Rozdział 17

2.1K 56 0
                                    

Avery:

Zdziwiłam się gdy Paolo do mnie zadzwonił. Czemu ja mam go ogarniać? To on jest jego prawą ręką, jego bratem, nie rodzonym ale takie braterstwo jest silniejsze niż te z krwi. Wstałam z łóżka, założyłam na siebie jasne z niskim stanem mom jeansy na to pasek na broń, włożyłam dwa pistolety które wzięłam ze zbrojowni. A na górę dałam czarny top i czarną kurtkę skórzaną, związałam włosy w niedbałego koka. Założyłam air force z niebieskim znakiem, wzięłam małą torebkę w której dałam telefon, paczkę fajek i zapalniczkę. Poszłam na dół zauważyłam, jakiś facet na mnie czeka. Chciałam go ominąć, ale złapał mnie za nadgarstek.

-Nie dotykaj mnie-syknęłam, a on puścił mój nadgarstek.

-Przepraszam pani Mori ale nie może pani jechać sama.

-A to z niby jakiej racji?

-Dostałem rozkaz że nie może pani jechać sama.

-Kto ci wydał rozkaz?

-Enzo-powiedział.

-A od kiedy Enzo rządzi wami?

- Enzo wydaje rozkazy bezpośrednio od capo.

-Posłuchaj mnie, jak masz na imię?

-Vincent.

-Vincent teraz ja jestem narzeczoną capo, rządzę razem z nim i jak myślisz co by powiedział twój capo na to iż nie słuchasz moich rozkazów, a przede wszystkim dotknąłeś mnie bez mojej zgody?- zamilkł i widziałam w jego oczach że nie wie co robić.

-Tak myślałam, a teraz wybacz jadę do mojego narzeczonego.

Udało mi się wyjść, nie było większych problemów, no może później Luca się wkurwi iż pojechałam sama ale mam to w piździe. Poszłam do garażu w którym jest bardzo dużo samochodów, do koloru do wyboru. Wybrałam czarne bugatti chiron noire. Wpisałam w nawigacje klub „Sphinx". Jazda nawet szybko mi minęła, byłam na miejscu w ciągu dwunastu minut. Zaparkowałam, poszłam w stronę klubu, jakiś goryl zasłonił mi drogę.

-Klub jest zamknięty-powiedział gburowato.

-Wiem ja do Luci- na co się zaśmiał.

-Słuchaj, takie dziewczyny jak ty codziennie tu przychodzą, musisz się ustawić w kolejce maleńka, a teraz spierdalaj stąd.

-Powiedz Enzo, przyszedł „anioł" – spojrzał na mnie jak kompletną idiotkę, ale poszedł, nie było go z trzy minuty po chwili widzę idącego wkurwionego blondyna.

-No w końcu, co się tak użerasz?- prychnęłam przewracając oczami.

-Ciebie też miło widzieć ponownie Avery, chodź- powiedział sarkastycznie, kiwnął głową w stronę klubu. Weszłam do niego i poszłam gdzie mnie prowadził Enzo.

-Hmm jak ty ładnie jesteś ubrana- powiedział z szerokim uśmiechem patrząc na każdy kawałek mojego ciała.

-Dziękuje Enzo, tylko możesz popatrzeć-powiedziałam poważnie.

-A szkoda-powiedział sarkastycznie, przewróciłam oczami. Zatrzymaliśmy się przed ciemnymi drzwiami.

-On tam jest. Życzę ci powodzenia.-powiedział łagodnym tonem, klepiąc mnie delikatnie w ramię.

-Dzięki- weszłam do pomieszczenia, w którym był worek bokserski, Luca go właśnie kopie, ma na sobie jedynie bokserki. Podeszłam do niego bliżej i dotknęłam delikatnie jego ramienia.

-Hej to ja-powiedziałam cicho, a on spojrzał na mnie z mordem w oczach. Nadal stałam i czekałam co się wydarzy.

-Luca to ja anioł-powiedziałam czule.

Czarna ZemstaWhere stories live. Discover now