3. W OBCYCH RĘKACH.

9 6 0
                                    

MARTA NIGDY NIE NALEŻAŁA DO GRZECZNYCH DZIEWCZYNEK. Kilka dni po zwycięstwie, znów pokłóciła się z rodzicami. Chyba o oceny, a chciała im się wreszcie pochwalić jak jej idzie w szkole karate, ale jak zwykle przyszła w złym momencie.

- Nie! Nie możecie mi zabronić! - wykrzyczała ze złością. - Ja się muszę

Przygotować do zawodów!

-Nie tym tonem, młoda damo! - zwróciła się do niej surowym głosem matka.

- A niech was! - zawołała w odpowiedzi.

Po czym odwróciła się i wybiegła z domu.

- Marta, zatrzymaj się! - usłyszała z progu wołanie ojca.

Nie odwróciła się nawet. Otworzyła ze złością drzwi furtki i wybiegła w wietrzną noc.

Po policzkach płynęły łzy. Otarła je wierzchem dłoni.

- Hej, Marta! - usłyszała wołanie.

Odwróciła się i ujrzała Melindę Vanesco. Dawno jej nie widziała. Kilka miesięcy temu wyrzucili ją ze szkoły za wybryki i używki. Dawniej postawna dziewczynka, teraz zniszczona, wychudzona i z obłędnym spojrzeniem. Marta cofnęła się ze strachem i odrazą. Dziewczyna była wraz z innymi osobami. Melinda podeszła do niej i mocno klepnęła Martę w plecy.

- Znowu się nad sobą użalasz?! - wybełkotała ze złością. - Wielka paniusia się zrobiła z ciebie. Ale tak naprawdę jesteś nadal tą samą, małą dziewczynką, która wszystkiego się boi.

- Odczep się ode mnie! - powiedziała Marta stanowczym tonem.

Odwróciła się na pięcie i chciała odejść, ale trójka pozostałych dzieciaków mocno ją złapała i pociągnęła do uliczki.

- Możesz krzyczeć, ale nikt cię nie usłyszy - wyszeptała Melinda surowym, zimnym tonem jednocześnie kneblując jej usta.

Wrzucili dziewczynę do jakiegoś pojazdu. Związali ręce i nogi. Marta wierzgała i próbowała się wyrywać, ale nie dała rady. Straciła poczucie czasu, kiedy pojazd ruszył. Po jakimś czasie wrzucono ją do jakieś piwnicy.

-Wypuść mnie! - poprosiła Marta, kiedy pojawiła się Melinda.

- Nie, bo od teraz będziesz taka jak ja! - oznajmiła Melinda zimno. Obco.

- Dlaczego to robisz?! - zapytała Marta.

- Bo jestem znudzona! -oznajmiła starsza dziewczyna. - Poza tym mam wobec ciebie plany. I to całkiem fajne plany.

Po tych słowach wstrzyknęła jej coś prosto w żyłę. Przeraźliwy ogień i ból mieszający zmysły rozprzestrzenił się po jej całym ciele. Krzyki odbijały się od ścian. Wiła się, szukała Wspomnienia zamazywały się, znikały. Nie wiedziała ile dni upłynęło. Ale po pewnym czasie usłyszała głosy, szepty. A w jej głowie pojawiały się inne wspomnienia, twarze, uczucia, relacje. Pustaka, otępienie nie było tego. Znowu czuła, że żyje. I ma cel. Przyjaciół.

Z trudem otworzyła oczy. Wszystko ją bolało.

Ostrożnie wstała i usiadła na łóżku.

Pokój był bardzo mały, niski. Znajdował się na poddaszu. Przez okrągłe okno w suficie wpadało słabe światło porannego dnia. Marta rozejrzała się dokoła siebie. Na stoliku nocnym stała lampka, a obok niej mala szklanka z fioletowym napojem. Oparta kartka sugerowała aby ją wypiła. Czarnowłosa zawahała się przez chwilę, ale w końcu wypiła. Na języku poczuła ostry, gorzki smak. Z kwaśną miną przełknęła napój. Chwilę później minął ból.

Dziewczynka wyszła z łóżka i podeszła do komody, po czym ubrała się.

Odwróciła się, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Melinda.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Where stories live. Discover now