6

155 11 1
                                    

Andrea

     Podłączyłam telefon do ładowarki, wskoczyłam w wygodne kapcie i wyszłam z pokoju. Przechodząc obok pokoju Hallie zawahałam się, czy nie zapukać, ale postanowiłam, że dam jej przestrzeń, której ona widocznie potrzebuje. Miała rację, nie miałam prawa narzucać jej czegokolwiek po tym, jak przez rok czasu mnie nie było. Zmieniła się, każdy się zmienił. Martwiłam się o nią, ale w tej chwili spała i była bezpieczna. Postanowiłam to przeczekać i wtedy z nią porozmawiać.

          Długim korytarzem podążyłam do kuchni, gdzie babcia i Sloan siedziały przy stole i rozmawiały. Babcia zaświeciła swoją ulubioną świeczkę lawendową. Nastrojowe światło i ten zapach sprawiły, że od razu poczułam się lepiej. Zajęłam miejsce pomiędzy babcią i Sloan przy okrągłym stole. Podwinęłam nogi na krześle i objęłam rękoma kolana, przysuwając do siebie kubek z gorącą, zieloną herbatą z sokiem malinowym. Specjał babci Elle.

- Jak się czujesz, kochanie? Lepiej? - babcia chwyciła mnie za dłoń, delikatnie ją ściskając.

- Lepiej, babciu. Nie musisz się o mnie martwić. - Zapewniłam ją.

- Ten powrót na pewno niesie za sobą pewien ciężar, ale nie musisz przechodzić przez to sama. Wiesz o tym, prawda, Malinko?

- Wiem - odparłam i posłałam babci łagodny uśmiech.

- A jutro dorwiemy tego frajera. Tak się składa, że wiem, gdzie mieszka - dodała Sloan, a babcia, pełna podziwu dla mojej nowej koleżanki, przybiła jej piątkę, co mnie rozbawiło.

- Co on ci zabrał, Andy? Co próbowałaś odzyskać? - spytała babcia, a ja od razu skierowałam surowy wzrok na Sloan, która zdążyła sprzedać babci każdy detal tego wieczoru.

- Na mnie nie patrz. Ta kobieta ma dar wyciągania z ludzi informacji - dziewczyna się obroniła i schowała twarz w dużym kubku z gorącą herbatą.

Z tym się nie myliła. Babcia miała w sobie coś, co sprawiało, że każdy mówił jej o wszystkim. W tym ja, ale na szczęście babcia nikogo nie oceniała. Szczególnie mnie.

- Wczoraj odwiózł mnie do domu na motocyklu i nie wiem, jak to się stało, ale zgubiłam pierścionek i on go ma. - Wyjaśniłam, dmuchając na herbatę.

- Odwiózł cię motocyklem, ha? - babcia zatrzepotała rzęsami, subtelnie mieszając łyżką w gorącym napoju.

Widziałam jakim spojrzeniem wymieniły się ze Sloan, dlatego wywróciłam oczami i pokiwałam głową aby zbić ich z tego mylnego tropu.

- Wiesz, An, twój dziadek też kiedyś odwoził mnie motocyklem do domu. - Babcia się pochwaliła.

- To nie to samo, babciu. Dziadek był dobrym człowiekiem, Thyme jest jego przeciwieństwem.

- Ten dzieciak od Astonów, tak? - babcia spytała, na co skinęłam głową. - Hm, znałam jego matkę, ale to było bardzo dawno temu. Mieszkali w Burlington.

- Jego mama nadal tam mieszka. Z całej rodziny tylko Thyme tu jest, mieszka z moim bratem - wyjaśniła Sloan.

- Cóż, domyślam się, że Catherine, jego matka, nadal ma problem z alkoholem. Co nie jest łatwe, mając szóstkę dzieci - babcia wzruszyła ramionami. - Thyme z pewnością nie miał łatwego startu w życiu. Ile ten chłopiec ma już lat?

- Dwadzieścia dwa - odparła Sloan.

- Gdy widziałam go ostatni raz, miał dwanaście. Astonowie to dobre dzieci. Po prostu robiły co musiały aby przetrwać - babcia mówiąc to, wyraźnie współczuła Thymeowi i jego rodzinie. Dopiła swoją herbatę i wstała od stołu. - Siedźcie sobie, dziewczynki. Na mnie już pora. Sloan?

All Our StarsTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang