Rozdział 38

1.6K 47 3
                                    

Avery:

Minęły dwa tygodnie od mojej rozmowy z Lucą. Postanowiliśmy iż zrobimy od nowa nasz rodzinny dzień. Dziś jest piątek, znowu urządziliśmy taras na ten dzień, oczywiście wszyscy z rodziny tam będą; Bliźniaki, Aurelia, Enzo, ja i Luca. Ja wzięłam kilka dużych kocy, które rozłożyłam na trawniku. Bliźniacy wzięli przekąski które przygotowała Maria- nasza niezawodna gospodynia, którą pokochałam całym sercem. Traktuje ją jak babcię, zawsze we mnie wciska jedzenie. Jest bardzo kochaną, starszą panią. Zawołałam całą ferajnę na dół. Wszyscy rozsiedliśmy na kocach. Ja obok Luci, Cole był pośrodku a po lewej miał Enzo a po prawej Collina, obok niego siedziała rozpromieniona Aurelia. Minął nam wspaniałe ten czas. Śmialiśmy się, nie mogło zabraknąć wygłupów Enzo wraz z Colem. Całowałam się z Lucą na co Enzo z Colem udawali rzygi, a natomiast Aurelia była wniebowzięta. Luca niespodziewanie dostał telefon, jak spojrzał w niego, momentalnie zmienił się wyraz jego twarzy- to oznacza kłopoty. Wstał przepraszając nas. Gdy wrócił, wściekłość biła od niego na kilometry. Podniosłam się, patrząc w jego oczy delikatnie dotknęłam jego ręki, skierował na mnie wzrok.

-Co się stało Luca- szepnęłam mu do ucha.

-Meksykanie zaatakowali nasz kontener z narkotykami- powiedział przez zaciśnięte zęby.

-Enzo idziesz ze mną, a wy bawcie się dobrze ja niestety przez interesy opuszczam was- oznajmił twardym tonem, a następnie schylił się żeby mnie szybko pocałować.

-Miłego dnia aniele- wymruczał mi w usta.

Następnie odwrócił się i zaczął iść w stronę domu, po chwili dołączył do niego Enzo.

-No to myślę że koniec z rodzinnym dniem- ogłosiłam.

Również podeszłam do domu, poczułam wibracje w telefonie, wyjęłam go z kieszeni spodni. Na ekranie wyświetliła mi się Madi, wcisnęłam zieloną słuchawkę.

-Siema suko- ogłosiła radosnym tonem Madi.

-No siema stara co tam?- spytałam jej.

-A po staremu, słuchaj mogłabyś wpaść do mnie do pracy? No kurwa zapomniałam wsiąść stroju z domu a ty masz bliżej niż ja mogłabyś?-spytała mnie błagalnie.

-No jasne!- potwierdziłam radośnie.

-I tak nic nie mam do roboty a Luca właśnie załatwia interesy.

-Ooo to super, kocham cię- powiedziała podekscytowana.

-Ja ciebie też suko- odpowiedziałam z uśmiechem.

Ubrałam się bardziej do wyjścia. Czarne spodenki na to białą przewiewną bluzkę a na to ramoneskę czarną. Buty na obcasie a na nos dałam okulary przeciwsłoneczne. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół, było słychać na schodach odbijanie moich szpilek, przez co zwróciłam uwagę innych domowników.

-Uuu Avery żałuj że tu Luci nie ma- zagwizdał Cole -On by cię w tym monecie przeleciał- zaśmiał się.

-Cole nie przesadzaj- powiedziałam z wymuszonym śmiechem z odrobiną groźby.

Jak spojrzał na moją twarz, zamilkł, tak myślałam.

-Avery jak ty pięknie wyglądasz- powiedziała Aurelia.

-Tak jak ty skarbie- odpowiedziałam z szczerym uśmiechem.

Collin nie zwracał uwagi zbytnio na mnie. Aurelia która stała obok niego, szturchnęła go w ramię. On zainicjowany spojrzał na nią, Aurelia kiwnęła w moją stronę i wtedy jego zimne brązowe oczy, które są podobne do Luci spojrzały na mnie. Collin patrzył na mnie jakby chciał wejrzeć we mnie jednak tego nie zobaczył. Jego wzrok był tak zimny, że aż w całym domu zrobiło się chłodno.

Czarna ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz