Rozdział 36. Lorena

4.7K 223 15
                                    

Miałam ochotę się rozpłakać, gdy zobaczyłam kolejną wiadomość, którą pokazał mi mąż. Chociaż mieli mój telefon to on dalej pokazywał mi wiadomości, myśląc że coś sobie przypomnę. Nic nie nadchodziło, a ja byłam coraz bardziej przerażona.

– Spokojnie, kimkolwiek jest ta dziewczyna odbijemy ją – Dima próbował mnie uspokoić, ale marnie mu to wychodziło. Byłam zmęczona tym wszystkim.

– Pojedziemy po tym wszystkim na wakacje? W jakieś ciepłe, egzotyczne miejsce? – zapytałam z nadzieją w głosie. Dima uśmiechnął się niemrawo. Chyba nie był do końca przekonany do tego pomysłu, ale miałam zamiar go przekonać.

– Najpierw niech to wszystko się uspokoi. Później będziemy myśleć – miał rację, ale ja już myślami byłam daleko od tego co się teraz działo. Chciałam podróżować, realizować swoje pasje, a nie bać się o kolejny dzień.

Później zostawiłam Dimę samego w swoim gabinecie. Gdy nalewałam wody do wanny, by się odprężyć zadzwonił mój telefon. Numer nie wyświetlił się, co wydawało mi się dziwne, ale pomimo tego i tak odebrałam.

– Halo – odparłam niepewnie, słysząc tylko kogoś oddech po drugiej stronie słychawki.

– Już myślałem, że nie odbierzesz – usłyszałam czyjś głoś zniekształcony przez program komputerowy. Nie było szans, bym rozpoznała kto był po drugiej stronie.

– Kim jesteś i co chcesz? – zapytałam od razu. Usłyszałam czyjś szyderczy śmiech.

– Jesteś strasznie ciekawska, a to stopień do piekła.

–  Daj mi z nią porozmawiać – nie byłam głupia, wiedziałam że to on.

– Powoli, zrobimy to stopniowo. Tylko masz nie mówić o tym swojemu mężowi inaczej nigdy z nią nie porozmawiasz – później usłyszałam tylko dźwięk, który oznajmiał koniec połączenia.

Nie wiedziałam co zrobić. Musiałam powiedzieć o tym Dimie, ale bałam się, że gdy ten ktoś dowie się, to wtedy ta dziewczyna straci życie. Musiałam grubo zastanowić się nad swoją decyzją. Musiałam jej pomóc, nawet jeśli było to zatajenie przed Dimą takiej informacji. Na ten moment nic nam nie groziło, dostałam tylko telefon. Nie wymagano ode mnie ucieczki z domu ani nic z tych rzeczy.

Westchnęłam, przytłoczona informacjami i wlałam olejek lawendowy do wody. Musiałam chociaż przez moment pozbyć się napięcia ze swojego ciała. Rozebrałam się i zanurzyłam po sam czubek głowy w ciepłej wodzie. To zawsze w jakimś procencie oczyszczało moje myśli. Wtedy, gdy tata przychodził do domu zły, gdy mama targnęła się na swoje życie i gdy Leona zmarła. Próbowałam wszystkiego, by pozbyć się złych, nawracających myśli. Ćwiczyłam jogę, rzeźbiłam z gliny chociaż marnie mi to wychodziło. Próbowałam zapomnieć, robiłam wszystko, by nie sięgnąć po leki.

Wyszłam z wanny, gdy woda zrobiła się zimna, a moja skóra zmarszczyła się. Opatuliłam się dużym, puchatym ręcznikiem i omotałam wzrokiem całą łazienkę. Była minimalistyczna i z chęcią dodałam do niej jakiś pierdółek, ale Dima wiedział, że to skończyłoby się źle.

Wrzuciłam na sobie dresy, zwykłą koszulkę i puchate kapcie, które kupiłam w górach. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc wróciłam do sypialni i chwyciłam książkę "Kod Leonarda da Vinci" lubiłam do niej wracać, gdy nie miałam na nic ochoty. Chociaż czytałam ją po kilka jak nie kilkanaście razy. Zaczęłam od pierwszej strony i zatopiłam się w fabule aż oderwało mnie od niej głośne pukanie do drzwi. Wsadziłam długopis zaznaczając stronę, nie miałam przy sobie zakładki.

– Proszę wejść – odparłam głośniej.
Wyskoczyłam z łóżka. Uśmiechnęłam się nieco, gdy zobaczyłam Inkę, młodą dziewczynę, której Dima dał pracę i dom. Była córką jednej z burdelmam, która zostawiła dziecko przy śmietniku. Pracowała u Dimy, miała za to pracę i mieszkała w osobnym domku dla pracowników. Była o rok młodsza ode mnie, a jej prawną opiekunką była wielokrotnia gosposia Dimy.
Dziewczyna często przynosiła mi posiłki, gdy nie było mnie w jadalni lub pomagała wybrać ubrania.  Chciałam ją do siebie przekonać, ale była cichą dziewczyną. Dima opowiadał mi, że uczyła się zdalnie ze względu na bezpieczeństwo, bo była córką kogoś wyżej postawionego. Traktował ją jak siostrę. Raz słyszałam jak rozmawiała z jedną z kucharek, że marzy jej się wyjechanie na studia za granicę, ale Dima nie był ku temu pomysłowi. Chciałam go do tego pomysłu przekonać. Nie chciałam, żeby dziewczyna żyła pod kloszem, tak jak ja.

Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now