Rozdział XIII

1.3K 37 16
                                    

Po powrocie z Australii zajęłam się regulowaniem mojego zegara biologicznego oraz ogarnianiem wszystkiego co czekało na mnie w Barcelonie. Dziwnie było wrócić do tego miasta po ostatnich wydarzeniach, ale miałam wsparcie Thiago i Alex.
W głowie cały czas miałam te włamanie w Melbourne i bałam się tego co ta osoba może zrobić z tym co znalazła.
Wieczorem wróciłam do swojego mieszkania po całym dniu spędzonym w biurze. Weszłam do klatki i otworzyłam skrzynkę na listy, w której zalegała spora ilość korespondencji.

Pierwsze co zrobiłam po wejściu do mieszkania to usiadłam na kanapie i cierpliwie zaczęłam przeglądać każdy z listów. Z banku, rachunki, reklamy aż w końcu natrafiłam na białą nie zaadresowaną kopertę. Otworzyłam ją od razu i zaczęłam czytać kartkę, która była w środku.

Droga Sofią
Pisze do Ciebie ten list, bo powinnaś wiedzieć co się z nami dzieje. Nigdy nie wybaczymy sobie że odrzuciliśmy cię przez coś co nie było twoją winną. Od 7 lat dziadek choruje na demencję i z dnia na dzień jest co raz gorzej a ja niedawno przeszłam zawał. Jesteś jedyną nasza spadkowierczynią a nie chcemy dać naszej fortuny obcym ludziom dlatego chcielibyśmy spotkać się z tobą jak najszybciej i omówić sprawy z notariuszem.

Twoja babcia
Dolores

No tak pieniądze, kto by się mógł spodziewać. Dziadkowie od strony mojej mamy byli obrzydliwie bogaci a że Tina była ich jedyną córką to po jej śmierci ja odziedziczam pieniądze, których nie chciałam. Nie chciałam mieć do czynienia z tymi ludźmi, którzy znienawidzili mnie za to że pojawiłam się na świecie a potem mieli mnie gdzieś, ale nie mogłam inaczej zrobić. Wiedziałam że muszę się z nimi zobaczyć nie dla pieniędzy. Tylko po prostu jak rodzina. Miałam nadzieję że te spotkanie coś zmieni.
Na dole listu był numer telefonu, wyciągnęłam swoją komórkę i wystukałam ciąg cyfr.
Telefon odebrał mężczyzna, który na pewno nie był moim dziadkiem po głosie miał może z czterdzieści lat prawdopodobnie był asystentem moich dziadków. Umówiłam się na spotkanie w ich willi następnego dnia o godzinie jedenastej.

-W co ja się wjebałam - powiedziałam sama do siebie gdy się rozłączyłam.
Wzięłam prysznic, zjadłam kolację i położyłam się spać.

Od rana chodziłam z ściśniętym żołądkiem ze stresu. Nawet nie zjadłam śniadanie, ubrałam się pomalowałam i pojechałam pod umówiony adres jak się domyślam rezydencji moich dziadków.

Zaparkowałam przed wielkie białym budynkiem na wzgórzu Barcelony. Stosunkowo z mojego mieszkania było blisko pomyśleć jakby to wyglądało gdyby nie to wszystko. Podeszłam do ogromnej bramy i zadzwoniłam domofonem.
-Słucham? - powiedział głos podobny do tego z którym rozmawiałam.
-Sofia Garcia - przedstawiłam się.
-Byłam umówiona - dorzuciłam.
-Już otwieram, proszę uważać na psy nie powinny zaatakować - odpowiedział mężczyzna.
Nie powinny.
Rozległ się charakterystyczny dźwięk otwierania domofonem a po chwili znalazłam się po drugiej stronie bramy bez możliwości ucieczki przed psami. Już zza rogu wyskoczył amstaff a z drugiej strony doberman a przy drzwiach czekał na mnie ogromny owczarek niemiecki. Czy to w ten sposób moi dziadkowie starają się zemścić? Śmierć przez zagryzienie? Fajnie.
Idąc w stronę drzwi odmówiłam chyba wszystkie modlitwy jakie znam. Starałam się iść pewnym krokiem, bo podobno to psy wyczuwają panikę.
-Mogłam zjeść te śniadanie - powiedziałam czując jak robi mi się słabo.
Gdy już powoli wchodziłam po werandzie a ten owczarek uważnie mi się przyglądał wielkie białe drzwi zostały otwarte a przednimi pojawił się mężczyzna w garniturze.
-Już idźcie stąd! - krzyknął a psy od razu wrócili na tył domu.
Dzięki Bogu.
-Zapraszam - powiedział i zamknął za mną drzwi.
Czułam się dziwnie jakbym totalnie tutaj nie pasowała, wnętrze domu było ogromne i bardzo dostojne, do salonu prowadził mnie mężczyzna w garniturze a ja byłam w zwykłych jeansach, koszuli w kratę i conversach.
A jak już weszłam utwierdziłam się w tym przekonaniu jeszcze bardziej. W pomieszczeniu czekali na mnie notariusz, którego się tutaj nie spodziewałam, bo myślałam że najpierw wyjaśnimy nasze problemy a potem będziemy spisywać papierki oraz mój dziadek chodź raczej nie jest świadomy że jestem jego wnuczką wystrojony w garnitur i moja babcia ubrana w garsonkę.
-Witam - przywitałam się.
-Dzień dobry Sofio - przywitała się kobieta.
-Witam panią - przywitał się ze mną mój dziadek. Nie powiem zabolało mimo wszystko.
-Przejdźmy do rzeczy - powiedział notariusz.
Usiadłam na kanapie, która była prawdopodobnie warta cztery moje wypłaty i zaczęłam słuchać co ma do powiedzenia notariusz.

Closed book | Lando NorrisWhere stories live. Discover now