Rozdział 25

1.6K 50 0
                                    

Avery:

Minął tydzień odkąd się wprowadziło rodzeństwo Luci nawet się zaaklimatyzowali oprócz Aurelii. Bracia dogadywali się z Lucą. No przynajmniej Colin, Cole cały czas próbuje wyprowadzić Luce z równowagi co mu się udaje. Nadszedł ten wyczekiwany dzień, nasz ślub. Bardzo szybko minął ten czas, nie wiem nawet jak to tak szybko minęło,ja już tu jestem 2 miesiące. Luca wynajął kosmetyczki, fryzjerki, makijażystki i stylistki. A taras jest już przygotowany na ślub i wesele. Myślałam że będzie więcej osób, ale cóż będzie 200 osób. Cieszę się z takiego obrotu sprawy, i  tak większości nie znam, niektórych czasami widywałam na przyjęciach. Nadal nie mogę uwierzyć że będę za 3 godziny mężatką, oczywiście w przygotowaniach pełna w gotowości jest B oraz Madi z Lucíą . Teraz siedzę przed toaletką i makijażystka kończy makijaż. A B siedzi na łóżku pijąc lampkę szampana, i słucha stylistki która wybiera dla niej sukienkę. Ona już wybrała wcześniej ale B zawsze jest niezdecydowana, współczuję tej kobiecie, druga natomiast wygładza moją sukienkę ślubną która jest czarna, nie wyobrażam sobie pójść na ślub w białej sukni. Góra jest koronkowa, ma dekolt duży w których widać fragmenty moich piersi, nie będę mogla założyć stanika do niej, a dół jest luźny. Jesteśmy w pokoju gościnnym który zamieniliśmy na przygotowania. Makijażystka skończyła makijaż, szczerze nie rozpoznaje siebie, wszystko idealnie zrobiła, nie mam cieni pod powiekami, cera gładziutka. Zrobiła genialną robotę. Zeszłam z krzesła, żeby Bellę pomalowała. Ja poszłam do łazienki ubrać już się w suknie. Wróciłam i B zamarła.

-Ja pierdole kochanie, jak ty pięknie wyglądasz-powiedziała z łzami w oczach.

Podeszłam do niej, pocałowałam ją w usta a następnie mocno przytuliłam. Zaczęła płakać.

-Kochanie nie płacz, bo zaraz ja zacznę, a nie chcę psuć tego dzieła-powiedziałam czule ze śmiechem.

-Zamknij się kurwa-odsunęła się, powiedziała ze łzami w oczach. Usłyszałam pukanie do drzwi.

-Wejść-powiedziałam władczo.

Wszedł do środka Will. Jest ubrany w elegancki czarny garnitur, białą koszulę i czarne mokasyny. Wygląda bosko jak zawsze.

-Diable, złośnico pięknie wyglądasz-powiedział czule.

-Wiem braciszku-powiedziałam tym samym tonem.

-Złośnico już czas-powiedział, podszedł i wziął mnie pod swoje ramię.

Wyszliśmy z pokoju i kierujemy się na taras. Gdy już byliśmy na początku zauważyłam dużo osób. Na początku stali Madison, Lucía, Scott, Will. A na podeście on, mój przyszły mąż, obok niego dumnie stał Enzo który trzymał obrączki na czerwonym welurowym opakowaniu. Zaczęła grać orkiestra. Wiolonczeliści wykonali dobrą robotę. Ja szłam dumnie do Luci. Już widziałam z bliska mojego mężczyznę. Will dał moją rękę Luce.

-Ostrzegam cię, jak zranisz moją siostrę to popamiętasz mnie do końca swojego marnego życia-powiedział cicho do ucha Luci.

Oczywiście nie mogło się odbyć od gróźb mojego brata do Luci- pomyślałam.

-Nie martw się szwagrze nie zranię Avery, prędzej sam siebie zranię niż ją-oświadczył dumnie patrząc prosto w oczy mojemu bratowi.

Will poszedł do reszty osób. Pojawił się ksiądz.

-Proszę złapcie się za ręce kochani- ogłosił ksiądz.

Luca złapał moją rękę, trzymając ją mocno. Spojrzeliśmy sobie w oczy.

Ksiądz gadał te wszystkie formalności. Niech w końcu przejdzie do najważniejszego.

-Chcą państwo coś do siebie powiedzieć?-spytał ksiądz.

-Tak-odpowiedział Luca, spojrzałam na niego pytająco.

-Avery uczyniłaś mój świat lepszym, nie wyobrażasz sobie nawet jaka ty w tej chwili piękna jesteś. Kocham cię całą a w szczególności jak mi odpyskowujesz,  poczucie humoru, za to jaka jesteś waleczna, niezależna od innych. Mam nadzieję że kiedyś sprawisz mi tę radość i dasz mi nasze dzieci. Świadomy praw i obowiązków z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam że wstępuje w związek małżeński z tobą Avery Black, będę z tobą w miłości, chorobie, starości. Nie opuszczę cię aż do śmierci -powiedział prosto w moje oczy Luca.

Miałam łzy w oczach. Jezu nie spodziewałam się takich słów od niego. Enzo podał mu obrączkę którą włożył mi na palec serdeczny.

-Teraz pani- oznajmił ponaglająco ksiądz.

-Ty to wcześniej wymyśliłeś prawda?-spytałam się go mając łzy w oczach, reszta osób zaśmiała się z mojej wypowiedzi,

Luca zaczął głaskać moją rękę dodając mi otuchy.

-Nie mam tak dobrze dobranych słów jak ty, po ktoś mnie nie oznajmił o takiej przysiędze-powiedziałam karcąc go wzrokiem.

-Luca też uczyniłeś mój świat lepszym, poznałam tutaj wspaniałe osoby i chciałabym żebyś był mniej upartym osłem-powiedziałam z lekkim śmiechem.

Tłum osób zaśmiało się z tego co powiedziałam.

-Świadoma praw i obowiązków z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam że wstępuje w związek małżeński z Lucą Mori.

Enzo również mi podał obrączkę którą włożyłam na serdeczny palec Luci. Bella za moimi plecami zaczęła płakać. Dziewczyny też płakały.

-Oficjalnie ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować-wygłosił ksiądz.

Luce nie trzeba było powtarzać tego 2 razy. Przyciągnął mnie do siebie i wbił się mocno w moje usta, odwzajemniłam go, schylił mnie a następnie podniósł, usłyszałam ogrom oklasków i gwizdów od tłumu ludzi. Uśmiechnęłam się szczerze, dawno nie byłam taka szczęśliwa jak tego dnia. Mam przy sobie osoby które kocham i nigdy nie zamierzam ich opuścić.

Czarna ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz