18. Prawda boli

732 32 36
                                    

Pov: Magdalena

Bez sensu. — mruknęłam do Janusza w drewnianym domku nad jeziorem.

— No nic ci nie poradzę, przynajmniej znowu się pokłócicie dla beki. — rzekł zakładając torbę na ramie — Wbij zaraz na jezioro.

— Dobra wbije, ale ja nie idę do Janka. Nie ma chuja. — odparłam zakładając ręce na piersiach niczym dziecko — Czy on ma kurwa spluwę?

— Jaką kurwa spluwę? Przestań oglądać kurwa The Walking Dead albo odetnę ci dostęp do konta na Netflixie. — rzekł otwierając drzwi.

— Nie zrobisz tego! — krzyknęłam a chłopak wyszedł. — Chuj.

W naszej małej rozmowie chodziło o to, że miałam iść porozmawiać z Jankiem o co chodzi z Fukajem. Ja i Jan bardzo, ale to bardzo lubimy się kłócić. To aż za bardzo, czasami se dogryzamy a czasami mówimy jakieś puste słowa, o których nie mieliśmy nawet pojęcia, że istnieją.

Sprawę z nim szacowałam na załatwienie w jakieś może 15 minut, bo była ładna pogoda nie chciałam jej marnować na rozmowę z nim, inaczej kłótnie. Wolałam siedzieć nad jeziorem i topić Janusza lub mojego wujka Borysa.

Nasze domki były porozstawiane po całym obiecujcie jeziora. Jezioro było duże. Po jego bokach znajdowała się bardzo duża, srebrna ślizgawka. Przed jeziorem jest trawa, ale poza nią jest również piasek do bawienia się przez dzieci, a piasek kieruje do ślizgawki w kształcie słonika.

Nasze domki nie były połączone. Ja miałam domek dwu pokojowy z Januszem. Żeby dostać się do domku, w którym znajdował się Janek i podajże Adi oraz Beteo, bo mieli razem pokój, musiałam przejść spory kawałek. Między czasie mijając domki innych osób.

Stanęłam przed drzwiami domku Janka, zapukałam do środka a otworzył mi Adi, uśmiechnął się do mnie i zaprosił gestem do środka.

— Hej, co tam? — spytał pakując torbę, najpewniej szedł nad jezioro.

— Jest Jan?

— Jest, ogarnia się w łazience, zaraz wyjdzie. To wy sobie porozmawiajcie tylko się nie zabijcie, ja będę szedł na jezioro. Elo! — rzekł żegnając się. Przewróciłam oczami na słowa śmierci i również się pożegnałam. Chłopak wyszedł.

Usiadłam na łóżko, najpewniej Beteo, poznałam po perfumach chłopaka. Siedziałam na telefonie w oczekiwaniu Janka. Po chwili wyszedł z łazienki skanując mnie wzrokiem. Odłożyłam telefon a chłopak odchrząknął.

— Cześć, ktoś umarł? — rzekł a ja prychnęłam.

— Nie, chce tylko się zapytać jedną rzecz, nikt nie umarł... jeszcze. — odparłam uśmiechając się lekko.

— Masz gorączkę? — powiedział siadając naprzeciwko mnie. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. — Dobra, mów wysłucham.

— Co się dzieje z Alexem? Coś czuje, że jest coś z nim ale nie wiem co. — rzekłam a chłopak dał duże oczy, wiedział coś na ten temat, tylko pytanie co.

— Wiesz, nie wiem czy Fukaj by chciał bym ci mówił jego prywatne...

— Mów! — przerwałam mu a chłopak tylko poprawił rękaw od koszulki.

— Nie wiem dokładnie, ale mówi, że ma jakieś wizje, nie miłe wizje. — mruknął coś pod nosem a ja kiwnęłam głową. — Podobno boi się o...

Jan przerwał patrząc kontem oka na okno, widocznie zauważył to samo co ja, czyli Alexa zmierzającego tutaj.

— O jakąś dziewczynę — rzekł nerwowo zacierając ręce — Wiesz co nieważne, idź nad jezioro i baw się dobrze Magda.

PAPIEROSY I CHANEL | Fukaj || ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now