Rozdział 26

3.5K 182 8
                                    


Alice

– To jakiś koszmar... – wyszeptałam z niedowierzaniem, wpatrując się w resztki pokruszonego lodu, które dryfowały na spokojnej wodzie sadzawki.
Staliśmy nad brzegiem i przez dłuższy czas milczeliśmy, ale ja wiedziałam, że wszyscy myśleliśmy o tym samym. Wreszcie Christian poruszył się nerwowo i zdecydował się zadać pytanie, które zapewne przewijało się w każdej głowie:
– O co tu, do cholery, chodzi?
– Nie wiem. – Mason wzruszył ramionami, nie odwracając wzroku od ciała kobiety.
Automatycznie zerknęliśmy na Nancy, która bądź co bądź, była panią tego domu, jednak przyjaciółka wyglądała na tak zszokowaną i obrzydzoną, że nikt nawet nie próbował podpytywać ją o cokolwiek związanego z tą makabryczną zbrodnią. Wystarczyło spojrzeć na jej załzawione, szeroko otwarte z przerażenia oczy, by wiedzieć, że Nancy nie miała pojęcia o zwłokach w ogrodzie.
Wciągnęłam powietrze przez nos i wypuściłam ustami, by nieco się uspokoić. W mojej karierze widziałam już wiele strasznych i chorych rzeczy: trupy bez głów, zgwałcone, okaleczone kobiety, wisielce, topielce, ciała w przeróżnych etapach rozkładu i wiele innych, jednak czegoś takiego nie wyobrażałam sobie nawet w najgorszych koszmarach.
– Postarajmy się myśleć racjonalnie. – odezwała się Astrid, masując czoło dłonią. Ręka jej się trzęsła, ale próbowała ukryć zdenerwowanie.
– Mamy cholerne zwłoki w stawie. – prychnął Neil, chodząc w tę i we w tę. – I to nie takie... zwykłe zwłoki. – sprecyzował, a my wszyscy wiedzieliśmy o co mu chodzi.
Śniadanie podeszło mi do gardła.
– Od jak dawna tu pływa? – wtrącił Christian, a gdy nikt nie odpowiedział, bo przecież nie mieliśmy bladego pojęcia, zwrócił się do Nancy: – Kiedy ostatni raz schodziłaś do brzegu?
– Nie pamiętam... – zamyśliła się chwilę, zaciskając poły wełnianego swetra. – Chyba jesienią? Tak, jakoś na początku października.
– Mamy grudzień. – stwierdził Mason. – Więc możemy założyć, że przez te wszystkie tygodnie ciało tej kobiety znajdowało się pod wodą?
– To miałoby sens. – Christian podrapał się po brodzie. – Zima w tym roku nie oszczędza. Nawet te kilka miesięcy temu w nocy temperatura na pewno była na minusie.
– I co? Ktoś nie miał miejsca w lodówce, więc ukrył zwłoki w zimnej wodzie? – Rachel przechyliła głowę.
– Nie ktoś, tylko Edmund.
– To dość mocne oskarżenia. – odchrząknął Mason. – Jeszcze biorąc pod uwagę to co stało się z tą biedaczką. – kiwnął głową na zamordowaną kobietę.
– A kto inny mógłby ukryć tu truchło?
– Może ci sami ludzie, którzy zabili Edvarda, a później zaatakowali nas. – podsunęła Astrid.
– Więc ta strzelanina mogła być po to, żeby nas stąd przepędzić? Żebyśmy nie odkryli ich tajemnicy?
– Wszystko to jest ostro popieprzone. – stwierdził Neil, zakładając ręce na piersi. – Ktoś zamordował tę dziewczynę, zrobił jej te... – zatrzymał się na chwilę, wlepiając wzrok w zmasakrowane ciało. – ...te wszystkie rzeczy, później włamał się do ogrodu Edmunda, ukrył ciało, a parę miesięcy później wrócił, żeby zabić gospodarza? Nie wydaje wam się to trochę popierdolone?
– Dobra, to brzmi idiotycznie. – westchnęła Astrid. – Nancy, może spróbowałabyś... – przełknęła ślinę. – Trochę przyjrzeć się tej kobiecie? Może coś sobie przypomnisz? Na przykład, że kiedyś była u was w domu albo coś...
– Żartujesz sobie?
W pełni rozumiałam oburzenie Nancy, bo identyfikacja zwłok była bardzo ciężka z wiadomego powodu... Mimowolnie spojrzałam na sine zwłoki, które wypłynęły na brzeg i zatrzymały się na mokrym piasku.
Młoda dziewczyna wyglądała, jakby była przedmiotem jakiegoś chorego eksperymentu. Jej usta zostały zaszyte czymś, co przypominało cienki drut, a przy pustych oczodołach znajdowały się podłużne ślady świadczące o tym, że to nie szczury wodne dobrały się do zwłok, a ktoś wydłubał jej gałki oczne jakimś ostrym narzędziem jeszcze przed porzuceniem ciała na posesji.
Była rozebrana, a na jej brzuchu znajdowało się pionowe rozcięcie, które po takim upływie czasu wyglądało, jakby zgniła skóra żyła już własnym życiem. Gdyby nie fakt, że woda w stawie była lodowata, prawdopodobnie z wnętrza kobiety wypełzałyby tłuste larwy, a fetor uniemożliwiłby nam swobodne stanie nad martwą kobietą.
Nie byliśmy ekspertami, ale rozległa rana na brzuchu nie została zrobiona przez przypadek. Już na pierwszy rzut oka było widać, że ofiara została częściowo wypatroszona. Nie wszystko zostało usunięte, ale z pewnością brakowało kilku organów. Przełknęłam ślinę i w panice rozejrzałam się po zarośniętym chaszczami brzegu, jakbym co najmniej miała natrafić wzrokiem na kawałek jelita czy żołądka.
– Porzygam się, kurwa. – odezwał się Neil, jakby czytał mi w myślach.
Cóż, nie sposób było się z nim nie zgodzić. Mi też zbierało się na mdłości, lekko mówiąc. Gdyby nie to, że intensywnie się nad czymś zastanawiałam, prawdopodobnie już dawno puściłabym pawia.
Jednak pewna rzecz nie dawała mi spokoju...
– Kto mógłby dopuścić się czegoś takiego? – Rachel pokręciła głową. – Ta laska ma rozpruty brzuch...
– Co ty nie powiesz. – blondyn skrzywił się lekko. – Ale chyba gorsze są te usta... Cholera, ktoś kto ją dorwał jest niezłym psycholem.
– Dobra, słuchajcie. – odezwała się Astrid zdecydowanym głosem. – Musimy się skupić. I przyjąć jedną, najbardziej prawdopodobną wersję.
– Kilka miesięcy temu ktoś zamordował ofiarę i ukrył jej zwłoki w stawie. – zaczął Christian. – Później pozbył się Edvarda, który mógł być świadkiem i zorientował się, że w willi jesteśmy jeszcze my. Postanowił nas przestraszyć i sprawić, że się stąd wyniesiemy.
– Nie wiem jak was, ale mnie przekonał. – Rachel uniosła rękę. – Spierdalajmy stąd, błagam.
– A co ze mną? To mój dom! Nawet gdybym zamieszkała z Masonem, przecież wszyscy wiedzą, że byłam żoną Eddy'ego. Co mam robić? Zgłosić jego zaginięcie? Uciekać? – kobieta wsunęła palce we włosy i chodziła nerwowo po trawie pokrytej lekką warstwą śniegu.
Cholera, cała sprawa była coraz bardziej pogmatwana, a w najgorszej sytuacji faktycznie była biedna Nancy.
– Spokojnie, wróćmy do domu i tam zastanówmy się, co dalej. – Astrid próbowała panować nad emocjami, ale słabo jej to wychodziło. – Na razie Christian doszedł do pewnej teorii, która...
– Jest błędna. – odezwałam się bezwiednie i dopiero, gdy wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem, uświadomiłam sobie, że zabrałam głos.
– Dlaczego?
– Ponieważ martwa kobieta nie mogła znajdować się w tym stawie przez tak długi czas. Jej zwłoki są już w stanie konkretnego rozkładu.
– Co z tego? – Nancy obserwowała mnie w skupieniu.
– W zimnej wodzie bakterie gnilne rozmnażają się bardzo słabo i zanim ciało w ogóle zdąży zgnić, następuje saponifikacja.
– Co ty tam pierdolisz, pani policjantko? – Neil uniósł brwi.
– To taki proces, który rozpoczyna się po około sześciu tygodniach, gdy ciało znajduje się pod wodą i nie ma dostępu do powietrza. – wyjaśniałam cierpliwie.
– Skąd o tym wiesz? – Rachel wyglądała na zszokowaną. Kiwała głową z uznaniem, patrząc to na mnie, to na zmarłą kobietę.
– Przez te wszystkie lata w policji miałam do czynienia z topielcami. – wzruszyłam ramionami. – Nie jestem prokuratorem ani lekarzem medycyny sądowej, ale trochę się na tym znam...
– No, no. – Christian uśmiechnął się lekko, bo na większe zadowolenie nie mógł sobie pozwolić, gdyż ciągle staliśmy nad brzegiem tego pieprzonego stawu. – Mów dalej.
– Przeobrażenie tłuszczowo – woskowe polega na pośmiertnej przemianie tkanki tłuszczowej w takie żółtobrunatne masy, które zazwyczaj są widoczne w miejscu tkanki podskórnej, ale niekoniecznie, bo może wystąpić też w innych...
– Czekaj. – ucięła Astrid. – Mówisz, że nasza ofiara nie ma czegoś takiego?
„Nasza ofiara" to cholernie słabe określenie, ale postanowiłam tego nie komentować.
– Martwa kobieta zaczęła gnić już wcześniej. – stwierdziłam nad wyraz pewnie i dodałam szybko, by nikt nie miał wątpliwości o co mi chodzi: – W zupełnie innych warunkach. Na pewno nie w lodowatej wodzie.
– Kurwa, więc ktoś podrzucił tu ciało jakoś niedawno?
– Na to wychodzi.
– Ale kiedy? – Nancy wyglądała na tak zdezorientowaną, że aż zrobiło mi się jej szkoda.
– Nie wiem. – odparłam. – Pewnie kilka dni temu, sądząc po cienkiej warstwie lodu.
– Może podczas strzelaniny? – rzuciła Astrid.
– Ale cyrk. No nie wierzę, że to się dzieje. – Christian odchylił głowę do tyłu i zakrył twarz dłońmi. – Po co to wszystko, do chuja?
– No właśnie... – zaczęłam dość tajemniczo. – Zastanawiam się nad pewną kwestią.
– Jaką?
– Nie jestem specjalistką, ale moim zdaniem to ciało jest pozbawione większości organów, które mogłyby zgnić i wytwarzać gazy gnilne, powodujące wypchnięcie zwłok na powierzchnię. Ta dziewczyna ma głęboką dziurę w brzuchu...
– Więc sugerujesz, że...
– Już mówiłam, nie znam się na tym aż tak dobrze, ale...
– Ale ta laska powinna znajdować się gdzieś na dnie stawu? – dokończył Neil.
– Podejrzewam, że ktoś... – aż wzdrygnęłam się na własne słowa. – ...wsadził w nią coś, co wypycha ją z wody.
– Ja pierdolę. – blondyn oparł się dłońmi o kolana i schylił głowę. – Ale po co?
– Żebyśmy ją znaleźli.

MALBAT TOM 2Where stories live. Discover now