Rozdział 4. Lorena

6.6K 295 21
                                    

Dni mijały kolejno po sobie. Gaja dziś rano wyjechała. Każdy starał się wrócić do normalności, która miała przynieść w końcu upragnione ukojenie. Nie płakałam już tak często. Starałam się wziąć na swoje barki nowy cel. Nie przepłakiwać kolejnych dni i spędzać je na wpatrywaniu się w sufit.

Alessandro bawił się w rogu pokoju swoim samochodem, z którym nigdy się nie rozstawał. Był dla niego jeszcze ważniejszy niż zawsze, bo dostał go od Leony. Danilo wraz z tatą siedzieli w gabinecie i omawiali zapewne tematy dalszego działania.

– Kiedy mama przyjedzie? – z zamysłu wywarł mnie głos chłopca. Zmrużyłam oczy. Jak miałam powiedzieć trzyletniemu dziecku, że jego mama już nie wróci?

– Kochanie – miałam już rozwinąć swoją wypowiedź, gdy do salonu wszedł Danilo. Obrzucił mnie zimnym spojrzeniem. On jako jedyny starał się nie przywoływać Leony we wspomnieniach. Starał się o niej nie myśleć.

– Nie mów mu nic na jej temat – miałam ochotę powiedzieć mu co sądzę o jego sposobie wychowania. Leona była jego matką. Miał prawo wiedzieć. Z jednej strony starałam się go zrozumieć. Miejsce Leony już niedługo miała zastąpić inna kobieta, więc wspomnienia o Leonie nie były zbyt dobre.

– Nie uważasz, że mącisz mu tym w głowie? On ma prawo wiedzieć co się z nią stało. Gdy będzie starszy nie będzie zadowolony, że nie powiedziałeś mu prawdy.

Spojrzał na mnie jakbym była złem nieczystym. Od śmierci mojej siostry stał się gorszy niż zazwyczaj. Zachowywał się jak świr.

– Nie pouczaj mnie. To ja wychowuje swoje dziecko, nie ty. Gdy będziesz miała swoje dzieci ja nie będę wtrącać ci się do ich wychowywania – zacisnęłam usta w wąską linię. Obserwowałam jak mężczyzna bierze Alessandro na ręce i idzie z nim do korytarza, by ubrać mu buty.

W tym czasie z kuchni wyszła mama. W granatowej tunice, jej włosy były związane w ciasnego koka.

– Lori wiesz jaki to ciężki okres dla Danilo. Nie dyskutuj z nim, gdy jest wzburzony. Nie przyniesie to nic dobrego – uśmiechnęłam się lekko. Rodzice nie rozmawiali ze mną jeszcze na temat mojego ślubu, ale wiedziałam, że mój przyszły mąż bardzo na niego naciskał. Nigdy nie podsłuchiwałam rozmów taty, ale tym aspekcie nie mogłam się powstrzymać. Chciałam wiedzieć kim był, znać choć jeden mały szczegół. Jednak tata omijał jego temat przy mnie jakbym była zarazą. Milknął natychmiast, gdy rozmawiał o tym z mamą. Nie chciał mi nic powiedzieć.

– Wiem mamo, ale nie mogę patrzeć i słuchać tego jak on omija jej temat – zobaczyłam w oczach mamy ból. Jej zapewne też to się podobało.

– Tacy są już mężczyźni z naszej rodziny. Nic na to nie poradzisz. Może to jego sposób na powrót do normalności. Nie wiemy tego – do salonu weszła pokojówka, by podlać kwiaty. Jak zwykle ledwo było ją słychać.

– Może masz racje – upiłam łyk Latte Macchiato.

Gdy nagle do salonu wszedł tata poczułam dreszcze niepokoju na plecach. Wśród pokojówek i kucharek krążyły już plotki, że temat mojego ślubu ma powrócić. Sama jeszcze o tym nie wiedziałam i zastanawiałam się ile jest w tym prawdy. Jednak daleko, w głębi serca nie chciałam dowiedzieć się ile czasu zostało mi dotychczasowego życia. Nie pragnęłam małeżeństwa choć byłam na nie jak najbardziej przygotowana. Byłam na nie gotowa, ale go nie chciałam. Byłam przygotowana na najlepszą żonę jaką mój przyszły mąż mógł sobie wyśnić. Perełka pośród czerni. Idealna ozdoba i pani domu, w którym będę czuła się jak więzień. Nie wierzyłam w szczęśliwe, mafijne małżeństwa. W nich zawsze było jakieś "ale". Uczucia w mafii? Były wręcz niedozwolone, a o miłość mogłam tylko śnić.

Pokusa - Szatańska gra |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now