10

158 13 1
                                    

Andrea

Prawdę mówiąc, wizyta u babci Margaret miała również swoją dobrą stronę. Tam wszyscy dbali o linię i mogłam być pewna, że nie będą niczego podejrzewać gdy odmówię jedzenia. W końcu wszyscy chcą zmieścić się w swoje kreacje i w nich lśnić.

Do załatwienia zostały mi jeszcze dwie rzeczy: suknia i partner. Dakota zgodziła się pójść ze mną rano przed balem na zakupy, więc o kreację się nie martwiłam.

A więc partner.

Bez większego namysłu napisałam wiadomość do Christiana.

Do: Christian

Hej, jesteś w domu?

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź.

Od: Christian

Jestem, wpadasz? ;)

Do: Christian

Za chwilę będę. Mam do Ciebie sprawę.

Od: Christian

Czekam ;)

Wyzywając samą siebie pod nosem za ten niedorzeczny pomysł, przebrałam się w błękitną sukienkę w ciemnoniebieskie kwiaty, która była na cienkich ramiączkach. Rozczesałam włosy i spięłam górę klamrą, po czym wskoczyłam w białe espadryle. Ostatecznie przejrzałam się w lustrze i uznałam, że lepiej nie będzie.

Zabrałam swój telefon i wyszłam z domu. Idąc ulicą w ten upał wprost marzyłam o aucie z klimatyzacją. Szłam ponad dwadzieścia minut. Mogłabym zrobić to w dziesięć, ale część mnie odwlekała to spotkanie. Prawdziwy ucisk w żołądku poczułam dopiero gdy stanęłam przed jego drzwiami. Nigdy wcześniej nie prosiłam nikogo o bycie moim partnerem na jakimkolwiek przyjęciu. Nie miałam pojęcia jak to zrobić, ani jak to się potoczy. Stojąc tam zdążyłam przekonać się, że to na prawdę głupi pomysł i byłam gotowa odejść, gdy drzwi się otworzyły i ukazał się w nich Thyme.

- Co tu robisz? - Spytał, ewidentnie niezadowolony z mojej wizyty.

- Przyszłam do Christiana. Mam do niego sprawę - odparłam, czując potrzebę tłumaczenia się przez jego intensywne spojrzenie.

- O, Andy! Wchodź śmiało - Christian wypatrzył mnie ze środka.

Nie przerywając kontaktu wzrokowego z Thymeem minęłam go w progu, po czym zauważyłam, że trafiłam na jakieś przyjęcie. Było kilka osób, w tym oczywiście Beth. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, Christian podszedł do mnie i objął mnie.

- Co tam, maluchu?

- Hej - odparłam i odwzajemniłam uścisk. - Możemy porozmawiać na zewnątrz?

- Jasne, zapraszam. - Christian chwycił moją dłoń i pociągnął mnie za sobą na zewnątrz. Cały czas czułam na sobie spojrzenie Thymea, który chyba planował wyjść, ale ostatecznie zmienił zdanie.

Na zewnątrz również było kilka osób. Rozpoznałam Ace, który przewracał mięso na grillu. Gdy mnie zauważył, kiwnął głową, na co ja odpowiedziałam uśmiechem. Christian zaprowadził mnie w dość ustronne miejsce za krzewami. Odpalił papierosa i wysunął paczkę w moją stronę.

- Nie, dzięki - odparłam.

- A więc co to za sprawa? - Spytał, zaciągając się dymem, a paczkę schował do kieszeni jeansowych spodenek.

Wzięłam głęboki oddech.

- Moja babcia, Margaret, organizuje przyjęcie z okazji moich eh... urodzin. Przyjęcie jest takim powiedzmy... balem. W Nowym Jorku.

All Our StarsWhere stories live. Discover now