Rozdział 31

2.5K 137 1
                                    

Kochany pamiętniku
Edvard po raz kolejny nazwał mnie grubą świnią, ale nie mogę się z nim nie zgodzić. Jestem tłusta i brzydka.
Poprosiłam mojego narzeczonego o karnet na siłownię, a on od razu się zgodził. Dba o mnie i chce żebym była piękna. Muszę dobrze się prezentować, bo już niedługo będę nosić jego nazwisko.
Nancy Persson. Brzmi dobrze, chociaż coraz częściej przyłapuję się na tym, że marzę o nazwisku innego mężczyzny.
Nie, nie mogę o tym myśleć, a już na pewno nie mogę pisać takich bzdur w pamiętniku. Gdyby Edvard dowiedział się o mnie i Masonie, zabiłby nas oboje bez mrugnięcia okiem.
Kocham mojego przyszłego męża. Nie mogę o tym zapominać. Potrzebuję go.

Eddy wykupił mi karnet w największej siłowni w Sztokholmie. Tam jest dosłownie wszystko! Tyle dziwnych przyrządów, ciężarów i maszyn, że aż gubię się na wielkiej sali, otoczona bandą spoconych pakerów. Neil i Christian byliby zachwyceni.
Znów o nich myślę. A im więcej myślę, tym bardziej tęsknię za moją starą rodziną.
Brakuje mi ich, bo mimo służby, gości, których zaprasza mój narzeczony, Neila, który od czasu do czasu wpadnie w odwiedziny i Masona, znikającego zawsze w gabinecie Edvarda, nie mam nikogo. Jestem cholernie samotna.
Tęsknię za moimi dziewczynami. Chciałabym mieć pewność, że Astrid i Alice są bezpieczne i szczęśliwe. Mason wspominał mi coś o Rachel. Radzi sobie i mieszka całkiem niedaleko nas, ale świadomość tego, że on ma z nią kontakt, a ja nie, niesamowicie mnie wkurwia.
Zaczęłam biegać na bieżni. To chyba dość dobry sposób na spalenie kalorii.
Edvard wykupił mi kilka godzin z trenerką personalną. Nie zgodził się, żeby był to mężczyzna, ale mi było wszystko jedno, więc nie protestowałam.
Właściwie to ja nigdy nie protestuję.
Cieszyłam się, że będę mogła poćwiczyć z jakąś kobietą, może nawet uda nam się chwilę poplotkować.
Biegałam już tak długo, że myślałam, iż wypluję płuca. To chyba zemsta wszystkich wypalonych szlugów.
– Hej! – usłyszałam za plecami, więc wyłączyłam bieżnię, odczekałam aż taśma zwolni i obróciłam się przez ramię.
Wysportowana, młoda dziewczyna stała za mną i uśmiechała się serdecznie.
– Hej. – odpowiedziałam nieco mniej entuzjastycznie, ale nie dlatego, że nie chciałam być sympatyczna. Po prostu Edvard powiedział mi, że wyglądam żałośnie, kiedy tak do wszystkich się szczerzę.
Elvira. – wyciągnęła rękę, przyglądając mi się z lekkim zakłopotaniem. – Ty jesteś Nancy?
– Tak, bardzo mi miło. – uścisnęłam jej dłoń.
Elvira zmarszczyła lekko brwi i podrapała się po karku, ale już po chwili wróciła na swoje profesjonalne tory.
– Coś nie tak? – zapytałam.
– Nie, nie. Wszystko w porządku. – uśmiechnęła się nieśmiało. – Po prostu rozmawiałam przez telefon z twoim narzeczonym, zgadza się?
– Tak, to on wpadł na pomysł z trenerką personalną.
– Musiałam coś źle zrozumieć. – kobieta machnęła ręką i zaśmiała się głośno.
– Co takiego?
– Dostałam od niego informacje, że masz problemy z nadwagą i czeka nas mnóstwo pracy, ale przecież ty jesteś szczupła! Masz piękną figurę. – rzuciła Elvira z zadowoleniem.
Przełknęłam gulę, która utknęła mi w gardle i uniosłam kąciki ust, by zmusić się do jakiegoś grymasu, imitującego wesoły uśmiech. Z całych sił walczyłam, by się nie rozpłakać.
Edvard miał rację. Jestem grubą świnią.
– Zacznijmy trening. – zaproponowałam.
– Korzystałaś kiedyś z pomocy dietetyka? Żeby zbudować wysportowaną sylwetkę, musiałabyś odrobinę przytyć.
– Przytyć? – głos mi zadrżał.
– Nie bardzo dużo, ale jesteś drobna. – przechyliła lekko głowę. – Nie chciałabyś wytrenować okrągłych pośladków?
– Nie. Muszę schudnąć. – odparłam oschle.
– Naprawdę nie masz z czego...
– Chcę, żeby mój przyszły mąż był zadowolony.
Elvira zmieszała się odrobinę i zamrugała kilka razy.
– Cóż, postaram się jakoś pomóc. – powiedziała cicho.

Zaczęłyśmy trening. Cholera, chyba nigdy się tak nie namęczyłam.
Edvard trafił w dziesiątkę, jeżeli chodzi o wybór trenerki, bo Elvira okazała się być wspaniałą nauczycielką. Pokazywała mi wszystko z ogromną cierpliwością.
Godzina minęła, jak z bicza strzelił.
– Od dawna mieszkasz w Szwecji? – zagadnęła, gdy zdyszana leżałam na macie.
– Nie. – uśmiechnęłam się, nie wchodząc w szczegóły. – A ty jesteś ze stolicy?
– Z okolic. Ale pracuję na siłowni od poniedziałku do czwartku, więc często tu jestem.
– Dziś jest piątek. – zauważyłam.
– Tak, zamieniłam się z przyjaciółką. Po pierwsze mam dziś lekarza więc i tak musiałabym przyjechać do Sztokholmu, a poza tym... – kobieta przygryzła dolną wargę, jakby zastanawiała się, czy wypada jej to powiedzieć. ­– Twój narzeczony dobrze mi zapłacił. Podwójnie.
– Rozumiem.
No tak, warto było przepłacić za grubą narzeczoną.

MALBAT TOM 2Where stories live. Discover now