Rozdział 5

2.5K 74 1
                                    

Lucas:

Wyszedłem na zewnątrz, nie mam zamiaru wracać do hotelu. Dopóki nie będę pewien, że jest bezpieczna w domu, chociaż w domu też nie jest bezpieczna kurwa! Muszę pogadać z Blackiem o przeprowadzce Avery do mnie , na pewno nie będzie chciała tego zrobić ze względu na mnie i przez to, że tutaj ma bliskie osoby, ale mam to głęboko w poważaniu. Najważniejsze dla mnie jest jej bezpieczeństwo. Willa nie będę mógł wsiąść przynajmniej teraz, ale on da radę, już przystąpił do oddziału, pracuje dla tego skurwysyna i pewnie przejmie po nim stanowisko capo. Avery nie da tak dłużej rady, muszę jak najszybciej z jej ojcem pogadać, pewnie się zgodzi od razu, nie jest tatusiem roku. Postanowiłem że najpierw się skontaktuje z Enzo, usłyszałem że dzwoni telefon, to En wyprzedził mnie.

-Luca musisz wracasz do Miami-powiedział poważnie.

-O co chodzi?- spytałem zdziwiony.

-Ktoś wykradł nam towar, myślimy z podszefami że to Meksyk- wyznał Enzo.

-Kurwa!-warknąłem wściekle.

-Kto pilnował towaru?-syknąłem zbyt spokojnym tonem.

-Marcello z Umberto- odpowiedział spokojnym tonem.

-Dobrze, zajęliście się nimi?

-Tak, daliśmy ich do magazynu i nic nie robiliśmy, czekamy na twoje rozkazy.

-Oj bardzo dobrze, nie mogę się doczekać rozmowy z nimi, macie ich nie tykać do mojego powrotu jasne?-powiedziałem stanowczym głosem.

-Tak capo.

-Wracasz?

-Nie kurwa zostanę tutaj, En pomyśl zanim coś powiesz

-Chciałem się upewnić czy nie zostaniesz z Avery- powiedział dwuznacznym tonem, przewróciłem oczami.

-Enzo-powiedziałem stanowczo.

-Dobrze już nic nie mówię - powiedział ze śmiechem.

Zignorowałem to totalnie.

-Dimitrij się odzywał?

-Tak i nie podoba mu się to, że nie możesz znaleźć dla nich czasu, a spotykasz się z Avery.

-Kurwa, psy pierdolone.

-Ty nie obrażaj tych pięknych zwierząt -powiedział ze śmiechem.

-A tobie chyba ktoś ostatnio nie spuścił łomotu. Chcesz? Chętnie to uczynię, wsadzając kij w to twoje zasrane dupsko– powiedziałem ostrzegająco.

-No dawaj, już widzę jak to robisz ważniaku- powiedział prześmiewczo.

-Chcesz się przekonać Enzo?

-Chciałbym to zobaczyć Luca-powiedział ze śmiechem.

-Przysięgam ci na krew moich wrogów że jak teraz nie zamkniesz tej jebanej jadaczki to będziesz pomagał początkującym żołnierzom- warknąłem wściekle.

-No weź Luca, już nawet nie można zażartować?

-Miej na bieżąco kontakt z podszefem z Idianapolis-powiedziałem władczym tonem omijając tamten temat.

-Po co?

-Nie zadawaj kurwa głupich pytań tylko to zrób!-powiedziałem ledwo hamując złość.

-Kurwa ostatnio Meksyk przegina pałę, chyba potrzebują przypomnienia, że ze mną się nie zaczyna, chcesz dołączyć do zabawy En?- powiedziałem po chwili ciszy.

-Nie musisz pytać, wchodzę w to stary-stwierdził od razu.

-Przygotuj mi samolot za 2 godziny.

-Jasne Luca-powiedział poważnie a ja się rozłączyłem.

Teraz zadzwonię do Blacka od razu bym wziął ze sobą Avery, to jest poważna decyzja. Tak, będzie u mnie bezpieczniejsza niż z tym skurwysynem. Zadzwonię do Georga. Odebrał dość szybko czym mnie zaskoczył.

-Witam mój drogi przyjacielu, -powiedział uprzejmie, chuj pierdolony.

-Cześć Black.

-Po co to pierdolenie o Chopinie, mówmy sobie po imieniu w końcu za niedługo będziesz moim zięciem Lucas-stwierdził ze śmiechem.

-Dobrze George chciałem powiedzieć, że chce żeby Avery się przeprowadziła do Miami- powiedziałem stanowczo.

-A po co ten pośpiech? Czy mam się czegoś obawiać?- powiedział podejrzliwie.

-O nic nie musisz się martwić George wszystko jest pod kontrolą, zresztą znasz mnie prawda?-powiedziałem głosem capo.

-Tak mój przyjacielu, możesz ją wsiąść, ja mam ją poinformować?- powiedział z udawaną troską, jeszcze tego mi kurwa brakuje, kolejnej awantury z nią.

-Nie rób sobie niepotrzebnej fatygi ja, ją poinformuje.

-Cieszę się Luca, to wszystko?

-Jeszcze chciałem z tobą omówić ślub.

-To może przyszedłbyś do mnie, wiesz na takie tematy, lepiej porozmawiać w cztery oczy-powiedział z entuzjazmem.

-Dobrze będę za godzinę- powiedziałem stanowczo.

-Do zobaczenia Luca, rozłączył się.

Teraz miałem większy problem do zgryzienia. Musiałem powiedzieć Avery że będzie leciała ze mną do Miami.

Czarna ZemstaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt