Rozdział 34. Poniesione koszty.

11 6 0
                                    

BEZWŁADNIE SPADAŁA W DÓŁ. Słyszała krzyk. Nagle chwyciło ją tysiące zimnych, martwych dłoni. Otaczały ją białe cienie bez twarzy. „Zapadnij w mrok/ Zniknij na zawsze". Poczuła przeszywający ból w ręce. Szamotała się. Nic nie widziała.

 — Nie bój się! Zaraz nic nie będziesz pamiętała!

— Nie!!!!!! Nie!! — krzyczała.

Nagle poczuła inne, silne, ciepłe dłonie.

— Marta! Obudź się! — rozpoznała głos.

— Tato! Ratuj mnie! — wyszeptała.

— Marta, obudź się! — tym razem głos był wyraźniejszy.

Otworzyła oczy i usiadła gwałtownie. Oddychała szybko ze strachu. Nic nie widziała. Przestraszyła się. Po czym zdała sobie sprawę, że jest ciemno. Zaszlochała. Nadal czuła w ustach gorzki smak strachu i zapomnienia.

— Spokojnie, już spokojnie — słyszała łagodny głos ojca. – Too tylko sen. To tylko koszmar.

Marta chciałaby aby to był tylko koszmar. Dziewczyna wiedziała, że to kiedyś się wydarzyło naprawdę. Chociaż nie pamiętała wszystkiego, to uczucia jakie przeżywała w koszmarach były prawdziwe.

— Połóż się — popchnął córkę na matę, którą znalazł w plecaku. — Jesteś ranna. Musisz wydobrzeć, bo jutro ruszamy by odzyskać twoją siostrę.

Słowa ojca uświadomiły dziewczynie, że jutro czeka ją przeprawa. Gdyby mogła to od razu ruszyłaby siostrze na pomoc. Jednak zdawała sobie sprawę, że znajdują się w kiepskim położeniu.

— Jestem głodna — powiedziała szeptem.

— I na to liczyłem — odpowiedział pan Trubines.

Wstał i zniknął przy ognisku, które dopiero teraz dziewczyna zauważyła. Wrócił z miską ciepłego jedzenia.

— Pokarmić cię czy dasz radę? — zapytał.

Marta wyciągnęła rękę, ale gdy tylko chwyciła łyżkę, ta w tej samej minucie ja upuściła. Zmieszała.

— Przepraszam.

— Nic się nie stało. Cud, ze przeżyliśmy ten atak.

Marta przypomniała sobie scenę. I aż ją ciarki przeszły.

— To ja cię powinienem przeprosić — powiedział pan Trubines zmęczonym, zrezygnowanym głosem. — Nie umiałem was ochronić.

Dziewczyna zawahała się. Nagle wyrósł między nimi mur, którego nie mogła przeskoczyć. W głowie znów miała jego słowa. Wiedział o tym co ja spotkało. I co ją czekało. A mimo to pozwolił na to co się wydarzyło. Przeszył ją dreszcz.

— Zimno ci? — zapytał zatroskanym głosem.

— Nie — odpowiedziała Marta zmienionym z emocji głosem. — Tylko zastanawiam się jakim cudem jesteś czarodziejskim strażnikiem, skoro mówisz takie rzeczy?

Pan Trubines zmieszał się wyraźnie.

— Jedź — powiedział podając jej łyżkę z jedzeniem. — Uważaj, bo gorąca.

Jadła w milczeniu.

— Chciałabym abyś wiedziała, że gdybym miał wybierać ponownie, nigdy nie postąpiłbym tak jak postąpiłem. Chcę żebyś wiedziała, że bardzo tego żałuję.

— Żałować można, ale przeszłości nie zmienisz — stwierdziła zimno Marta. — Chce mi się spać.

— Dobrze. Odpocznij — powiedział pan Trubines i zawahał się. Po czym wstał.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Where stories live. Discover now