Rozdział 7

3.2K 179 3
                                    

Alice

  Drzwi otworzyły się z ogromnym hukiem, zupełnie jakby ktoś specjalnie pieprznął nimi o ścianę. I przypuszczam, że tak właśnie było, bo w progu stanął Neil z niezbyt przyjemną miną.
– Od kilkudziesięciu minut stałem pod bramą. – mruknął bez powitania. – Nie odbierałaś, a ten twój Edmund nie raczył mi otworzyć.
– Edvard.
– Co za różnica. – mężczyzna przymrużył oczy, by jeszcze bardziej obnieść się ze swoim niezadowoleniem, a później przeniósł spojrzenie na nas i od razu się rozpogodził.
– Miałam wyciszony telefon, a Eddy pracuje. Przecież nie kazałby ci specjalnie czekać.
– Eddy. – prychnął prześmiewczo, podchodząc do kanapy, którą zajmowaliśmy. Rozsiadł się wygodnie obok Christiana i dopiero wtedy przyjrzał się dokładniej naszym spiętym twarzom. – Co z wami? Nie cieszycie się, że znów się spotykamy? – rzucił lekko, chcąc rozładować atmosferę, która była tak gęsta, że można by ją pokroić nożem.
– Musimy porozmawiać. – pierwsza odezwała się Nancy, gładząc biały materiał sukienki.
Na tle marmurów i jasnych ścian wyglądała niczym porcelanowa laleczka. Zadbane blond włosy układały się, jakby dopiero wyszła od fryzjera, blada cera zlewała się z nowoczesnym wnętrzem, a drobne ciało wydawało się wręcz kruche. Od czasu, gdy widzieliśmy ją po raz ostatni bardzo schudła. Może nie wyglądała na przesadnie i niezdrowo wychudzoną, ale nie dało się nie zauważyć utraty kilku kilogramów, choć już wcześniej Nancy była szczupła jak osa.
Gdy zaczęła nerwowo wykręcać palce, Neil popatrzył na nią z powagą.
– Co się stało?
– Dziś będziemy mieć gości. – wymamrotała cicho, jakby liczyła na to, że brat nie zrozumie jej słów i nie będzie drążył tematu.
Tak się jednak nie stało, bo mężczyzna oczywiście od razu się zirytował, rozkładając ręce.
– Nic nie rozumiem, młoda, co ty tam pieprzysz pod nosem.
Kobieta wzięła głęboki wdech, przenosząc spojrzenie na brata. Popatrzyła mu głęboko w oczy i wyraźnie, głośno i z ogromną precyzją wypowiedziała słowa, które sprawiły, że poczułam się jakby ktoś kopnął mnie w brzuch, powodując zamroczenie i mdłości:
– Dziś będziemy mieć gości. Przyjedzie Rachel.
Christian zesztywniał, a ręka, którą przeczesywał sobie włosy zawisła w powietrzu. Ja uchyliłam usta w dziwacznym grymasie, bo nie potrafiłam zapanować nad mimiką twarzy. Oczy rozchyliły się na skutek szoku, brwi powędrowały do góry, ale jednocześnie odczuwałam niesamowity przypływ adrenaliny, gorąca i radości, której nie mogłam zahamować. Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy dobrze zrozumiałam, jednak mężczyźni wyglądali równie idiotycznie, jak ja, więc wiedziałam, że informacja Nancy na wszystkich zrobiła piorunujące wrażenie.
– O czym ona mówi? – Neil zwrócił się do nas. – Co ty gadasz, do cholery? – tym razem patrzył na siostrę.
– Dziś przyjedzie Rachel.
– To niemożliwe. – wyszeptałam, zasłaniając usta ręką.
Rachel! Boże, to nie działo się naprawdę. Kolejna osoba, o której wręcz nie mogłam przestać myśleć. Czerwonowłosa torpeda, która wzięła mnie pod swoje skrzydła i zdradziła obrzydliwe tajemnice Malbatu, jeszcze zanim te wypłynęły na światło dzienne. Była dla mnie niczym starsza, bardziej doświadczona siostra, która pomagała mi raczkować w tym dziwacznym świecie.
– Jakim, kurwa, cudem? – Christian przyłożył sobie dłoń do skroni, próbując wszystko poukładać w głowie, choć było to praktycznie niemożliwe, bo Nancy nie śpieszyła się z wyjaśnieniami.
– Miałaś kontakt z Rachel? – zgadywał Neil. Kobieta pokręciła głową. – Ale trzy lata temu wymieniłyście się numerami telefonów, tak? – ciągnął dalej, ale gdy ponownie otrzymał nieme zaprzeczenie, zerwał się na równe nogi i wyrzucił ręce w powietrze. – No więc co, do cholery?!
Cierpliwość Neila właśnie się skończyła. Cóż...I tak dobrze się trzymał.
– Pozwól mi wyjaśnić. – Nancy schowała twarz w dłoniach, bo nie był to jeszcze koniec bomb, które miała zamiar zrzucić na brata. Ta jedna, o imieniu Rachel, spowodowała tak niebezpieczny wybuch, że aż bała się wspominać o kolejnej.
– Mów. – powiedział nienaturalnie spokojnym głosem, co było jeszcze gorsze od jego wrzasków. Neil nie powinien hamować uczuć, bo zawsze kończyło się to erupcją emocjonalnego wulkanu. Eksplozja była już na wyciągnięcie ręki. – Jak skontaktowałaś się z Rachel?
– Poprzez Masona. – odparła.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Liczyłam oddechy, lecz nie swoje, a Neila. Wolałam się upewnić, że nie zemdleje, bo byłoby naprawdę słabo, gdyby trzeba go było ratować w takim momencie. Biedny, kompletnie się tego nie spodziewał. My z Christianem wiedzieliśmy już o Masonie, niewiele, to prawda, ale przynajmniej coś, a Neil musiał przyjąć na klatę aż dwie rewelacje od Nancy jednocześnie.
Jeżeli informacja o Rachel nie wbiła go w ziemię, ta o Masonie już to zrobiła. I to dosłownie.
Nie stracił przytomności, ale styki w jego mózgu widocznie poluzowały się na tyle, że straciły możliwość panowania nad nogami. Mężczyzna padł na kolana, a ręce puścił bezwładnie wzdłuż tułowia. Zbladł na tyle, że zdecydowałabym się uchylić okno, jednak te w ekskluzywnej willi można było otworzyć tylko za pomocą pilota.
– Co. Ty. Mówisz. – udało mu się wychrypieć przez zaciśnięte gardło. – Rozmawiałaś z Masonem?
– Tak.
– Przez cały ten czas miałaś do niego numer telefonu?
– Tak.
Nancy obrała słuszną taktykę. Odpowiadała na pytania, dając mężczyźnie czas na połączenie wszystkich faktów, zamiast wylać mu na łeb kubeł ze wszystkimi informacjami na raz.
– Widziałaś się z nim?
– Tak.
– Ja pierdolę.
– Mhm.
– Więcej niż raz?
– Co?
– Widziałaś się z nim więcej niż jeden raz?
– Tak.
– Ja pierdolę, kurwa.
– Mhm, mhm.
– Ile razy?
Nancy zerknęła na mnie w poszukiwaniu ratunku, ale ja przecież nie mogłam jej pomóc, bo sama o niczym nie wiedziałam. Podniosłam się delikatnie, zbliżając do kobiety i położyłam jej dłoń na drżących rękach. Chociaż tyle mogłam zrobić i tyle najwyraźniej wystarczyło, bo podniosła głowę i powiedziała:
– Mason to wspólnik Edvarda.
– Co? – tym razem odezwał się Christian. Zamarł, patrząc na Neila, który wyglądał, jakby miał puścić pawia na biały, puchowy dywanik, na Nancy, która wyglądała, jakby miała ochotę zrobić to samo i na mnie. Ja wyglądałam... Sama nie wiem jak, ale na pewno niezbyt korzystnie. Szumiało mi w uszach i zaschło w gardle.
Ludzie, z którymi mieliśmy się już nigdy nie zobaczyć tak naprawdę byli bliżej niż sądziliśmy.
– Przez te wszystkie lata miałaś kontakt z Masonem, a on z Rachel, tak? – zapytałam spokojnie, żeby naprowadzić nas na właściwy trop. Faceci byli zbyt zszokowani, by racjonalnie myśleć, więc ten obowiązek przypadł właśnie mnie.
– Tak. – westchnęła, poprawiając nerwowo włosy i ściszyła głos. – Edvard nie wie, że poznałam Masona w Malbacie. Myśli, że to mój dawny znajomy...
– Dlaczego razem pracują? – Neil odzyskiwał powoli zdolność wysławiania się, choć nadal brzmiał, jakby coś go przejechało.
– Sam wiesz, jak było. Początki były cholernie trudne, wylądowaliśmy w Szwecji bez pracy, bez znajomości języka...
– Każde z nas startowało z tego samego miejsca. – rzucił Christian, brzmiąc na naprawdę zirytowanego. – Upierdalaliśmy się po łokcie, żeby jakoś przeżyć, a wy przez cały ten czas prowadziliście wspólny biznes? Żartujesz sobie?
– Nie chciałam, żeby tak wyszło! – jęknęła, ale szybko dodała szeptem: – Przepraszam...
Fakt, że ukrywała tę rozmowę przed przyszłym mężem kompletnie mi się nie podobał, ale postanowiłam zachować to dla siebie. Nie był to czas na rozmowy na tak błahe tematy. Jeżeli Nancy chciała zataić coś przed Edvardem, najwyraźniej miała jakiś powód.
– Czym się zajmują? – warknął Neil, kręcąc głową.
Widziałam w nim złość, zdezorientowanie i coś, co zdecydowanie było najgorsze, bo wręcz łamało mi serce- rozczarowanie.
– Nie wiem. – odpowiedziała Nancy, przejeżdżając dłonią po pobladłej twarzy.
Neil prychnął, a jego lodowaty głos zabrzmiał w salonie:
– Przepraszam, że śmiałem zapytać własną siostrę o to, czym zajmuje się jej mąż. – podniósł się z kolan, rzucając jej spojrzenie pełne bolesnych emocji, które rozsadzały go od środka. – Zapomnij o tej rozmowie, nie było tematu.
– Naprawdę nie wiem, przysięgam. Przecież bym ci powiedziała!
– Jakoś nie wspomniałaś o tym, że, kurwa, regularnie widujesz się z Masonem!
– Nie chciałam cię w to mieszać... Sam wiesz, że było to niebezpieczne.
– To prawda. – włączył się Christian. – Narażaliście nas wszystkich na cholerne niebezpieczeństwo. Astrid nie bez powodu zabroniła nam się spotykać!
– Wytykasz mi to? – kobieta po raz pierwszy podniosła głos, a ja dostrzegłam w niej dawną, charakterną Nancy, a nie porcelanową gównianą figurkę. – Przypominam ci, że to nie ja wysłałam smsa do Neila!
– To akurat było zwykłe nieporozumienie z udziałem matki Alice!
– Jasne! – wyrzuciła ręce w powietrze i zerwała się na równe nogi. Zaczęła chodzić w tę i z powrotem, zaciskając pięści. – Zrzućcie całą winę na mnie! Myślicie, że mi było łatwo?!
– Podczas gdy ja harowałem, by utrzymać rodzinę, ty żyłaś sobie w tej willi jak pierdolona księżniczka!
Nancy zatrzymała się i zacisnęła usta w prostą linię, a jej oczy zabłyszczały od łez.
– Wiesz co, Christian? – z trudem przełknęła ślinę, uniosła głowę i ciągnęła łamiącym się głosem: – Każdy z nas musiał się poświęcić, żeby jakoś przetrwać. Mam nadzieję, że mimo wszystko byłeś szczęśliwy z Alice i Liamem. – popatrzyła na mężczyzn, pozwalając, by jedna łza spłynęła jej po policzku. – Bo ja nie byłam.

MALBAT TOM 2Where stories live. Discover now