17

193 12 1
                                    

Andrea

Minął tydzień, odkąd straciłam kontrolę. Minął tydzień przygotowań do rocznicy śmierci dziadka. Choć za oknem świeciło słońce wiedziałam, że ten dzień będzie ciężki, w szczególności dla babci.

Ciocia Eleanor, mama Hallie, przyjechała do nas z samego rana. Razem z nią, babcią i Hallie, ubrane w czarne sukienki, piłyśmy poranną kawę na werandzie przed domem. Babcia i ciocia stały przy barierce, obserwując powoli budzące się do życia miasteczko, gdy ja i Hal bujałyśmy się na bujanej ławce dziadka.

- Nie wierzę, że minęło już pięć lat – przyznała Hallie, patrząc na swoje buty.

- Mam wrażenie, że jeszcze wczoraj siedział tu z nami i złapał w locie tego wróbla z uszkodzonym skrzydłem... - Westchnęłam ciężko, ponieważ to przepiękne wspomnienie było teraz niesamowicie bolesne.

Hallie się uśmiechnęła.

- Oddałabym wszystko, aby móc przytulić go jeszcze raz.

Poczułam ucisk w przełyku i napływające łzy, z którymi tak bardzo dziś walczyłam.

- Wiesz, co jest najgorsze?

Hallie odpowiedziała pomrukiem i spojrzała na mnie.

- Nie wykorzystałam czasu z dziadkiem. Wtedy, kiedy jeszcze tu z nami był. Dopiero po jego śmierci zrozumiałam, że chciałabym zadać mu jeszcze tyle pytań...

- Wiem, An. Czuję się tak samo. – Hallie westchnęła ciężko i objęła mnie ramieniem.

- Hallie, jedźmy już. Andrea może zabrać się z nami, jeśli chce? – Ciocia spojrzała na mnie pytająco.

- Dziękuję, ciociu. Poczekam na Dakotę. – Posłałam cioci przyjazny uśmiech, po czym razem z Hallie udały się do auta, a miejsce Hal zajęła babcia.

Chwyciłam jej dłoń i spojrzałam na nią. Chciałam się upewnić, że wszystko było u niej w porządku, w miarę możliwości. Babcia uśmiechnęła się do mnie.

- Dakota jest już w drodze? – spytała.

- Tak, będzie za pięć minut.

- To dobrze. A, Andy? Chciałam spytać o twojego przyjaciela.

- Przyjaciela? – zdziwiłam się.

- Thyme, czy nie tak miał na imię? Dawno go tu nie widziałam, nie przychodził do ciebie przez co najmniej tydzień.

Myślałam o nim codziennie. Aby odciągnąć swoje myśli od problemów, kreowałam w myślach scenariusze, w których nie potraktowałam go tak surowo, gdy poruszył temat mojego jedzenia. Jednak nie dziwiłam się, że nie odezwał się do mnie od tamtej pory. Zrobiłabym to samo na jego miejscu. Ja nie chciałam go do siebie dopuścić, a on nie chciał tego zaakceptować. Choć nie mogłam pozbyć się go z myśli, tak było lepiej dla nas obojga.

- Zepsułam to, babciu. – Nie mogłam uwierzyć w to, że powiedziałam to na głos. Zabolało mocniej niż się spodziewałam. Ten niebieskooki dupek zalazł mi za skórę bardziej niż bym tego chciała. – Ale tak jest lepiej. Ja się nie nadaję do takich... przyjaźni.

- Dlaczego tak mówisz, kochanie? Jesteś wspaniałą, młodą kobietą. Myślę, że Thyme też to zauważył. – Babcia ścisnęła moją dłoń. – Może do niego zadzwoń, co? Na pewno ucieszy się z twojego telefonu.

- On już raczej nie chce ze mną rozmawiać, babciu. Nasze ostatnie spotkanie... Chyba dałam mu do zrozumienia, że lepiej ze mną nie rozmawiać.

- Cóż, to twoja decyzja i oczywiście jestem z tobą, ale... - Babcia westchnęła i spojrzała na mnie. – Odkąd wróciłaś, byłaś bardzo... przygnębiona. A jego obecność sprawiała, że widziałam w twoich oczach moją kochaną Andy. Tą, która żyła pełnią życia.

All Our StarsOnde as histórias ganham vida. Descobre agora