Andrea
Nie mogłam uwierzyć w to, że Thyme tak sobie ze mną pogrywał. Był co raz bardziej świadomy moich słabych punktów i sprawnie to wykorzystywał. Od ponad godziny obmyślałam plan jak się na nim zemścić. Bardzo chciałam znaleźć na niego coś, co pomogłoby mi odczepić go od siebie, raz a porządnie.
- Nie musisz ich tak molestować. Już są martwe - usłyszałam przyjemny, damski głos i zorientowałam się, że w tłoku myśli zamiast wybierać kwiaty dla babci, zgniatałam je. Długowłosa brunetka o jasno-czekoladowych oczach, która stała po drugiej stronie straganu i miała na sobie zieloną koszulkę z napisem Greene's Flowers, patrzyła na mnie z zaraźliwym uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Przepraszam, zamyśliłam się - przyznałam.
- I to porządnie - przyznała dziewczyna, odgarniając proste pasma włosów z twarzy. - Byłaś mocniejsza od babki, która przychodzi na rynek przekrzykiwać warzywniaki, a to jest wyczyn.
Obie się zaśmiałyśmy, a ja się nieco rozluźniłam przez energię tej dziewczyny. Uwielbiałam, gdy ktoś potrafił mnie rozśmieszyć.
Wyciągnęłam do niej dłoń nad kwiatami.
- Andy Harding - przedstawiłam się.
- Sloan Greene - dziewczyna uścisnęła moją dłoń i ponownie obdarowała mnie uśmiechem aż po dołeczki w policzkach. - Kto cię tak poruszył? Szarmancki pan Rhodes?
- Christian jest ok - odparłam. - To tego Czarnego Diabła nie mogę.
- A więc Thyme Aston - dziewczyna pokiwała głową.
- Znasz go?
- To najlepszy kumpel mojego starszego brata - przyznała. - Mieszkają razem od roku.
Czyli Thyme nie mieszka już w domu rodzinnym.
- Ty mieszkasz niedaleko kościoła, prawda? - spytałam.
- Tak, niestety - Sloan wywróciła oczami. - Rodzice mają tam szklarnie.
- Bierzecie udział w wystawie?
- Nie, ale będę tu na każdym spotkaniu, bo rodzice są dostawcami kwiatów, jak widać. W razie gdybyś potrzebowała pomocy w zabijaniu martwych kwiatów, wiesz gdzie mnie znaleźć. - Dziewczyna puściła do mnie oczko.
- Właściwie, to mam pytanie. O której kończysz?
- Za pół godziny.
- Masz może ochotę na drinka w Smalls? - spytałam, nerwowo przechodząc z nogi na nogę. Nie chciałam iść tam sama, a Sloan wydawała się być na prawdę dobrym towarzystwem.
- Z nimi? - spytała ze skwaszoną miną.
- Niestety. Muszę coś odzyskać - oznajmiłam. - Też nie przepadasz za panną Parker?
- Bardzo ładnie to ujęłaś - przyznała. - Ja ujęłabym to nieco inaczej.
Sloan kątem oka rzuciła Beth surowe spojrzenie.
- Ale zgoda, potowarzyszę ci. Chętnie popatrzę jak ona się poci.
Ucieszyłam się na słowa dziewczyny. Oficjalnie miałam sojuszniczkę w tej walce. Poza tym znała Thymea i mogła mi pomóc w odzyskaniu pierścionka.
- Jesteś najlepsza - przyznałam. - Za pół godziny przy zegarze?
- Będę. Powodzenia z kwiatami.
Dziewczyna puściła do mnie oczko zanim ja odeszłam od stoiska aby zanieść babci kwiaty, które dla niej wybrałam.
Przez całe pół godziny czułam na sobie ich spojrzenia i słyszałam szepty. Byłam bliska eksplozji, ale starałam się powstrzymać dla dobra mojego pierścionka.
YOU ARE READING
All Our Stars
Teen FictionAndy wraca do swojego rodzinnego miasteczka w Vermont po roku spędzonym w Bostonie, mając nadzieję na spokojne lato z babcią przed rozpoczęciem studiów. Pomimo jej wysiłków aby ukryć swoje zmagania, staje się jasne, że coś jest nie tak z Andy - stra...