Rozdział 9. Nigdy się nie podawaj!

14 6 29
                                    

MARTĘ OBUDZIŁ POTĘŻNY PODMUCH WIATRU połączony z deszczem, który uderzył w szybę. Dziewczyna usiadła gwałtownie na łóżku. Serce łomotało jej w piersi ze strachu. Zamrugała i uspokoiła się po chwili.

Marta! Marta! Chodź do mnie!

Czarnowłosa czuła jakby ktoś ją wołał. Rozejrzała się podejrzliwie. Nikogo jednak nie dostrzegła. Kolejny silny podmuch zastukał w okno. Marta czuła jakby ktoś lub coś ją ciągnęło. W uszach i w całym ciele czuła jak jest wzywana przez wodę. W nozdrza uderzył silny zapach słonej wody. Jak w transie podeszła do okna, otworzyła je i wyskoczyła. Pewnie wylądowała na mokrej trawie. W twarz oberwała biczami wodnymi. Natychmiast przemokła do suchej nitki, ale nie przejęła się tym. Ruszyła przed siebie. Po chwili zniknęła między drzewami. Po kilku minutach dotarła do strumienia. Marta zadrżała z ekscytacji i wskoczyła do wody. Natychmiast zmieniła się w syrenę.

Półtora godzinny później Marta wynurzyła się i zorientowała się, że znajduje się w Lesie Mądrości. W Jeziorze. Podpłynęła do brzegu i wyszła na ląd. Deszcz nadal padał, ale dzięki gęsto rosnącym drzewom, nie czuła go. Nagle zobaczyła jasne światło. Zasłoniła oczy i spojrzała w stronę wody. W jeziorze Marta ujrzała młodą syrenę emanującą żółtą poświatą. Wokół głowy falowały długie kosmyki rudych włosów.

—Witaj, Marto —głos onieśmielał swym dźwiękiem i barwą, a grzmiał jak tysiąc delikatnie uderzających o siebie dzwoneczków.

Zamilkła zaskoczona i wpatrywała się w postać wielkimi oczyma.

—Jestem syreną – duchem, strzegę tajemnicy tego lasu lecz czas, by ta tajemnicza opuściła wreszcie Sencor i Las Mądrości. Czas byś to ty przejęła pałeczkę strażniczki.

—Ja....... Ale ja żyję i nie zamierzam prędko umierać —odpowiedziała dobitnie dziewczyna.

Ale duch strażniczki zaśmiał się słodko i powiedział:

—Ale wcale nie musisz być umarłą strażniczką Medalionu Wiecznego Życia. Pamiętaj tylko o jednym, gdy go już posiądziesz nie wolno ci go użyć..... chyba, że sam się...... chyba, że jego magia sama się uwolni. A teraz choć za mną —rozkazała i zniknęła w jeziorze.

Nie wiedząc czemu to robi, wskoczyła do wody za duchem syreny. Od razu poczuła, że znów stała się wodną istotą. Płynęła za światłem, wkrótce Strażniczka wypłynęła w górę na powierzchnię. Marta znalazła się w podwodnym korytarzu, wyszła na ląd i dopiero tu spostrzegła, że jest całkiem słucha.

—Teraz czeka cię zadanie —dodała strażniczka prawie już znikając.

—Czekaj, chciałam cię o coś zapytać! —krzyknęła Marta, wyciągając rękę przed siebie jakby chciała złapać syrenę. Ta pojawiła się znowu już całkiem widoczna. —Czy ty też kiedyś żyłaś i byłaś strażniczką, a może i wodną czarodziejką lub czarownicą?

—Tak, żyłam kiedyś, ale nie miałam mocy byłam pełnokrwistą syreną z planety Syren, a gdy umarłam zostałam strażniczką Medalionu Wiecznego Życia. Nie wiem czemu ciebie wybrano, może dlatego, że umrzesz zmieniać się w syrenę.

Jej głos rozbrzmiewał jeszcze chwilę po zniknięciu. Marta stała tam jeszcze przez kilka minut, zszokowana tym czego się dowiedziała. Wreszcie ruszyła korytarzem, oddalając się od jeziora i powierzchni.

Korytarz jaskini nie różnił się zbytnio od tych na lądzie. Ściany gładkie tylko lekko i gdzieniegdzie postrzępione. Ozdobione malowidłami przedstawiającymi ludzi używających Medalionu Życia i ożywianie zmarłych. W kilka razy skręcała w lewo, wydawało się, że jaskinia jest opuszczona. Nieprawda. Za następnym zakrętem spotkała ciemnowłosego mężczyznę o jasnej karnacji i błękitnych oczach. Ubrany w ciemnobrązowy, skórzany strój wojownika: długa kórtka i spodnie oraz wysokie błyszczące buty na paskach. Na boku miał przypięty długi miecz z bogato zdobioną rękojeścią.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Where stories live. Discover now