Rozdział X

1.1K 47 7
                                    

Jak najszybciej się dało wysiadłam z samolotu wzięłam swoje walizki i wsiadłam do auta unikając wszelakiego kontaktu z chłopakami a szczególnie z Lando. Co on sobie wyobrażał w ogóle? Po pierwsze nie muszę się mu spowiadać i co to było z tym zamykaniem nas w łazience.

Szybko prawdopodobnie łamiąc parę przepisów dojechałam do hotelu, odebrałam kartę od pokoju i udałam się na odpowiednie piętro. Łatwo znalazłam przydzielone "mieszkanie" na ten czas pobytu w Australii. Rzuciłam walizkę gdzieś w kąt i pierwsze co zrobiłam to opadłam zmęczona na łóżko. Gdy już chciałam odpływać w krainę snu usłyszałam pukanie do drzwi.
-Niech ta osoba ma ważny powód - pomyślałam.
-Otwarte! - krzyknęłam.
Do pokoju wszedł Carlos normalnie ucieszyłabym się na jego widok, ale teraz miałam jedynie ochotę iść spać a nie rozmawiać.
-Szybko - powiedziałam widząc jego zmieszanie.
-Na obronę Lando powiem że nic mi nie powiedział, dlatego tu jestem - zaczął hiszpan.
Westchnęłam.
-Obrońca szatana - odpowiedziałam.
-Sofia co się stało? - zapytał.
Wiedziałam że nie da mi spokoju więc z niechęcią, bo gdy już powolutku zapominałam a przynamiej tak sobie wmawiałam to ktoś przychodził i rozkopywał wszystko od nowa.
-Carlos nie oczekuje współczucia od ciebie okej? Mam dość i chce o tym zapomnieć - powiedziałam gdy skończyłam.
-Dobra, ale jak coś to wiesz że możesz ze mną porozmawiać - powiedział Sainz.
-Tak wiem a teraz - przerwałam na chwilę.
-Podnosisz swoje cztery litery, podchodzisz do tych drewnianych drzwi bierzesz ten metal do ręki zwany klamką, naciskasz, wychodzisz, zamykasz i widzę cię dopiero na śniadaniu zrozumiano? - zapytałam.
Chłopak parsknął śmiechem i w specjalnie spowolnionych ruchach wykonał to o co go prosiłam.
Ja sama podeszłam do drzwi gdy wyszedł, przeciągnęłam kartę a gdy upewniłam się że są zamknięte wzięłam piżamę przebrałam się i położyłam się spać na bardzo wygodnym łóżku.

Nadzieja z zaśnięciem runęła tak szybko tak jak zamknęłam oczy i ukazał mi się obraz ciemnego korytarza na Camp Nou.
Kręciłam się na łóżku przez cały czas w końcu wstałam sprawdziłam godzinę 4:50 więc ubrałam bluzę, którą dostałam od Lando. Nie wiem jakich perfum ten chłopak używał, ale zapach miał mega ładny.
Wzięłam kartę, telefon i wyszłam z pokoju. Zaczęłam bez celu chodzić po korytarzach. Gdyby ktoś mnie zobaczył to mógłby dostać zawału ciemny korytarz i cień osoby w kapturze. Scena jak z horroru.
Spacerując tak w tą i z powrotem dotarłam do drzwi, które prowadziły na taras. Popchnęłam je i po chwili czułam zapach powietrza po letnim deszczu.
Rozejrzałam się. Mimo że było ciemno można było zobaczyć sporo ławek, fontannę i pełno roślin. Taras ochraniała barierka o którą opierała się postać powoli szłam w jej stronę a gdy przyjrzałam się napisowi z tyłu bluzy już wiedziałam kto też nie może spać. LN4.
Oparłam się o metal i w ciszy podziwiałam panoramę Melbourne. Czułam wzrok chłopaka na sobie, ale nie odważyłam się na niego spojrzeć
-Jet lag? - zapytał Brytyjczyk.
-Nie - odpowiedziałam krótko.
-To co? - zapytał.
Spojrzałam się na chłopaka a ten jakby od razu odczytał o co mi chodzi spojrzał się na mnie z czymś co można uznać za współczucie. Nie ważne jakby chciał ukrywać swoje uczucia jego oczy zawsze go zdradzały. Zawsze.
-Przepraszam - powiedział powracając wzrokiem do panoramy miasta.
-Za co? - zapytałam zdziwiona.
-Za tą akcje w samolocie. Nie powinienem - odpowiedział.
Byłam naprawdę zszokowana. Lando Norris potrafi przepraszać.
-Potrafisz przepraszać - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ciesz się tak - odpowiedział.
-Uznam to za wygranie w totka - powiedziałam.
-A ty czemu nie śpisz? - zapytałam.
-Jet lag - odpowiedział, ale miałam wrażenie że kłamie.
-Widzę że moja bluza ci się podoba - powiedział lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów a ja poczułam jak w brzuchu zaczyna mnie łaskotać a policzki zalewa rumieniec.
-Muszę Ci dać ich więcej, ładnie wyglądasz w nich - dorzucił dalej nie odrywając wzroku.
-Panie Norrisie szczodry pan w komplementy - powiedziałam patrząc mu się w oczy.
-Bo ja jestem szczodry - powiedział dumnie.
-Tak a ja jestem Whitney Houston - odpowiedziałam śmiejąc się.
-Cios poniżej pasa - odpowiedział teatralnie łapiąc się za serce.

Closed book | Lando NorrisWhere stories live. Discover now