I'm hungry for you, my love.

Start from the beginning
                                    

- To samo mogę powiedzieć o tobie skarbie. - Powiedziałam z rozbawieniem obserwując jak uśmiecha się głupkowato na moje słowa. Specjalnie użyłam zdrobnienia, którego on używał w stosunku do mnie.

- Skarbie? - Zamruczał zadowolony przy moim uchu, a ja poczułam ciarki na całym moim ciele. Zaczęłam niecierpliwie wić się w jego ramionach. - To słowo brzmi tak pięknie w twoich ustach. - Złożył delikatny pocałunek tuż za moim uchem. Powoli zsunęłam z niego resztę jego garderoby. Gdy znajdował się tak blisko mnie, nie tylko nie potrafiłam myśleć jasno, ale zaczynałam mieć także poważne problemy z oddychaniem. Co on ze mną robił. Co on nadal potrafił ze mną zrobić, od samego początku naszej znajomości.

- Dlaczego? - Powiedziałam miękko, patrząc w jego zielone, błyszczące oczy, które ciemniały z sekundy na sekundę.

- Bo dowodzi to temu, że coś dla ciebie znaczę.

- Świadczy o tym, że cię kocham. - Pogładziłam dłońmi jego zarumienione policzki, mówiąc dobitnie. - Skarbie. - Wyszeptałam mocno się do niego przytulając. Nie musiałam czekać długo na jego reakcję. Wpił się zdecydowanie w moje usta, pozwalając swojemu ciału, opaść na moje. Natychmiast oplotłam jego pas swoimi nogami, nie pozwalając tym samym, by oddalił się ode mnie choć na centymetr. Moje dłonie jak zawsze odnalazły swoją własną zawiłą ścieżkę do jego apetycznie umięśnionych pleców, badając ich fakturę opuszkami palców.

- Od teraz zawsze, gdy się tak do mnie zwrócisz, będę myślał o tej chwili. - Zachichotałam czując jego dłonie na swoich piersiach.

- W takim razie, będę często to powtarzała. - Chciałam jeszcze coś dodać, ale mi na to nie pozwolił. Nie pozwolił mi potem na wypowiedzenie żadnego sensownego zdania.

* * *

Patrzyłam jak zahipnotyzowana na jego ciepłe, o wiele większe od moich, dłonie, bawiące się palcami mojej lewej ręki. Jego delikatny dotyk sprawiał mi przyjemność i coraz bardziej zarumieniał moją jaśniejącą od szczęścia twarz. Jego ramiona obejmowały moją drobną sylwetkę od tyłu, w opiekuńczym i czułym geście, a ja wiedziałam, że w tamtym momencie nie mogłabym być bardziej bliska prawdziwego szczęścia. Końcówki jego włosów muskały moją szyję, gdy pochylił się, by mocniej mnie do siebie przytulić. Poczułam się bezpiecznie. Tak dobrze w jego ramionach. Wydawały się idealnie dopasowywać do mnie samej, utwierdzając mnie jedynie w tym, że to było dobre. Że było tak naturalne jak oddychanie. Tak łatwe i słodkie niczym pocałunek. Oparłam się zrelaksowana o jego tors i tylko obserwowałam jak powoli uniósł do góry moją dłoń i złożył na niej miękki pocałunek. Patrzyłam na niego chłonąc jego piękno i dobroć, nadal nie dowierzając, że to wszystko co mnie spotkało może mieć dobre, szczęśliwe zakończenie.

- To wszystko wydaje się być takie nierealne. - Usłyszałam jego cichy głos, gdy oparł brodę na moim ramieniu, muskając nosem moją szyję. - To, że siedzimy tutaj razem. Ty i ja. I na tą, krótką chwilę nie musimy zmagać się z żadnym dramatem. Nie musimy podejmować ważnych decyzji. Możemy po prostu być i nic więcej nie ma znaczenia.

- Zawsze powinno tak być. - Powiedziałam. - To nigdy nie powinno być takie trudne. To nigdy nie powinno być tak tragiczne i dramatyczne. - Roześmiał się w moje włosy.

- Pewnie tak, choć nikt nigdy nie powiedział, że miłość jest łatwa. - Otuliła mnie woń jego ciała i perfum. To było tak idealne. My siedzący w tym małym ogródku, na zielonej trawie, wystawiając twarze do pierwszego silniejszego blasku słońca, jaki pojawił się w tym roku. Jego promienie całowały nasze uśmiechnięte twarze i odkryte ramiona. Do naszych nozdrzy docierała słodka woń kwitnących kwiatów. Małe ptaszki śpiewały cicho swoje pieśni, a ja jedyne czego pragnęłam, to przedłużyć tą chwilę w nieskończoność.

PlotkaraWhere stories live. Discover now