Rozdział 30. Zdradliwa pogoda (część 1).

8 5 2
                                    

MARTA przygotowywała drewno na ognisko. Ustawiała kawałki suchego drewna w równych odstępach. Do momentu powstania ładnego stożka. Usiadła na śniegu. Poczuła chłód od ziemi.Uśmie3chneła się i wzięła w dłonie śnieg. Dotykała go. I Patrzyła jak rozsypuje się jak piasek. Podniosła głowę i ujrzała pomarańczowo-szare niebo. Zachodzące słońce, odsłaniały powoli ciemność nocy i pokazywały się pierwsze gwiazdy. Spojrzała w stronę drzew, ostatnie promienie słońca igrały między drzewami. Widok był naprawdę piękny i tajemniczy. Nagle poczuła się zrelaksowana.

Zamknęła oczy i nasłuchiwała dźwięków lasu, gór i odgłosów z położonych niżej domów. Śpiew ptaków, rozmowy rodziny..... usłyszała jeszcze coś..... Kroki..... Dwóch osób. Marta podniosła się ostrożnie z ziemi. I ruszyła w stronę chatki. Gdy zbliżyła się dostatecznie, ujrzała dwójkę zakapturzonych osób. Jeden z nich był wyższy i tęższy. Weszli po schodach na werandę i zadzwonili dzwonkiem. Po kilku chwilach drzwi otworzyły się i w progu pojawiła się mama. 

 — Dzień dobry, jesteśmy sąsiadami — powiedział mężczyzna miłym głosem. – Mieszkamy kilkanaście metrów dalej. Byliśmy na spacerze i zobaczyliśmy światła. Co roku ktoś wynajmuje tę chatkę od pana Karczewskiego. A my zawsze przychodzimy i się witamy.

— Witamy — odpowiedziała zaskoczona pani Trubines.

— Nic nie mamy dla was — rzekł mężczyzna. – Ale pomyślałem, że może chcieliby państwo spędzić z nami wieczoru?

Marta wyszła z kryjówki i podeszła bliżej domu.

— Mamo, ognisko jest już przygotowane — odpowiedziała czujnie obserwując przybyszów.

Dwójka odwróciła się i spojrzenie obu nieznajomych zatrzymało się na Marcie. Niższy opuścił kaptur. Okazało się, że chłopak miał na oko osiemnaście lat. Marta zauważyła, że ma bystre, zielone oczy, od których przeszedł ją dreszcz. Był wysoki, smukły. Marta w ostatnich promieniach słońca dostrzegła we włosach chłopaka refleksy rdzy.

Stali naprzeciwko siebie i Marta nagle zawstydzona opuściła wzrok.

— Mamo, ż może zaprosimy naszych sąsiadów na nasze ognisko? — zapytała Marta.

Na twarzy pani Trubines odmalowało się zdziwienie. Po czym uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała za siebie. Pojawił się pan Trubines.

— Nasza córka chce zaprosić na nasze ognisko gości — oznajmiła kobieta.

— Słyszałem — odpowiedział pan Trubines i długo wpatrywał się w córkę w delikatnym uśmiechem. — Myślę, że to dobry pomysł. Zapraszamy.

— Dziękujemy — odpowiedział mężczyzna. – Przyjdziemy za dwie godziny.

— Zapraszamy wraz z żoną — powiedział pan Trubines przyjaznym tonem.

— Pewnie — padła odpowiedź. — Zona coś upiecze.

Marta uśmiechnęła się zadowolona i zerknęła na chłopaka. Przystojny był. Nieznajomy także się delikatnie uśmiechnął.

●●●

 Ognisko huczało radośnie, iskierki strzelały w górę.

— Mam kiełbaski — zawołała radośnie pani Trubines nosząc w dłoniach taczkę.

Marta obejrzała się i dostrzegła rodziców. Tato niósł patyczki do pieczenia. Uśmiechnęła się do swojej rodziny. Dawno nie spędziła czasu w taki radosnej, ciepłej i beztroskiej atmosferze. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo za tym tęskniła.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz