Rozdział 52

1.2K 39 6
                                    

Avery:

Mój dzień wyglądał następująco: wstawałam o 12, myłam się, piłam wraz z B, oglądaliśmy jakieś głupie filmy, które przypadkowo znalazłyśmy a potem szłam spać gdzieś tak po 2 w nocy. I tak na okrągło. Ciągle ubolewałam nad tym co się wydarzyło pomiędzy mną a Lucą, boli mnie to cholernie i mam nadzieję iż on też cierpi.

Chce żeby go bolało.

W obecnej chwili oglądam z B "Brzydką prawdę". Kocham tą komedię, zawsze się przy niej śmieje, wniebogłosy. Leżę z B w piżamach, zajadając się chipsami i lodami. Mamy gdzieś, iż jesteśmy bez makijażu i kolorowych piżamach z little pony. Will, był ciągle zajęty pracą, a my nie chciałyśmy mu przeszkadzać. Nie odstępując mnie na krok na podłodze leżeli Herkules, Ares oraz Zoja.

A pomyśleć że Luca ich nie chciał....

Dostawałam od Luci prezenty, kwiaty, czekoladki, które od razu wyrzucałam do kosza. Nic od niego nie chciałam. Przypomniała mi się sytuacja w której napisał z 30 liścików, w których było jak on mnie kocha, że jestem bardzo ważna dla niego, jestem najważniejszą osobą w jego życiu, nie spotkał lepszej kobiety niż ja, i czy pamiętam nasz miesiąc miodowy? Bo on o nim nie może zapomnieć. Nie powiem, wzruszyły mnie te liściki, B jak je zobaczyła wszystkie rozerwała, wyrzucając do kosza oprócz jednego, który mam schowany pod poduszką.

"Jeśli to czytasz il mio ciure, wiedz że bardzo cię kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Pamiętasz co ci mówiłem? Jeżeli dane będzie mi żyć 101 dni, które będą bez ciebie, to chcę umrzeć dzień wcześniej. Proszę wysłuchaj mnie, wiem i masz pełne prawo mnie nienawidzić ale chociaż daj mi ostatni widok na twoje olśniewające piękno. Jeżeli nie wybaczysz mi, daj ci spokój podpisując papiery rozwodowe jak sobie życzysz..."

Twój Luca <3

Jakby B się o tym dowiedziała, rozszarpała by mnie na strzępy. Nasz maraton, przerwało dzwonienie mojego telefonu. Jeżeli to Luca, to wypierdolę ten telefon przez okno przysięgam. Wyciągam rękę po niego, wyświetla się Niccolo który jest moim prawnikiem. Odebrałam.

-Słucham Nico?

-Witaj panią, mamy problem-przyznał.

-Jaki?-byłam zdziwiona, jego telefonem.

-Pan Mori nie zgodził się na nasz ostatni dokument, który wysłałem jego prawnikowi- wyznał, byłam mocno zdziwiona -Zaproponował nam spotkanie-skończył Nico.

-Nie ma opcji na spotkanie Niccolo-warknęłam.

-Myślę iż musi się pani zgodzić-powiedział zestresowanym głosem.

-Co mój mąż tobie wysłał?-spytałam bez owijania w bawełnę.

-Wysłał dowody na to, iż pani zabiła Georga Blacka- wyrzucił z siebie -Zaznaczę iż to jest kopia, a oryginał posiada pan Mori.

Co za skurwysyn.

-Dobrze ustal z prawnikiem Luci, termin i wyślij mi sms kiedy odbędzie się i gdzie- powiedziałam, a następnie się rozłączyłam.

Westchnęłam ciężko, przejeżdżając rękoma skórę głowy.

-Co się stało?-spytała zmartwiona B.

-Muszę się spotkać z Lucą-wyznałam zmęczonym tonem, B wybałuszyła niebieskie oczy.

-Że co?-była zszokowana- Jakim prawem on oczekuje że się z nim spotkasz po tym wszystkim?!-B nakręciła się.

-Już spokojnie kochanie-powiedziałam z lekkim uśmiechem -Ja się nie zamierzam przed nim ukrywać, chętnie się z nim spotkam- powiedziałam z demonicznym uśmiechem.

-Ty już coś zaplanowałaś prawda?-powiedziała z błyskiem w oczach.

-A jakże inaczej-puściłam jej oczko.

-Kiedy masz się z nim spotkać?

-Tego nie wiem, Nico da mi znać.

-Musisz powiedzieć Willowi.

-Wiem i to zrobię-zapewniłam ją.

Po tym nieprzyjemnym zdarzeniu, wróciliśmy do oglądania filmu. Śmiałyśmy się, obżeraliśmy się śmieciowym jedzeniem, obgadywaliśmy osoby. Tęskniłam za wspólnym czasem z B, jak i Willem którego widzę tak często jak dzieci wróżkę zębuszkę. Niestety też tęskniłam za pewną osobą, o której powinnam zapomnieć, ale nie mogę. Wkradł się do mojego serca, nie mogąc go opuścić. Próbowałam, ale najprostsze rzeczy które robię na co dzień mi o nim przypominają. Nie mogę spać po nocach, jedzenie wciska mi B na siłę, tak samo te śmieciowe jedzenie.

Luca wkradł się do mojego serca jak i duszy.

Po kolejnym maratonie, ustaliliśmy że warto pójść na małą imprezkę, dawno na takiej nie byłyśmy. Nie liczmy że byliśmy tydzień temu, to już dawno temu. Zapomniałam wspomnieć, odkąd wróciłam do Chicago, pije, palę, o ćpaniu nawet nie myślałam. Wiem że Will, by mnie zajebał jakby się dowiedział, że jego młodsza siostrzyczka spożywa te substancje, a on jest tutaj wszechwiedzący. Gdy zaczęliśmy się szykować, dopadły mnie mdłości, skierowałam się do pierwszej lepszej łazienki, mogłabym wręcz rzec iż biegłam. Gdy trafiłam, moja głowa natychmiast wylądowała na ubikacji. Rzygałam, na umór, gdy mój organizm już nie miał czym wyrzygać, zrobiło mi się niedobrze, kręciło w głowie. Nie mogłam wstać. W mgnieniu oka, znalazła się obok mnie B.

-Co się dzieje Avery- mówiła spanikowana -Może wezwiemy doktorka?-zaprzeczyłam głową.

-Nie dramatyzuj, pomóż mi wstać-powiedziałam z lekkim chichotem.

Bella pomogła mi usiąść na krawędzi wanny. Patrzyła na mnie oczekując odpowiedzi, na które sama nie znam wytłumaczenia, mojego stanu.

-Sama nie wiem co mi jest B-zadeklarowałam jej.

-Opisz co ci jest-powiedziała łagodnym głosem.

-Mam nudności, kręci mi się w głowie, chce mi się nadal wymiotować, pomimo iż niedawno wypruwałam z siebie cały żołądek, i jest mi strasznie gorąco wręcz duszno-wymieniałam, B podeszła bliżej mnie, przykładając rękę do mojego czoła.

-Faktycznie jesteś strasznie rozpalona-mówiła zmartwiona, jakby ją ogarnęło, odsunęła się ode mnie , przykładając rękę do ust- Avery, ty jesteś w ciąży-wyszeptała słowa, których nie chciałam usłyszeć.

Czarna ZemstaWhere stories live. Discover now