Rozdział 38. Dima

4.9K 229 26
                                    

Miałem ochotę rozszarpać temu komuś krtań, zniszczyć wszystko, co kochał. Moja żona była delikatną i kruchą kobietą, którą obiecałem chronić, poświęcając nawet swoje własne życie. Ktoś kto wpakował w tą jebaną paczkę trupa grubo za to zapłaci. Nigdy nie widziałem jej tak przestraszonej chociaż w sytuacjach stresowych była genialną aktorką. Teraz widziałem swoją śmiertelnie przerażoną Śnieżkę, która nigdy nie widziała czegoś takiego na żywo. Dla mnie nie było to nowością. Sam zabijałem, okaleczałem, groziłem.
Ona nigdy nie miała tego do chuja, doświadczyć, a nawet gdyby to miałem być przy niej. Jednak mnie nie było, a w dodatku rano zachowałem się jak zwykły chuj. Nie byłem na nią zły, że się napiła, była dorosła, a ja byłem jej mężem, nie panem. Nie potrafiłem zapanować nad gniewem po akcji, w której zginęło dziecko. Pieprzony Chińczyk wziął dzieciaka jako przynęte.

Trzymałem ją w ramionach tak mocno, jakby ktoś miał mi ją zaraz zabrać. Naprawdę nie wiedziałem, w którym momencie stała się dla mnie tak ważna i nie miałem zamiaru tego ukrywać. Była dla mnie jak tlen. Jej ciało trzęsło się, cała dygotała.

– Jestem przy tobie – szeptałem jej do ucha.

– Możemy iść do łóżka? – zapytała niepewnie. Skinąłem głowa i chwyciłem ją delikatnie. Była lekka jak piórko. Gdy wszedłem do naszej sypialni położyłem ją na łóźku. Zrzuciłem z siebie tylko marynarkę i położyłem się obok niej, od razu przyciągając ją do siebie.

Słyszałem jej nierówny oddech, który w ślimaczym tempie się uspokajał. Skuliła się, by po chwili bardziej wtulić się w moje ciało.

– Nie dam ci nigdy zrobić krzywdy – odparłem miękko. Byłem cholernym szczęściarzem, że miałam przy sobie tak czułą, pomocną i piękną kobietę. Była dla mnie idealna, taka jaka była. To zaaranżowane małżeństwo zdecydowanie uratowało mnie od przepaści i będę dzielnie czekał aż ona odwzajemni moje uczucia. Choć byłem twardym sukinsynem to nie wstydziłem się kochać ani czuć.

– Wiem – odparła cicho. Gdybym tylko tam był, nie otworzyłaby tego.

– Dowiem się kto podłożył tam tego trupa. Uwierz mi kochanie, będzie tego żałował – spojrzała się w moje oczy. Czułem, że niepewnie chciała zaprotestować. Chciałem, by nasze dzieci kiedyś odziedziczyły po niej kolor oczu. Spokojny, a zarazem z wigorem. Piękny odcień kabaltowy.

– Wiem jak działa nasz świat. Nie odpuścisz, znam takich mężczyzn jak ty – dobrze o tym wiedziałem. Choć była tak delikatna, wychowała się w tym świecie.

Pośród mężczyzn, którzy przynosili do domów krew swoich wrogów. Niektórzy nie szanowali kobiet, być może nawet mojej żony. Aczkolwiek w jej rodzinie kobiety, były bardziej szanowane niż w Bratvie. Były jak damy, ale nie były niezależne. Kobiety Bratvy miały więcej swobody. Lubiły pyskować, stawiać na swoim za to Lorena nigdy, by tego nie zrobiła. Chociaż chciałem bardzo zobaczyć jak pokazuje pazurki. Nie chciałem też, by zmieniała się na siłę. Jednak, to mógłby być ciekawy widok, wart zapamiętania.

– Mógłbyś nauczyć mnie samoobrony? Chciałabym też umieć strzelać – zdziwiłem się. Nie chciałem narzekać, wręcz mnie to cieszyło. Uśmiechnąłem się lekko.

– Zrobię to z przyjemnością – odparłem. Wiedziałem, że kiedyś nasza nauka może się jej przydać, taki był nasz świat. Nie chciałbym tego, ale nie mogłem tego wykluczyć.

– Kiedy chcesz zacząć? – zapytałem całując ją w nos.

– Możemy teraz – odparła lekko zafascynowana. Jeśli to miało ochronić ją od ciągłego myślenia o tym, co się stało, to byłem wstanie od razu zabrać ją na ring.

Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now