~2~

34 5 10
                                    

~~~

Jung wsiadł na rower niecałą godzinę później i pędził do kolejnej pracy. Zwolnił na zakręcie przy ogromnym zielonym drzewie tuż przy parku. Przed oczami wyłonił się piękny domek ukryty wśród krzewów. Do połowy był wyłożony kamieniami, resztę stanowiło drewno. Prowadziła do niego kamienista ścieżka, a przy niej stała wbita tabliczka z tajemniczym napisem 101, obok niej powinna być następna i chłopak wydał się zaniepokojony nie widząc jej. Przyśpieszył i zostawił rower na stojaku. Stoliki i krzesła również były nie poustawiane przed wejściem. Wszedł przez przeszklone drzwi i rozglądnął się. Przed oczami miał rząd krzeseł pokrytych brązowym obiciem, drewniane i szklane stoliki oraz rośliny, wszędzie rośliny. Jego szef miał świetny gust, może minął się z powołaniem i zamiast prowadzić restaurację powinien był zostać dekoratorem wnętrz. Zawsze jednak zastanawiały go obrazy ustawiane, gdzie nie gdzie, a z czasem ich nawet przybywało, ale przecież jego przyjaciel nigdy za sztuką nie przepadał i na pewno nie malował. Po pomieszczeniu roznosił się tak aromatyczny zapach, że każdy nawet zapchany do pełna miałby potrzebę zjeść więcej.

- Hobi to ty?! – usłyszał głos

- Tak! Już do ciebie idę!

Odkrzyknął idąc do kuchni, która była całą otwartą przestrzenią po lewej stronie.

- Siadaj, na pewno nie jadłeś śniadania. – powiedział, kiedy Hobi usiadł na jednym z krzeseł

- Jak ty mnie znasz Jin, dziękuję.

Odpowiedział młodszy, wiedział, że wykłócanie się nie ma sensu. Ponad to jego żołądek naprawdę domagał się czegokolwiek, co sam głośno zakomunikował.

- Kawa to nie jest śniadanie! – Jin pokręcił głową

- Zrobiłem kanapki, po prostu nie zdążyłem ich jeszcze zjeść... - zaczął się tłumaczyć

Starszy znów pokręcił z niedowierzania głową, jak można zapomnieć o jedzeniu.

Hobi między jednym kęsem a drugim zapytał co się stało, że potrzebował go dzisiaj wcześniej.

- Pani Han musiała wziąć pilnie wolne i pojechała zająć się wnuczką, a Jakson ma dziś jakieś ważne zaliczenie. Więc z racji dużej liczby zamówień potrzebuje, żeby ktoś mi pomógł przygotować sale, bo z niczym się nie wyrobie.

Chłopak pokiwał głową. Skończył jeść i zaczął od ustawienia tablicy z dzisiejszym menu, ułożenia stolików i przetarcia ich, a potem jeszcze omiótł salę, przygotował nakrycia oraz sprawdził łazienki. Stanął potem przy w kuchni i starał się jak najlepiej wykonywać zadania, które mu zlecono. W międzyczasie też przyjmował i obsługiwał gości. Jin przygotowywał też kolejne zamówienia i Hobi spakował wszystko do specjalnej torby, przyczepił do roweru i z mapą w głowie i telefonie ruszył pod wskazane adresy. Zjeździł chyba z pół miasta.

- To już ostanie zamówienie. – powiedział Jin, przyklejając kartkę z danymi

Hobi uśmiechnął się i schował je do torby. Nie spodziewał się, że ta dzisiejsza ostatnia dostawa pociągnie za sobą taką karuzele zdarzeń. A jednak życie jest bardzo nieprzewidywalne.

Chłopak pedałował tak szybko jak potrafił. Zajechał pod wskazany adres, ściągnął kask i ruszył z torbą do środka. Minął portiernię, gdzie skierowano go prosto, szedł długim korytarzem, zakręcił lekko w prawo i dalej szedł radosnym krokiem, jednak nagle stanął jak wryty. Przed nim od połowy ściany w górę była ogromna szyba a za nią wąż, ogromny wąż, brzydki, straszny, śliski ogromny wąż... Odwrócił głowę i natknął się na mniejszą szybę, jednak też z wężem. Sparaliżowało go. Dotarło do niego, że od początku tego długiego korytarza są ustawione szyby, a za każdą z nich jest wąż. A on jest w środku, on jest w środku jakiegoś kłębowiska węży... Utkwił wzrok w ciemno czerwonym dywanie, który zaczął mu przypominać czerń, starał się myśleć o innych rzeczach. Ale jak miał zapomnieć o sytuacji, w której się znalazł. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Zza rogu wyłonił się chłopak niosąc pudełka. Zauważył Hobiego i uśmiechnął się. Odłożył pakunki pod ścianę, Zgarnął długie czarne włosy na jedną stronę i wyciągnął dłoń w jego kierunku.

- Cześć jestem Jungkook, mam nadzieje, że ty jesteś naszym dostawcą?

- T-tak... Jestem Ho-osok.

Starał się wydukać resztką energii jaka mu pozostała. Na chwilę skupił się na nowym towarzyszu, próbował się otrząsnąć i nie uciec.

- Gdzie tutaj jest wyjście?

Jungkook poniósł brew, liczył na jakąś wymianę zdań, która pozwoliłaby mu się wyrwać z rutyny, albo zająć chociaż parę minut jego pracy, a ten już chce wyjść. Jednak pomyślał, że pewnie ma dużo zamówień i śpieszy się dalej.

- Tak jak tutaj przyszedłeś, musisz iść wzdłuż tego korytarza aż dotrzesz do drzwi. Tylko potem prosto, nigdzie nie skręcaj, bo zrobisz kółko.

Hobi pokiwał głową, wręczył jeszcze bardziej zdziwionemu Jungkookowi zamówienie i zawrócił na pięcie, chciał iść tak spokojnie jak potrafił, aż nie stanął na świeżym powietrzu. Starał się uspokoić, choć serce biło mu jak oszalałe. Trzęsącymi się dłońmi założył kask i chwycił rowem. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Jungkook wybiegł za nim krzycząc, że zapomniał wziąć pieniędzy za zamówienie, ale ten go już nie usłyszał.

Po powrocie do restauracji, miał tak zajęte myśli, że usiał otępiały na krześle i nie wiedział w ogóle co się wokół niego dzieje. Jin martwił się o przyjaciela, kazał mu iść do domu i porządnie się wyspać. Młodszy pomagał mu praktycznie od rana i naprawdę ciężko pracował, powinien odpocząć. Hobi przytaknął i nawet nie protestował. Szedł powoli prowadzać rower. Od razu jak przyszedł na mieszkanie, nawet nie poszedł pod prysznic tylko położył się spać. 

~~~

~Zbożowy Wąż ~ (VHOPE) *Zakończone*Où les histoires vivent. Découvrez maintenant