześniej powiedzieć, ale wyleciało mu to z głowy. Zamiast tego przyciągnął go do siebie i jeszcze raz wtulił twarz w jego ramię.

— Zapamiętam, że tobie trzeba mówić jak do dziecka — wymamrotał w piżamę.

Wbrew sobie robił się śpiący. Dochodziła czwarta, a oni byli wyjątkowo zmęczeni po całym dniu. Atsushi położył się, nie zwrócił nawet uwagi, że wciąż trzyma go za rękę. Zanim Akutagawa zdążył mu o tym powiedzieć, chłopak już spał i nie chciał puścić. Nie miał wyjścia, musiał położyć się obok.

Z Akutagawy właśnie powoli schodziła adrenalina z całego dnia, gdy walczył o życie w tym niewielkim jeziorku, wlókł się w słońcu i koniecznie chciał dotrzeć do domu jako pierwszy. Denerwował się od rana, bo okłamał Atsushiego, żeby zrealizować plan. To musiał być idealny wyjazd, Akutagawa nie mógł zawalić, inaczej wszystko się popsuje i ich pierwsza prawdziwa randka nie będzie idealna.

Wiedział, że zapamięta to na długo, prawdopodobnie na zawsze. Atsushi wypełniał całą jego świadomość, zajmował wszystkie wolne miejsca, a Akutagawa jakimś cudem nie czuł się oszołomiony. W każdej innej sytuacji, z kimkolwiek innym, stałby już na drugim końcu pokoju, hamując nadchodzącą falę paniki. Teraz panikował zauważalnie mniej, bo tylko ręce czasami mu się trzęsły.

Zacisnął usta, spojrzał na palce Atsushiego zaciśnięte na jego własnych i skupił się na wymyślaniu kolejnego planu. Był zdeterminowany. Wolną ręką ostrożnie chwycił najpierw jego kciuk, próbował go odgiąć. Szło mu wolno, ale widział jakiekolwiek rezultaty. Przyszła pora na wskazujący, kiedy Atsushi częściowo się przebudził, chwycił za ramię i obiema rękami pociągnął do siebie, przez co Akutagawa wylądował na pościeli.

— Nie uciekaj — wymamrotał niewyraźnie Atsushi.

Był równie bezbronny jak wtedy, kiedy leżał z bandażami, a Akutagawa starał się powstrzymać łzy, ale teraz nie miał umrzeć, czekała go długa i kręta przyszłość. Uśmiechnął się przez sen, kiedy Akutagawa ostrożnie dotknął jego nadgarstka, jakby wciąż nie mógł w to wszystko uwierzyć. Udało mu się sprawić, by najcudowniejszy chłopak na całym świecie zwrócił na niego uwagę, zanim w ogóle zorientował się, że tego chce. Pomijał fakt, w jakim celu Atsushi się z nim zadawał, to była kwestia drugorzędna.

Gdyby miał całe stulecie, być może udałoby mu się wymienić wszystkie rzeczy, za które lubił go teraz i jeszcze wcześniej, ale nie miał, więc tylko odpowiedział na jego uśmiech, chociaż Atsushi nie mógł tego zobaczyć. Czuł się, jakby ktoś wypełnił mu serce wrzątkiem, a ono powoli roztapiała się i rozlewało na inne organy, od klatki piersiowej zaczynając. Serce nie powinno emitować ciepła. Coś było nie w porządku, a jednocześnie czuł, jakby wszystko wreszcie wskoczyło na swoje miejsce.

Jego miejsce było przy Atsushim.

Nikt nie powinien darzyć drugiej osoby tak bezgranicznym zaufaniem, a jednak oto właśnie Atsushi prosił go, by nie oddalał się, chociaż w zasadzie zasypiał, nigdy nie miał najmniejszych wątpliwości, bo mu ufał, a Akutagawę do niedawna to przerażało. Był przyzwyczajony do historii, które przypadkowo słyszał w różnych miejscach. Czasami przeglądam telefon mojego chłopaka w galerii handlowej z ust roześmianej dziewczyny. Nie pozwalam mojej dziewczynie mieć znajomych facetów, chwalił się mężczyzna w tramwaju. Historie o braku zaufania, wiecznej podejrzliwości i kontroli zasłyszane przypadkiem.

Anafora || shin soukoku ||Where stories live. Discover now