Rozdział 23

3K 167 21
                                    

Alice

– Nie no, ja tego nie wytrzymam. – jęknął Neil, chodząc nerwowo po jadalni. – Młoda, czy ty sobie z nas żartujesz?
– Przestań traktować mnie jak młodszą, głupszą i nieodpowiedzialną siostrę, do cholery!
– Ale ty jesteś moją młodszą siostrą! W dodatku głupszą. – warknął mężczyzna, rozkładając bezradnie ręce. – I nieodpowiedzialną.
– Zamknij się.
– Kim jest ojciec tego dziecka? – wskazał na brzuch siostry, jakby nie chciał, by ktokolwiek miał wątpliwości o jakie dziecko mu chodzi.
– Nieważne.
– Nie? – Christian zaśmiał się ponuro, a ja miałam ochotę mu przyłożyć i kazać się nie wtrącać, ale on również podniósł się z miejsca i łaził wokół stołu.
– Nancy, to nie są żarty!
– Co ty nie powiesz?
Dziewczyna najwidoczniej nie była chętna do rozmowy, a we mnie obudziła się kobieca solidarność. Właściwie to nikt nie mógł jej zmusić, by przyznała się do tego z kim zdradziła Edvarda i wszyscy musieliśmy to uszanować. Nawet Neil, który był wściekły jak osa.
– Powiedz tylko, czy ten facet wie o ciąży? – zapytałam łagodnie.
– Tak.
– Pomoże ci w wychowaniu dziecka?
– Chciałabym, żeby tak było, ale na chwilę obecną może to być... – Nancy przygryzła dolną wargę. – Trudne.
– Rozumiem. Chodzi o te całe zamieszanie ze śmiercią twojego męża?
– Mhm. – przyznała niechętnie.
– Czy to on zabił Edvarda?
Musiałam to wiedzieć. Cholera, no musiałam. Policyjne nawyki chyba nigdy mnie nie opuszczą.
Nancy otworzyła szeroko oczy i uniosła się, opierając dłonie na blacie.
– Nie! Oczywiście, że nie!
– Tak tylko pytałam, nie wkurzaj się.
– Więc masz z nim kontakt? – upewnił się Neil i odetchnął, gdy siostra pokiwała twierdząco głową. – Całe szczęście. Myślałem już, że dałaś komuś dupy na dyskotece czy coś...
– Wielkie dzięki. – mruknęła z irytacją.

Było już późno i wypadałoby się położyć do łóżek, ale żadne z nas nie ruszyło się z miejsca. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i ku mojemu zaskoczeniu, było bardzo miło. Nancy rozluźniła się, jakby po przyznaniu się nam do zdrady byłego męża trochę jej ulżyło. W dodatku słyszałam, jak podpytywała Astrid o szczegóły związane z syndromem sztokholmskim i obiecała, że postara się znaleźć pomoc u specjalisty.
Rachel nie upiekło się wciąganie amfetaminy i dostała taki opieprz od chłopaków, że przez moment było mi jej szkoda, jednak szybko przypomniałam sobie, że robili to dla jej dobra. Odetchnęłam z ulgą, gdy kobieta przeprosiła i obiecała, że więcej tego nie zrobi.
Liam spał spokojnie w pokoju, zajrzałam do niego, okryłam go kołdrą i pogłaskałam Shelby po wielkim łbie. Leżała obok łóżka, nie opuszczając chłopca na krok.
– Nie do wiary, że należysz do Neila. – wyszeptałam, kucając obok kudłatego cielska. – Taki mądry pies, a wychowany przez takiego idiotę. – pocałowałam ją w pysk i zeszłam na dół.
Christian opierał się o blat w kuchni z rękoma skrzyżowanymi na piersi, a Mason grzebał w lodówce, jakby co najmniej był tam ukryty milion dolców. A raczej koron szwedzkich.
– Czego szukasz? – zapytałam, stając w progu.
– Mleka czekoladowego.
– Neil je wypił. – bez skrępowania wsypałam kumpla, nie chwaląc się tym, że też wzięłam kilka łyków.
– Żartujesz? – Mason wyglądał, jakby ta informacja całkowicie go załamała. – Pieprzony dupek.
– Kto? – rzucił winowajca, zaglądając do kuchni.
Stałam mu na drodze, więc dźgnął mnie w bok, na co podskoczyłam zaskoczona. Zmierzyłam go wzrokiem i postanowiłam kopnąć go w tyłek, kiedy już mnie wyminął, ale moja noga okazała się być za krótka, więc jedynie machnęłam stopą w powietrzu.
– Agresywna. – Neil uśmiechnął się do Christiana. – Podejrzewałem to już wcześniej, kiedy użarła cię w rękę, ale teraz to już mam pewność.
– Agresywny to ja zaraz będę. – rzucił Mason, nim sama zdążyłam się odezwać.
– Bo?
– Bo wychlałeś moje mleko czekoladowe.
– No nie popłacz się, Gruby. – blondyn wywrócił oczami. – Zostało jeszcze pistacjowe.
– Ohyda. – wzdrygnął się Christian.
– Pycha. – Masonowi zaświeciły się oczy i znów otworzył lodówkę.
– Smakuje jak gówno.
– Nie jak gówno. – Neil pokręcił głową. – Jak plastelina. Mniam.
– Mniam? – mężczyzna skrzywił się z obrzydzeniem.
– Nie jadłeś plasteliny, jak byłeś dzieciakiem?
– Nie. – odparł Christian z kamienną twarzą.
– Serio? – Mason odwrócił się, trzymając plastikową butelkę z mlekiem o lekko zielonkawej barwie. – Wszystkie dzieci wpieprzają plastelinę.
– Albo klej. – zaśmiał się Neil. – Nancy kiedyś wyssała całą tubkę.
– Ja nie miałem plasteliny. – mój udawany mąż zerknął na pistacjowy napój i zamyślił się przez chwilę.
– Nigdy?
– Nie. – wzruszył ramionami.
– Trzeba było matkę poprosić o plastelinę na urodziny.
– Na urodziny to ja dostałem puszkę taniego piwa. – mruknął, odwracając się do nas tyłem.
Żałowałam, że nie widziałam jego twarzy, gdy wypowiadał te słowa. Niby głos miał obojętny i pewny siebie, ale nie miałam pewności jakie emocje naprawdę się w nim pojawiały, gdy mówił o swoim dzieciństwie.
– To dość... – Neil odkaszlnął, wodząc wzrokiem po ścianach. – Praktyczny prezent.
– Miałem z sześć lat.
Mason siorbnął, gdy w butelce pojawiło się dno, odsunął usta od plastikowego dziubka i głośno beknął, wyrywając nas z chwilowego zawieszenie. Skrzywiłam się, gdy mężczyźni wybuchli śmiechem.
– Wiecie co? – odezwał się Christian, podchodząc do szafki po drugiej stronie kuchni. – Powinniśmy się napić.
– Z jakiej okazji? – przechyliłam głowę, bo ten pomysł niespecjalnie mi się spodobał, jednak Neil i Mason nie podzielali mojej niechęci.
Ochoczo pomogli przyjacielowi wyciągać kieliszki i zaczęli rozglądać się za jakimś barkiem, kompletnie ignorując moje mordercze spojrzenie.
– Nancy jest w ciąży, Edmund nie żyje. Czy to niewystarczające powody?
– Sama nie wiem. – westchnęłam cicho, bo i tak wiedziałam, że moje słowa będą dla nich nieistotne.
Ani przez chwilę nie brali mnie na poważnie, bo wizja pijaństwa przyćmiła ich umysły, które i tak działały chyba na zwolnionych obrotach, skoro jeszcze przed chwilą swobodnie rozmawiali o zżeraniu plasteliny i prawie że pokłócili się o wypite przez Neila kakao.
– Dziewczyny! – Mason wychylił się za drzwi i krzyknął do salonu, by zwołać ochotniczki do libacji alkoholowej. – Pijecie z nami?
Nie trzeba było długo czekać na pozytywny odzew, co odrobinę mnie zaskoczyło, bo Rachel nie tak dawno zażyła narkotyk, a Astrid rano miała gigantycznego kaca. Jak widać nie przeszkadzało im to w wypiciu paru głębszych.
– Zagrajmy w „nigdy przenigdy". – zaproponował Nancy, która jako jedyna postawiła przed sobą szklankę z sokiem pomarańczowym, a napełniony kieliszek przesunęła w kierunku Christiana, który z chęcią go przejął i opróżnił.
– Co to za gra?
Usiadłam wygodnie obok mojego udawanego męża, kładąc mu rękę na kolanie. Po kilku sekundach przeniosłam ją nieco wyżej, muskając materiał jego spodni na udzie, tak by nikt nie był w stanie tego dostrzec. Kątem oka zauważyłam, że mimowolnie się poruszył i uśmiechnął pod nosem, więc uniosłam głowę z zadowoleniem. Lubiłam momenty, kiedy to ja miałam go w garści.
– Nigdy w to nie grałaś? – zdziwił się Neil. – Nie miałaś życia towarzyskiego?
– Poświęciłam życie towarzyskie na rzecz pracy w policji, by pozbywać się ludzi takich, jak ty. – odgryzłam się, wysyłając mu buziaka.
– Kiedy zaczęłaś tak pyskować?
– Uczę się od najlepszych.
Neil pokręcił głową z rozbawieniem i kiwnął na mój kieliszek, zaczynając tłumaczyć zasady. Po kilku minutach wszystko stało się dla mnie jasne, więc zaczęliśmy pierwszą rundę.
– Nigdy przenigdy nie byłem na diecie. – powiedział Mason, grzebiąc ręką w misce z chipsami.
– Kurwa, to akurat widać. – parsknął Christian, siedząc prosto na krześle.
Neil zaśmiał się, ale również nie tknął swojego alkoholu. Fakt, że wszystkie dziewczyny sięgnęły po kieliszki, lub w przypadku Nancy, po szklankę z sokiem, nikogo nie zdziwił.
– Nigdy przenigdy nikogo nie pobiłam... – Rachel zachichotała pod nosem.
– Amatorszczyzna. – rzucił Christian, wlewając sobie wódkę do ust.
Neil i Mason poszli w jego ślady i żaden nawet się nie skrzywił od palącego trunku. Nancy również chwyciła za szklankę.
– Poważnie? – uniosłam brwi, nie kryjąc zdziwienia.
Prędzej podejrzewałabym Astrid lub Rachel niż słodką Nancy.
– To było dawno temu, jeszcze w rodzinie zastępczej.
– Ile miałaś lat?
– Nie pamiętam, może piętnaście.
That's my girl. – zaśpiewał Neil z zadowoleniem.
Przejechałam sobie dłonią po twarzy, czekając na następną kolejkę.
– Nie napijesz się? – szturchnął mnie Christian.
– Dlaczego?
– A to? – podsunął mi rękę, na której wciąż miał bliznę po moim ugryzieniu.
Przypomniałam sobie, jak porwał mnie spod sklepu i wydało mi się to tak absurdalne, że aż wybuchłam śmiechem.
– Ugryzienie to nie pobicie. – pokręciłam głową i oparłam mu głowę na ramieniu.
– Nigdy przenigdy nie płaciłam za seks. – odezwała się Astrid.
– Czekaj, czy to nie jest runda dedykowana facetom? – rzuciła Rachel. – Są w ogóle męskie prostytutki dla kobiet?
– Są. – zachichotała Nancy. – Ale ja też nie korzystałam z ich usług. – wzruszyła ramionami, odsuwając od siebie szklankę z resztką soku.
Mężczyzna, na którym się podpierałam lekko się spiął, czym bardzo mnie rozbawił, ale nie dałam tego po sobie poznać. Starał się palić głupa i pewnie liczył, że kolejka szybko przeminie, gdy nagle przemówili jego dwaj kompani z IQ niewiele wyższym od meduz, które nie posiadają nawet mózgu:
– Christian. – zawołali chórem.
– Co?
– Chyba zapomniałeś się napić? – zasugerował Neil, poruszając zabawnie brwiami.
Mężczyzna zgromił go wzrokiem, a ja zaśmiałam się na głos, ściągając na siebie jego uwagę. Christian westchnął zrezygnowany i sięgnął po kieliszek, również delikatnie się uśmiechając, jakby mu ulżyło, że nie rozkręcę afery o jego dawne kontakty z paniami lekkich obyczajów.
Podobała mi się ta zabawa.
Nie wiem jak długo graliśmy, ale brzuch bolał mnie od histerycznego śmiechu, a w dodatku cholernie kręciło mi się w głowie.
Z czasem faceci zaczęli mówić banalne rzeczy, by mogli pić praktycznie non stop. Opróżnili jedną butelkę, a gdy byliśmy przy końcówce kolejnej, byli już mocno wcięci.
A raczej bardzo mocno, jak szybko się okazało.
– Nigdy w życiu nie spałem z nikim, kto należy do Malbatu. – pstryknął palcami Neil i zwrócił się do Rachel, ściszając głos: – I to się nie zmieni. – wybełkotał pijackim głosem.
– Odwal się, świrze. – kobieta pokazała mu środkowy palec, zakładając włosy za ucho.
Zachichotałam, a później razem z Christianem wlaliśmy sobie do gardeł procenty. Po takiej ilości alkoholu, zapomniałam czym było skrępowanie.
Już mieliśmy przejść do kolejnej osoby, gdy nagle Mason przysunął do siebie kieliszek i opróżnił go jednym haustem.
Wszyscy otworzyliśmy szeroko oczy, rozległy się okrzyki zaskoczenia i wybuchy śmiechu. Przez całe te poruszenie ledwo usłyszałam słowa przyjaciela:
– Co jest? – zarechotał Neil. – Jaja sobie robisz?
– I nic nam nie powiedzieliście? – Christian popatrzył na Masona, a później przeniósł zdziwione spojrzenie na Rachel i Astrid. – Która z was? – zapytał wesoło. – A może Ashley? Spałeś z nią? – znów zwrócił się do kumpla.
Z napięciem czekałam na odpowiedź mężczyzny lub przyznanie się którejś z dziewczyn, ale cała trójka milczała. Byłam tak pijana, że musiałam się cholernie skupić, obserwując tężejącą twarz Neila. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, dopóki nie powiodłam oczami za jego wzrokiem. Gapił się na... Nancy, która drżącą ręką przyciągała do siebie szklankę z sokiem.
Patrząc bratu w oczy uniosła ją do ust i przechyliła, upijając maleńki łyczek.
O cholera.
Neil zacisnął pięści i popatrzył na Masona. Później znów na Nancy. I znów na Masona.
Zakręciło mi się w głowie.
Następnie wbił spojrzenie w brzuch kobiety.
Zamarłam.
Na końcu zerwał się z miejsca, wciągnął gwałtownie powietrze i gapił się na przyjaciela w taki sposób, że gdyby miał w oczach lasery, Mason już dawno leżałby z wypaloną dziurą w głowie.
– Ty chuju. – wysyczał tak wzburzonym głosem, że prawie się zakrztusił.
Dopiero teraz pozostali skupili na nim swoją uwagę, wpatrując się w blondyna z uniesionymi brwiami. Jeszcze nie rozumieli o co chodziło, ale Neil śpieszył z wyjaśnieniem:
– Zrobiłeś bachora mojej siostrze...

MALBAT TOM 2Where stories live. Discover now