15

160 12 1
                                    

Andrea

Włożyłam na siebie żółty top i jeansowe ogrodniczki, i udałam się do kuchni, gdzie babcia już na mnie czekała z kawą i śniadaniem. Babcia Elle była uśmiechnięta jak zawsze, ubrana w seledynową bluzeczkę i lniane cygaretki w kolorze kawy z mlekiem. Jej krótkie, złote loczki w idealnym nieładzie i ulubiona, koralowa szminka zdobiąca jej drobne usta.

- Wow, babciu. Wyglądasz pięknie - zauważyłam, spinając włosy klamrą i usiadłam do stołu.

- Oj, tam. Trochę musiałam o siebie zadbać. W końcu dziś nasz wielki dzień.

Babcia posłała mi przyjazny uśmiech i zajęła miejsce obok mnie.

- Naleśniki są jeszcze ciepłe - zachęcała mnie.

Nałożyłam jednego na talerz i przyozdobiłam go odrobiną syropu klonowego. Babcia również zabrała się za śniadanie. Przez okno do żółtej kuchni padały ciepłe promienie słońca, a w tle grało radio. Atmosfera była taka, jaką zapamiętałam z dzieciństwa. Wprawdzie pragnęłam, aby ta chwila trwała jak najdłużej, ale byłam zmuszona podjąć nieprzyjemny temat, zanim ten temat napatoczy się z zaskoczenia.

- Byłam wczoraj na zabawie, babciu - zaczęłam, walcząc z próbą wsadzenia pierwszego kęsa do ust. Zamiast tego upiłam łyk kawy aby dać sobie jeszcze chwilę.

- I jak ci tam było, kochanie? Jesteś zadowolona ze swoich urodzin? - Spytała radośnie, zajadając się naleśnikiem z twarogiem.

- Tak, i dziękuję za przyjęcie, które dla mnie zorganizowałaś z dziewczynami. - Uśmiechnęłam się niepewnie do babci. - Tylko w tym klubie, na tej imprezie... nigdy nie zgadniesz, kogo tam spotkałam.

Postanowiłam zacząć tak, bo nie przechodziło mi to przez gardło.

- Kogo takiego?

- Luke'a - rzuciłam, aby się nie rozmyślić.

- Oh - babcia mruknęła, nadal z uśmiechem na twarzy, jednak nieco mniej promieniejącym.

- Mówił, że przyjechał na urodziny kolegi akurat do tego klubu. I nie był sam - kontynuowałam, krojąc naleśnika na drobne kawałeczki. - Była z nim Hailey, jego narzeczona.

Babcia milczała, wzrok skupiając na swoim talerzu. Zaczęłam żałować, że jej powiedziałam.

- Ale oczywiście go odprawiłam. I tak nie miał mi nic do powiedzenia - wzruszyłam ramionami, zgrywając obojętną.

- Musisz o czymś wiedzieć, Andy - babcia oznajmiła i odwróciła się do mnie.

Uniosłam brwi, bojąc się tego, co babcia za chwile miała mi powiedzieć.

- Widzisz, kochanie, o ile rozumiem twój żal do niego, on miał powody aby wyjechać z Vermont. Solidne powody - mówiła spokojnie. - Twój brat nigdy o tobie nie zapomniał.

- Skąd o tym wiesz, babciu?

Babcia westchnęła głośno.

- Bo raz na jakiś czas dzwonił do mnie aby spytać o zdrowie i o ciebie - przyznała, po czym ciężko odetchnęła.

Przygryzając policzek od wewnątrz zaczęłam analizować nowe informacje. Oczywiście nie mogłam winić babci za to, że utrzymywała z nim kontakt. Po pierwsze, Luke jest dla niej wnuczkiem tak samo jak ja, a po drugie, kilka lat temu babcia próbowała wcisnąć mi słuchawkę, gdy dzwonił. To ja ją odpychałam. Byłam pewna, że ich kontakt urwał się mniej więcej wtedy. Widocznie się myliłam.

- Jemu na prawdę na tobie zależy, Andy. Nie powinnaś być na niego zła do końca życia. Jesteście rodzeństwem - babcia przerwała ciszę.

- Ale jestem zła, babciu. - W nerwach upuściłam widelec na stół. - Wiem, że odszedł przez ojca. Sama też nie pałam do niego sympatią. Ale ja mu nic nie zrobiłam, babciu. Miałam czternaście lat i Luke był jedyną osobą, której ufałam. A on mnie zostawił z dnia na dzień, nawet się ze mną nie pożegnał. A ja głupia przez długi czas obwiniałam za to siebie.

All Our StarsDove le storie prendono vita. Scoprilo ora