-20-

105 9 0
                                    



Hogwarts is the safest place for them now!













   Były to najgorsze święta w całym jej życiu. James nie szczędził jej wyzwisk, Syriusz nie odzywał się do niej ani słowem, a rodzice tylko patrzyli i nie reagowali. Syrilla bardzo cieszyła się, że jej brat nic im nie zdradził, jednak napięta atmosfera z każdą godziną ciążąca coraz bardziej źle działała na jej samopoczucie. Za każdym razem, kiedy mijała kogoś z domowników miała ochotę uciec jak najdalej i nie wracać. Czuła się jakby wszyscy naokoło wytykali ją palcami i oskarżali o całe zło świata. Tak bardzo miała ochotę wykrzyczeć im wszystkim w twarz jak bardzo się mylą, a zwłaszcza chłopakom. Nie mogła im jednak powiedzieć o zamiarach Regulusa.

   Dawno pakt nie zaszkodził jej aż tak bardzo. Było to wręcz nie do zniesienia. Jeszcze kiedy dalsza rodzina przyjechała do nich na wigilię i była zmuszona udawać szczęśliwe dziecko... Nie, to było zbyt uciążliwe. Zwłaszcza jak była zmuszona zamieniać krótkie rozmowy z Jamesem, żeby nikt nie miał podejrzeń. Od sztucznych uśmiechów zaczęła boleć ją twarz, a serce krajało się za każdym razem, gdy obserwowała jak radość znika z twarzy jej brata i Blacka, kiedy odwracali głowy od przyjezdnych. Zaciskała jednak zęby i brnęła w to kłamstwo dalej.

   Teraz, w trzeci i dzięki Merlinowi ostatni dzień świąt nie była nawet w stanie zamaskować worów pod oczami i wymizerowanej cery. Jej ruchy nadal pozostawały żywe ze względu na przedstawienie jakie była zmuszona odgrywać, jednak nie była w stanie tak dobrze ukrywać swojego stanu fizycznego i psychicznego jak na przykład Regulus, który był w tym mistrzem.

   Kiedy wszyscy jedli, śmiali się i rozmawiali dziewczyna wpatrywała się w zaśnieżony ogród za oknem. Przyglądała się płatkom śniegu osiadającym na niskiej płaczącej wierzbie - jedynym drzewie na ich podwórku. W aktualnym stanie rzeczy wyglądała dla Syrilli na niezwykle umęczone drzewo. Gałęzie zwisające w dół jedynie dodawały do smutnego wyglądu. Ale pomimo tego wszystkiego Potter pomyślała, że tak naprawdę wolałaby być jak ta wierzba. Zawsze w jednym miejscu, znosiła wszystko ze spokojem i nie musiała martwić się o koniec świata.

   Nagle poczuła szturchnięcie w ramię, dlatego gwałtownie odwróciła się do towarzyszy i przybrała najbardziej szczery uśmiech jaki dała radę.

    – Babcia pytała jak w szkole. – wyjaśniła Euphemia Potter - jej matka. Uśmiechała się do niej przyjaźnie, chociaż w jej szarych oczach widać było naganę. Nie chciała, aby jej rodzice i teście zauważyli zmianę nastroju u córki.

    – Dobrze babciu. Idzie mi jeszcze lepiej niż w tamtym roku. Mam same dobre oceny. – odparła zwracając się ku siwej, pomarszczonej i otyłej kobiecie. Syria była już pewna, że ta żyła dłużej niż siedemdziesiąt lat.

    – A wszystko w porządku kochana? Jesteś jakaś cicha w te święta. – zabrała głos druga babcia, która była widocznie młodsza od tamtej i podobna do jej matki, o czym świadczyły ciemne włosy i tego samego koloru oczy. Z charakteru jednak różniły się od siebie diametralnie. Staruszka była bardzo troskliwa i nie szczędziła miłych słów, a Euphemia unikała częstego okazywania miłości i zależało jej głównie na utrzymaniu dobrego nazwiska. Nie było wątpliwości iż ożeniła się z Fleamontem dla dobrego statusu.

Wybraniec Krwi  || Regulus BlackWhere stories live. Discover now