Rozdział 28. Lorena

6.2K 258 11
                                    

2/3

Odkąd Dima pojechał myślami byłam przy pudełku, które mi dał. Nie mogłam się doczekać aż je otworze, ale jednocześnie się obawiałam. Byłam ciekawa, co takiego wymyślił. Po kolacji włączyłam sobie świąteczny film, by nie zadzwonić za wcześnie i nie zrobić z siebie idiotki. Zatrzymałam film, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Nie pamiętałam imienia Gaja, które widniało na wyświetlaczu. Jednak coś w moim sercu zabolało, gdy zobaczyłam zdjęcie, na którym jestem z obok jakiejś zdecydowanie starszej ode mnie dziewczyny. Obie mamy na sobie świąteczne swetry z Rudolfem i stoimy przy ogromnej choince. Musiałam znać ją przed wypadkiem. Odebrałam niepewnie.
Musiałam jakoś wrócić do poprzedniego życia.

– Cześć Lori, jak tam? Dawno się do mnie nie odzywałaś. Martwiłam się, że coś się stało? – zamurowało mnie. Nagle coś mi się rozjaśniło i w głowie pojawiła się mi kobieta ze zdjęcia. Boże, to moja siostra, Gaja.
Cieszyłam się, że wszystko powoli wraca.

– Cześć, wszystko w porządku – postanowiłam skłamać. Cieszyłam się, że pamiętałam chociaż ją, ale wracały wspomnienia z dzieciństwa i to mnie bardzo radowało.

– Jak tam Australia?

– Jest świetnie, naprawdę.

Porozmawiałyśmy jeszcze trochę, a ja nie wspominałam o wypadku. Nie chciałam jej martwić. Później chwyciłam swoją piżamę i poszłam się umyć. Pierwszy raz od wypadku chciałam zrobić całą pielęgnacje tymi wszystkimi kosmetykami jakie przywiózł mi Dima. Oczywiście omijałam zszytą rane. Na szczęście była w takim miejscu, żd włosy idealnie ją zasłaniały. Byłam za to naprawdę wdzęczna, bo uwielbiałam swoje włosy.

Nałożyłam bezpieczne odżywki, wysmarowałam ciało balsamem. Tęskniłam za takim uczuciem, bo od wypadku zawroty głowy nie pozwalały mi na dłuższe kąpiele, teraz czułam się o wiele lepiej. Wróciłam do łóżka, gdy na zewnątrz było już cicho. Wszędzie praktycznie była cisza, co jakiś czas było słychac pikanie jakiś maszyn lub kroki lekarzy albo pielęgniarek.

Zapaliłam lampkę nocną i niemal zapomniałam o pudełku, gdy zawiesiłam na nim wzrok. Już nie musiałam się powstrzymywać. Chwyciłam wieczko, podniosłam, a gdy zobaczyłam czarny wibrator to minimalnie się usmiechnęłam, ale jednocześnie chciało mi się śmiać. Tylko on mógł wymyślić takie coś. Na pewno nikt o zdrowych zmysłach. Ze śmiechem i polepszonym humor zadzwoniłam na kamerkę tak jak prosił. Odebrał, ale swoją miał wyłączoną.

– Jesteś niemożliwy – wyszeptałam.

– Ja tylko dbam o swoją żonę. 

– Więc drogi mężu, wytłumacz mi jak ty to sobie wyobrażasz – odparłam.

– Otóż droga żono, gdybyś przeczytała instrukcję, byś się dowiedziała, ale z przyjemnością ci to wytłumacze. Wibrator jest połączony z aplikacją, do której mam dostęp. Będę regulował obroty, szybkość i wszystko do czego nie masz dostępu. Jesteś poddana mi, Śnieżko. Jest cichy, więc jedyne o co musisz się martwić, to to, by nikt nie usłyszał ciebie – kusiło mnie to, ale do cholery byłam w szpitalu.

– Co jeśli ktoś tu wejdzie?

– Nikt tu nie wejdzie. Dopilnowałem tego – wciąż mnie to nie przekonywało, choć było bardzo pociągające.

– Zrób to, jeśli tylko tego chcesz.

– Sprowadzasz mnie na złą drogę – odparłam cicho.

– Decyduj Śnieżko – wypuściłam głośno powietrze. Wstałam i zasunęłam rolety. Chyba zdecydowałam.

– Chyba już wiem jaka jest twoja decyzja – odparł.

– Połóż się na łóżku i rozchyl nogi – zrobiłam dokładnie to, co powiedział.

Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now