|23|

223 11 0
                                    

~♧♤~

- Cristiano błagam już nie mogę! - padłam na ziemię ze zmęczenia.

- Wstawaj, nie obijaj się! - odpowiedział na moje narzekanie.

- Nie zachowuj się tak. Nie jesteśmy w piekle - usiadłam ciężko oddychając.

- Mogę Ci pokazać jak wygląda piekło - zaśmiał się z błyskiem w oczach, patrząc na mnie z góry.

Przewróciłam oczami i wstałam z ziemi, musiałam jak najszybciej wziąść prysznic, bo czułam, że śmierdzi ode mnie na kilometr, ale było warto, bo jestem naprawdę z siebie zadowolona. Cristiano pokazał mi technikę ciosów i nawet dobrze mi wychodziło naśladowanie go, jeśli więcej poćwiczę to dokonam swego i będę najlepsza.

~ Tydzień później ~


Przez cały tydzień tylko trening i trening. Naprawdę bardzo ciężko pracowałam, żeby się doskonalić, dlatego przez to opanowanie broni mam w jednym palcu, a w sztukach walki niesamowicie pewnie się czuję. To wszystko oczywiście zawdzięczam obu panom - Cristiano i Leonowi. Gdyby nie oni, napewno do dzisiaj waliłabym na oślep w worek treningowy.

- Tak mamo, jest wszystko okej. Nie martw się..

- Sofija błagam! Nie możesz tu zostać! - Cristiano wpadł przez moje drzwi jak poparzony.

- Mamo muszę kończyć. Kocham cię - rozłączyłam się jak najszybciej.

- Czy Ciebie pojebało?! Rozmawiałam z mamą i akurat zapewniałam ją, że jest wszystko w porządku!

- Nie możesz tu zostać! - wydawał się tak śmiertelnie poważny, co wprowadzało mnie w zakłopotanie. Nie miałam pojęcia o co mu może chodzić.

- Z tego co pamiętam to ty nalegałeś, abym tu została, czyż nie?

- Nie jesteś tu bezpieczna. Przepraszam, ale nie mogę cię w to wpakować - zacisnął mocno palce na swych włosach.

W tym momencie nie musiał już nic mówić, ja zrozumiałam wszystko. Jestem w pierdolonej mafii, więc to moja nieodłączna część zadania. Słyszałam przecież jego rozmowę, wiem że zbliża się prawdziwa wojna, ale ja jestem na to niebezpiecznie gotowa. Albo wygram z nimi, albo polegnę z nimi. I jestem w święcie przekonana, że sobie poradzę, już taki jest mój charakter.

- Cristiano, ale ja dam radę. Przecież na to się pisałam. I ty dobrze o tym wiesz..

- Ale nie mogę narazić Cię na takie niebezpieczeństwo. Nie mogę Cię stracić.. - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem i spojrzał na mnie swymi czarnymi tęczówkami, które mówiły samą prawdę.

Ruszyłam powoli w jego stronę. Każdy krok wykonywałam bardzo powoli, a gdy byłam już wystarczająco blisko, popatrzyłam jeszcze raz głębiej w jego smutne, ale mroczne oczy. Widziałam w nich przerażenie, które mieszało się z determinacją. W tym momencie porozumiewaliśmy się, tylko przez spojrzenia. Mówiły one więcej niż słowa.
Następnie stanęłam na palcach i zaczęłam szybciej oddychać, zauważyłam jak klatka piersiowa mężczyzny również, szybciej się porusza. Przybliżyłam swoją twarz do jego i w tym momencie nasze wargi połączyły się. Jakby wokół nas nie istaniało zupełnie nic. Oddaliśmy bardzo delikatny pocałunek, ale on oznaczał dużo więcej, niż ten bardziej namiętny.

- Mogę pokazać Ci co potrafię. Jeszcze się zdziwisz mój drogi - oblizałam usta i lekko się uśmiechnęłam. Widziałam, jak bardzo był zdziwiony moim gestem, ale to jasne, jak bardzo musiało mu się to podobać.

- Jak mogłem w Ciebie zwątpić, zatem pokaż, co potrafisz mała bestio.

Chwyciłam z szuflady mój pistolet i złapałam mężczyznę za dłoń, prowadząc go na strzelnicę. Ustawiłam się w dobrym miejscu i wymierzyłam bronią w pierwszy cel.
Pierwszy trafiony w sam środek.
Drugi trafiony w sam środek.
Trzeci trafiony w sam środek..

Gdy skończyłam z moimi celami, zdmuchnęłam dym wychodzący z pistoletu, zakręciłam nim na dłoni i schowałam do kieszeni dresów. Następnie spojrzałam na mężczyznę, który z wrażenia otworzył buzie.

- To wciąż za mało żebyś mi uwierzył - puściłam mu oczko i znów pociągnęłam za jego rękę, tym razem w stronę siłowni. - Zacznij mnie atakować - Cristiano wpatrywał się we mnie przez chwilę ogłupiały, ale zrozumiał, że mówię poważnie.

Wykonał ruch dłonią, tak jakby chciał mnie uderzyć za co złapałam za jego ręke, wykręciłam ją do tyłu i podstawiłam mu swoją nogę pod jego, przez co zgiął się w pół. Następnie pociągnęłam mocniej za wykręconą rękę oraz mocniej zachaczyłam o jego nogę, po czym upadł z hukiem na podłogę. Chyba sam się tego nie spodziewał..

- Hmm.., to wciąż za mało - ciągnęłam. - No dalej, wstawaj i łap za tarcze - powiedziałam i po chwili już miał tarcze w dłoniach, ja za to miałam rękawice bokserskie.

Kiwnął głową i ustawił przede mną tarcze na celu. Zaczęłam wykonywać zdecydowane ciosy, po chwili coraz mocniejsze. Dodałam do tego, również kopnięcia. Mężczyzna dodał do tego wymachy tarczami, a ja sprytnie je unikałam i dalej wykonywałam ciosy. Ściągnęłam rękawice, a mężczyzna opuścił tarcze. Byłam z siebie totalnie dumna. Udowodniłam mu swoją siłę i pewność siebie, teraz już nigdy nie powinien we mnie zwątpić. Taką miałam nadzieję.

- No cóż, Sofija jestem pod wrażeniem. Naprawdę udowodniłaś, co potrafisz, ale to wciąż za mało, aby mnie pokonać - stanął dumny z siebie z założonymi na piersi ramionami.

- Ależ tak? W takim razie pokaż mi co potrafisz Panie najlepszy - również założyłam ramiona na piersi i mrugnęłam do niego zalotnie.

Nagle z hukiem na siłownię wparował Alberto. Jego mina nie wyglądała na dobrą. Wiedziałam, że nadchodzą kłopoty. Oboje to wiedzieliśmy..

- Moi drodzy, to nie pora na gierki. Nadchodzi prawdziwa wojna.. - oznajmił Alberto śmiertelnie poważnie.

Właśnie w tym momencie zrozumiałam, o co w tym wszystkim właściwie chodzi. To faktycznie nie żadna gra czy żarty. On nie kłamie. Nadchodzi prawdziwa wojna i wszyscy musimy stawić temu czoła. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w żołądku, bo wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale moja pewność siebie zawsze wygrywa, taka już moja natura.

Mężczyźni zetkneli się spojrzeniami i oboje kiwneli głowami. To niesamowite, jak rozumieją się bez słów..

Poczułam ciepły uścisk na moim ramieniu. Spojrzałam w górę i to właśnie Cristiano teraz prowadził mnie do mojego pokoju. Nie wiedziałam co się dzieję, dostałam zaćmienia. Wszystko było takie nie wyraźne, tak bardzo zlewało się ze sobą.

Gdy w końcu dotarliśmy do mojego pokoju Cristiano wyciągnął coś z szafy, podając mi to, a następnie stanął na przeciwko mnie i z intensywnością wpatrywał się w moje oczy. Poczułam przeszywające uczucie mojej duszy, ale cholernie mi się to podobało.

- Tak bardzo nie chciałem Cię w to wpakować, ale wiem, że jesteś silna i wiem jak bardzo na to jesteś gotowa. Posłuchaj, to bardzo niebezpieczni ludzie. Właśnie oni zabili moich rodziców.. - przerwał na chwile. - Dlatego tak długo czekaliśmy na zemstę i w końcu nadeszła. Jesteśmy na to gotowi i wygramy tę wojnę! - w jego słowach było czuć ogromną determinację, co dodawało mi motywacji. - Ubierz ten garnitur - wskazał na ubranie, które wcześniej mi podał. - Weź pistolet i zejdź na dół. Wszyscy w Ciebie wierzymy. Ty już pokazałaś na co Cię stać, tak jak mówiłaś teraz pora na mnie różyczko - ucałował mnie w dłoń i wyszedł.

Nie mogłam pozbierać własnych myśli w głowie, ale miałam tylko jednen cel i teraz do niego pragnęłam dążyć i dać z siebie wszystko, chociaż od tego zależało przecież, moje życie. W ostatnich minutach do wyjścia, chwyciłam jeszcze mój telefon i wybrałam numer do mamy, aby napisać jej SMS..

Ode mnie:
Mamo kocham was. Pamiętajcie o tym!

~♧♤~

Mocny rozdział.., a końcówka jeszcze bardziej..

Miłego czytania!! ♡♡

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

Królowie Grzechu - ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now