Rozdział 31. Nie wiem czy ty w ogóle kiedykolwiek mnie kochałeś.

11 6 2
                                    

LAURA SIEDZIAŁA PRZY BIURKU I RYSOWAŁA ZAWZIĘCIE. Miała nadzieję, że to co widziała ostatnim razem pomoże służbom w odnalezieniu Alex. Bała się trochę, ale zdawała sobie sprawę, że musi pomóc. Bała się tego czy jej uwierzą. W końcu czarodziejki z mocą śnienia wyginęły bardzo dawno temu. A tutaj ona, zaledwie szesnastoletnia sierota mówi, że włada taką potężną mocą. Z drugiej strony miała niejasne przeczucie, że jeśli nic z tym nie zrobi, jej koleżanka zniknie bez śladu, a ona będzie się czuła winna.

Spojrzała za okno. Padał ulewny deszcz. Była północ. W zamku panowała cisza i spokój. Spojrzała na rysunek. Przedstawiał ciemne pomieszczenie z czerwonej cegły, na górze ciągnęła się szara rura. Po bokach unosił się dym. W centralnej części pomieszczenia na podłodze siedziało czworo, związanych ludzi. Trzy dziewczyny i jeden chłopak. Wszyscy w tym samym wieku. Brudni, wychudzeni, znużeni i pozbawieniu nadziei.

Dziewczyna wyjęła z pod kartki drugą, na której narysowała logo. Logo przypominało łżę, a w jej środku róża i lilia. Po lewej stronie był napis. Tyle tylko, że Laura nie potrafiła go rozszyfrować. Za każdym razem widziała go niewyraźnie. Dosłownie przez ułamek sekundy.

— Mam nadzieję, że to wystarczy —  oznajmiła do siebie znużonym głosem.

Wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi do pokoju. Wyszła i po cichu dostała się do wspólnego pokoju. Wszędzie panował półmrok i cisza. Obejrzała się za siebie i dostrzegła dwie kamery- oczy czujnie śledzące jej postępowanie. Narzuciła na siebie zniszczoną kurtkę. Podeszła do drzwi i otworzyła je przekręcając klucz w zamku. Wyszła na ganek. Deszcz tutaj był znacznie głośniejszy. Otuliła się kurtką. Rysunki ukryła pod kurtką i ruszyła w stronę zamku, który teraz był prawie niewidoczny i przerażający w swojej ciemności. Laura poszła w stronę internatu nauczycielskiego, który jak miała nadzieję znajdował się na prawo. Denerwowała się. Nigdy nie spodziewała się, że będzie chodzić w nocy po szkole.

Z ulgą dostrzegła palące się latarnie.

Kilka minut później dotarła do internatu. Na garnku paliły się światła. Weszła na werandę. Z szybko bijącym sercem podeszła do drzwi i zapukała. Po długim oczekiwaniu, nic się nie działo. Zapukała drugi raz, ale i tym razem nic się nie stało. Smutna i zażenowana odwróciła się by odejść, ale zdążyła zrobić tylko cztery kroki ku schodom. Drzwi zaskrzypiały i półmrok rozjaśnił snop światła. Laura spojrzała przez ramie i ujrzała nieznajomą kobietę. Nieznajoma miała piękną buzię o łagodnych wręcz dziecięcych rysach twarzy. Laura zamrugała zaskoczona.

— Czemu przychodzisz o tak późnej? — rozległo się rozgniewane pytanie.

Dziewczynę zamurowało. Po chwili drzwi otworzyły się szerzej i uczennica ujrzała bordowy bogato zdobiony szlafrok. I rozpoznała twarz zagniewaną woźną.

— Przepraszam — wyszeptała bezgłośnie.

— Nic nie słyszę!

— Przepraszam — powtórzyła głośniej. Nadal miała spuszczoną głowę. — Chciałam... Przyszłam..... Zresztą to głupie.....

— Dziewczyno, po co przyszłaś?! — zapytała pani Sul potrząsając Laurą. — Powiedź, przecież cię nie zjem. Co się stało?

Laura spojrzała dużymi, przestraszonymi oczami w surowe oczy starszej kobiety.

Wzięła głęboki wdech.

— Przyszłam do pani dyrektor — odpowiedziała już bardziej stanowczym głosem.

— Co się stało? — zapytała Sul.

— Mam informację w sprawie Alex — odpowiedziała dziewczyna. Jednocześnie przycisnęła dłonie do piersi. – To nie może czekać do rana.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz