Rozdział 55

1.5K 51 8
                                    

Avery:

Od samego jebanego początku wszyscy mnie okłamywali. Odkąd wyszłam z tego budynku, nie mogę pozbierać myśli w logiczną całość. W czasie jak wychodziłam, zamówiłam Ubera, teraz mogłam zaprzątać się swoimi myślami. Ja znałam go całe życie... ale jak mogłam go nie zapamiętać? Luca, jest takim człowiekiem, którego nie łatwo wypędzić ze swojej głowy, a co dopiero wspomnień. Wyzywałam moją pamięć od najgorszych ścierw. Przez całą sytuację, zapomniałam wspomnieć Luce o dziecku. Jego twarz, a przede wszystkim te piękne brązowe oczy, za którymi tęskniłam niemiłosiernie zbiły z tropu. A tak ogółem jak ja mam mu powiedzieć o dziecku? Hej Luca, zapomniałam wziąć zastrzyk dlatego będziemy mieli dziecko? No chyba nie. Dostałam powiadomienie, że Uber będzie za minutę, ucieszyłam się. Napisałam do B, że już skończyliśmy, również będę musiała z nią o tym porozmawiać.

Usłyszałam trąbienie, wychyliłam wzrok znad telefonu. Zobaczyłam charakterystyczny zielony samochód, uśmiechnęłam się, kierując do niego, gdy poczułam silny uścisk dłoni na nadgarstku. Chciałam się mylić, lecz jak zwykle nie mam szczęścia.

Przede mną stoi nie kto inny jak Luca pieprzony Mori.

-Co ty robisz?-syknęłam wściekle, próbowałam się wyrwać, lecz on zmacniał uścisk. -Luca puść mnie-krzyknęłam-on natomiast przez cały czas patrzył na mnie zahipnotyzowany, nie odpowiadał, po prostu patrzył głęboko w moje oczy.

Zniecierpliwiony kierowca Ubera, ponownie zatrąpił klaksonem, powiedziałam żeby chwilę poczekał oraz przeprosiłam go, ten powiedział coś o niewychowanej młodzieży, przewróciłam oczami na jego słowa.

-Aniele-wyszeptał zmęczonym głosem. -Proszę nie zostawiaj mnie-w jego tembrze głosu było słuchać błaganie, a w oczach smutek, który kuł moje serce.

Luca Mori o nic nigdy nie błaga.

I właśnie ten sam Luca stoi, patrząc na mnie jak zbitego psa, jeden krok przed uklęknięciem tutaj przed budynkiem najbardziej prestiżowej kancelarii w Miami, Dentons.

-Luca przestań, to nic nie pomoże a wręcz może pogorszyć naszą sytuację-wyznałam.

-Wysłuchaj mnie proszę-patrzył na mnie błagalnie, nigdy nie widziałam u niego takiego wyrazu twarzy.

-Słucham-zachęciłam go, a jego oczy błysnęły nadzieją.

-Chciałbym, żebyś była obecna na urodzinach Aurelii które odbywają się za tydzień, wiem możesz nie chcieć mnie widzieć lecz zrób to dla niej, dla mojej księżniczki-wzruszył moje serce tym zwrotem.

-Zgoda, dla Aurelii-po chwili odparłam stanowczo.

-Dla Aurelii-powtórzył stanowczo.

Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, nikt z nas nie chciał iść, nie chciał wracać do rzeczywistości w której nie powinnam za nim tęsknić, a robię to tak samo, jak łapię powietrze. Moje ciało rwie się do mężczyzny przede mną, lecz umysł dalej pamięta czego dokonał, jak mnie okłamał, zdradził...

Znowu trąbiący kierowca, oprzytomniał mnie, pokręciłam głową i już chciałam iść, zapomniałam o Luce który nadal trzyma mój nadgarstek, poruszając palcami po fragmencie mojej skóry, tworząc na moim ciele gęsią skórkę jak i przyjemny dreszcz przejął moje ciało. Chrząknęłam, a jego oczy które patrzyły na moją twarz. Wskazałam mu nadgarstek głową, który niechętnie puścił.

-Odblokuj mój numer, wyślę ci sms ze szczegółami urodzin-powiedział na koniec, jedynie kiwnęłam głową kierując się do wkurzonego kierowcy Ubera.

Wsiadając podałam kierowcy trasę, a następnie odwróciłam głowę na szybę bo prawej stronie, gdzie patrzyłam na szczęśliwych ludzi którzy wracają z pracy, szczęśliwe pary z dziećmi. Pomyślałam czy my byśmy też byli taką szczęśliwą, beztroską rodziną?

Czarna ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz