Rozdział 17. Lorena

6.4K 331 109
                                    

Dima zaparkował przed nieznaną mi restauracją, a raczej pubem pośrodku praktycznie niczego. Z dala był widok na zamarznięte jezioro, po którym widać było, że ludzie jeździli na łyżwach za dnia.
Na małym parkingu stało kilka auto widać było, że wiekowych.

– Gdzie my jesteśmy?– zapytałam, bo naprawdę nie wyglądało mi to na miłe miejsce.

– Gdy byłem małolatem i rodzice mieszkali jeszcze w Petersburgu często chodziłem tu na wagary. Mają zajebiste zapiekanki – zdziwiłam się, bo wyglądaliśmy tu niemal dziwacznie. Ja byłam w pięknej sukni i miałam obcasy, a on był w garniturze. Postanowiłam zaryzykować, bo może wreszcie pierwszy raz się przede mną otworzył.

– Nie chodziłam na wagary – powiedziałam szczerze.

– Piękna dziewczyna z idealnego domu? – zapytał się, ale jakby stwierdził. On już miał o mnie zdanie, a mnie nie znał. Taka była prawda.

– Mężu, może że zechciałbyś mnie w końcu poznać? – zapytałam w przypływie odwagi. Sama chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej, to był idealny moment, bo on sam zrobił ten pierwszy krok, na który tak czekałam.

– Więc droga żono, jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytał po czym wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Miał zadziwiająco dobry humor. Pierwszy raz czułam się przy nim tak swobodnie.

– Fioletowy i czerwony, a twój ? –  złapałam go za rękę, a ten po drewnianych schodach poprowadził mnie do pabu.

– Nie mam ulubionego koloru, Śnieżko – próbowałam ukryć zdziwienie. Śnieżka. To było urocze.

– Śnieżko? – zapytałam, gdy otworzył mi drzwi. Dotarły do mnie śmiechy i rozmowy mężczyzn.

– Przypominasz mi ją, tylko włosy masz inne – odparł. Pub był w kształcie prostokąta. Jedna z większych ścian miała duże okna, na drugiej był długi, drewniany bar. Przy oknach stały masywne stoły z drewna, przy których siedziało dużo mężczyzn. Niektórzy z kobietami inny sami.

– Dima dawno cię u nas nie było! – powiedział mężczyzna za barem w koszuli w kratę, która opinała jego duży brzuch. Dima pomógł mi usiąść na jednym z krzeseł.

– Masz rację, stary – Dima podał mu rękę.

– Poznaj moją żonę, Jack – Jack uniósł brwi w zdziwieniu.

– O! Słyszałem pogłoski na mieście, ale nie chciało mi się wierzyć. Mam nadzieję, że go w końcu utemperujesz – puścił mi oczko, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.

– Jack z Ameryki jestem, tak mnie nazywają – zaśmiał się. W pubie było ciepło, na szczęście, a ja czułam się tu całkiem dobrze.

– W takim razie ja jestem Lorena z Włoch, ale mieszkałam w Ameryce – zaśmiałam się bez stresu. Chyba pierwszy raz od ślubu. Czułam na sobie wzrok Dimy, który mnie obserwował, ale nie przeszkadzało mi to.

– Dobra, co chcecie? Zamówienie na koszt firmy! – krzyknął.

– Co byś chciała? – zapytał mnie Dima sięgając po menu. Bez zastanawianie odpowiedziałam :

– Tą twoją popisową zapiekankę – Dima zaśmiał się po czym krzyknął do Jacka, że zamawiamy dwie zapiekanki.

– Anton nie będzie miał do ciebie pretensji, że wyszliśmy wcześniej? – zapytałam szczerze.

– Gdyby ktoś zaczepiał Sarę, zachowałby się tak samo albo i gorzej. Rozumie – skinęłam głową.

– Rozpętałby piekło, zapewne – stwierdziłam sama do siebie.

– Uwierz, zrobiłbym to samo – zapewnił mnie – Żony są dla nas świętością, przynajmniej dla mnie, Antona i Saszy.

Kiwnęłam głową. Przynajmniej nigdy mnie nie uderzy. Akurat w tym mu ufałam. Po prostu to czułam. Obym miała rację. Nie chciałabym, by to okazało się kłamstwem. Jakiś czas później włączono mecz na wielkim telewizorze wiszącym na ścianie. Kelnerki w koszulach roznosiły piwa w wielkich kuflach. Rozmawiałam z Dimą o przyziemnych sprawach, gdy zadzwonił mu telefon. Przeprosił i odszedł na bok.

– Lorena Iwanow? – zapytała barmanka nalewając do kufla piwa. Podniosłam brew. Miała piękne, rude włosy sięgające do pupy i usta pomalowane szminką na krwistą czerwień. Miała czerwoną koszule w czarną kratę. Odsłonięty brzuch i długie, obcisłe, skórzane spodnie i była naprawdę piękna.

– Tak, o co chodzi? – zapytałam.

–  Piwo? – zapytała.

– Nie, dzięki – kiwnęła głową i odeszła. To było dziwne. Przynajmniej nie tego się spodziewałam. Na szczęście Dima za chwilę wrócił, ale wciąż czułam na sobie jej wzrok.

– Zjemy i będziemy musieli wrócić – powiedział. Kiwnęłam głową. Jack na szczęście szybko przyniósł dwie zapiekanki. Nigdy nie jadłam takiego jedzenia, więc byłam jeszcze bardziej podekscytowana.

– Mam nadzieję, że ci zasmakuje. To nie jest nic specjalnego, co prawda – kiwnęłam głową. Chciałam poznać normalne życie, którego nie miałam w Seattle.

Naprawdę mi smakowało, choć to była zwyczajna zapiekanka. Dima zostawił napiwek, bo Jack nie przyjął pieniędzy. Wróciliśmy do samochodu.

– Dziękuję, że mnie tu zabrałeś – powiedziałam szczerze. Zobaczyłam jego uśmiech w lusterku.

– Nie ma za co, Śnieżko. Wystarczająco się dziś najadłaś strachu – odparł. Doceniałam to, naprawdę.

Dotarliśmy do domu Sary i Antona późno w nocy. Byłam już zmęczona i emocje z całego dnia powoli ze mnie schodziły. Dima jeszcze porozmawiał chwilę z Antonem po czym dołączył do mnie w pokoju.
Przez ten dzień czułam się przy nim pewniej. Moje mięśnie nie były tak spięte jak zawsze, co mnie cieszyło. Pierwsza poszłam do łazienki umyć się i zmyć z siebie cały makijaż.

– Naprawdę jest mi miło, że chciałeś poprawić mi humor – powiedziałam wychodząc z łazienki, ale szybko zamknęłam usta, gdy zobaczyłam go nago. Nie miał na sobie nic, a mój wzrok zleciał niebezpiecznie nisko. Odkręciłam się plecami.

– Przepraszam, nie myślałam, że... –  język zaczął mi się plątać, bo cały czas miałam przed oczami ten przyjemny widok.

– Nie musisz się odwracać – powiedział zachrypniętym głosem, a ja poczułam pulsowanie między nogami. Kurczę.

– Och

– Możesz się odwrócić, Śnieżko – to nie był dobry pomysł, bo moje policzki paliły różem. Starałam się nie patrzeć, ale na szczęście Dima poszedł do łazienki, więc widziałam tylko jego apetyczny tyłek. Byłam w takim szoku, że najprawdopodobniej nie zasnę tej nocy, a jutro rano mieliśmy wylot do Australii. Musiałam po prostu się uspokoić i nie myśleć o tym, co stało się przed chwilą i będzie dobrze. Szkoda, że to nie było takie proste.

___________________________________
KarolinaModecka idź ty diable wcielony! To dzięki niej dziewczyny. Możecie Karolinie aka naczelnej błagaczce o rozdział dziękować!

Jak Wam podobał się wypad na zapiekanki? ❣️
Dima już Was ma czy jeszcze nie?





Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Onde as histórias ganham vida. Descobre agora