16

162 11 1
                                    

Andrea

Kolejnego poranka wstałam z głową pełną spraw, o które musiałam zadbać. Zbliżała się rocznica śmierci dziadka Freda oraz ślub Dakoty. Oba bardzo sobie sprzeczne, ale równie ważne dla mnie wydarzenia. Na szczęście była dopiero szósta rano. Miałam mnóstwo czasu na zaplanowanie i zorganizowanie wszystkiego tak, aby było dopięte na ostatni guzik.

Choć czułam się zobowiązana by przygotować się na te wydarzenia najlepiej jak potrafiłam, nad moimi myślami niekontrolowanie zapanował pocałunek z Thymem. Chciałam myśleć o myciu okien i wyborze kreacji na wesele, jednak nie mogłam pozbyć się gęsiej skórki jak tylko pomyślałam o jego ustach złączonych z moimi. Jest tylu dobrych i poukładanych chłopaków, a mnie musi ciągnąć do tego najbardziej skomplikowanego i emocjonalnie niedostępnego...

Rozmarzona, zwinnie poruszałam się po domu odkurzając, myjąc podłogi i ustawiając meble na ich miejscu. Im ciężej pracowałam, tym bardziej zadziwiałam samą siebie. Po raz pierwszy od dawna, wykonując prace domowe, nie zastanawiałam się nad tym, ile kalorii uda mi się spalić podczas tych prac, a marzyłam o dotyku chłopaka, którego odepchnęłam już od siebie na każdy możliwy sposób. Dotyk... Od tamtej nocy, przed Bostonem, nie pozwalałam się zbliżyć żadnemu mężczyźnie. Nawet mój własny ojciec nie miał prawa mnie dotykać. Thyme robił to od naszego pierwszego spotkania, a mi to zupełnie nie przeszkadzało. Zupełnie jakby jego dotyk nie był dla mnie bolesny, wręcz leczniczy.

- Będziemy mieć gości na śniadaniu. – Głos babci ściągnął mnie z powrotem na ziemię.

- Kogo? – spytałam, odgarniając nadgarstkiem włosy z czoła.

Babcia spuściła wzrok, zagłębiając twarz w ogromnym, żółtym kubku z kawą, który zrobiłam dla niej podczas lekcji garncarstwa kilka lat temu w szkole.

- Nie... Babciu, nie – powtórzyłam się wiedząc, że za chwilę pojawi się tu mój brat, a był ostatnią osobą, przed którą chciałabym dzisiaj udawać, że zjem wszystko, co mi babcia podsunie podczas śniadania.

- Jesteście rodzeństwem, Andy. Nie możecie unikać się do końca życia – rzuciła babcia.

- Jakoś do tej pory idealnie nam się to udawało – sarknęłam niechętnie.

- Andrea – babcia mnie upomniała.

Westchnęłam głośno i zabrzmiał dzwonek do drzwi.

- Ale ja nie otwieram, bo go nie wpuszczę – oznajmiłam.

- Ich. Zaprosiłam też Hailey, narzeczoną Luke'a. – Babcia mnie minęła i udała się do drzwi, które otworzyła i radośnie powitała mojego wyrodnego brata oraz jego wybrankę. Zaprosiła ich do środka, a ja, z każdym ich krokiem czułam co raz mocniejszy uścisk w żołądku. W końcu do kuchni wszedł mój brat, a za nim wysoka brunetka. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, ale ja nadal milczałam. Po prostu zwykłe „hej" wydawało się tu nie na miejscu.

- Cześć, Andy. – Luke skinął głową, witając się ze mną.

- Cześć, Luke – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Cóż, życzę wam smacznego. Ja i tak nie jestem głodna, więc pójdę do swojego pokoju.

Byłam już w drodze do wyjścia z kuchni, gdy silna dłoń mojego brata zatrzymała mnie w progu.

- Proszę, An. Daj mi chociaż szansę się wytłumaczyć – błagał.

Westchnęłam głośno i uległam. Cofnęłam się i zajęłam miejsce przy stole.

- Macie cały dzień na rozmowy, ale najpierw proszę zjeść śniadanie. – Babcia, nie pytając nas o zdanie, zaczęła wykładać na stół różne przysmaki.

All Our StarsWhere stories live. Discover now