Rozdział 8

2.6K 63 4
                                    

Hejka kochani z okazji 500 wyświetleń, robimy dzisiaj maraton 🎉❤️, wstawię 5 rozdziałów. Życzę miłej lektury kochani 😊❤️.

Lucas:

Byłem bezsilny , nie mogłem patrzeć na jej smutek. A gdy się na mnie rzucił jej brat, to zdobył mój szacunek, tak samo jej przyjaciółka. Przeszedłem schody, drzwi się otworzyły a w nich zobaczyłem George pieprzonego Blacka.

-Witaj Luca-powiedział przyjaźnie, na co ledwo się na niego nie rzuciłem.

-Witaj George-podał mi rękę, która przyjąłem.

-Zapraszam do gabinetu-wskazał ręką żebym szedł za nim.

Podążałem schodami w górę, później szliśmy korytarzem aż zatrzymaliśmy się przy ciemnych drzwiach, które otworzył i przepuścił mnie na co skinąłem mu głową, on poszedł do swojego biura i usiadł na krześle a mi pokazał żebym usiadł na krześle przed biurkiem co zrobiłem.

-Dobrze to mów-powiedział rzeczowo.

-Chciałem ci tylko powiedzieć  że ślub jak i wesele odbęcie się w Miami raczej ci to nie przeszkadza?-spytałem stanowczo.

-Oczywiście że nie ale chciałbym żeby ceremonia przedmałżeńska odbyła się w Chicago.

-Wybacz ale nie ma takiej opcji- chciałem mu się zaśmiać prosto w twarz.

-Avery nie jest jeszcze twoją żoną i jak na razie ja sprawuje władzę nad nią- stwierdził rzeczowym tonem.

Myślałem że zaraz zajebie tego skurwiela ale nie zasługuje na szybką śmierć, tylko to mnie powstrzymało. Oj jak ja będę się kurwa rozkoszował jego powolną śmiercią, na sama myśl mi staje, a jakbym miał się wykąpać w jego kurwi. Ja pierdole!

-Właśnie że już nie sprawujesz nad nią władzy, bo ona nie jest pieprzonym przedmiotem!-huknąłem prostując się- Dobrze powiedziałeś, jeszcze, więc to ja decyduje mój drogi przyjacielu jasne-powiedziałem władczym tonem, wiedziałem że chciał mi się przeciwstawić ale nie mógł, ja w tej grze rozdaje karty a on jest małym pionkiem w niej i by kurwa wiele stracił jakbym zerwał nasz sojusz.

-Oczywiście przyjacielu-odpowiedział ze sztucznym uśmiechem, który aż raził moje oczy, przeklęty Black.

-To może przejdziemy do dalszej rozmowy- powiedział George.

-Dobrze- odparłem.

Wstał, wyciągnął z barku po lewej stronie, dwie szklanki, pokazał w moją stronę whisky, pytając się niemo czy też chce na co pokręciłem głową. Gdy sobie nalał, usiadł z powrotem i zaczęliśmy gadać o przemycie narkotyków, sprawie z Rosją, jak się ich pozbyć z Chigaco. I to nam zajęło z dwadzieścia minut.

***

Już skończyliśmy, oczywiście George zaproponował że mnie odprowadzi, na co przystałem, przy drzwiach jeszcze powiedziałem.

-Ślub odbędzie się za tydzień-poinformowałem go.

-Rozumiem, oczywiście jak miałoby mnie nie być na ślubie mojej córki? Ktoś musi ci ją przyprowadzić do ołtarza- powiedział ze śmiechem, poklepał mnie po ramieniu, na co ledwo ukryłem obrzydzenie.

Ja wolałbym żeby go nie było ale tego nie mogłem mu zabronić, te przeklęte tradycje! Skinąłem mu głową, obróciłem się i poszedłem do samochodu w którym od razu lepiej się po.

-Widzę że nie tylko ja pałam do niego wielką zachętą- powiedziała na przywitanie.

-Tak nie tylko ty- przyznałem jej rację.

Czarna ZemstaWhere stories live. Discover now