Parszywe Szczęście

216 11 5
                                    

Gdyby ktoś chciał podsumować początek podróży Dracona jednym słowem, klęska idealnie by pasowała. Blondyn wpadał w coraz to większe i groźniejsze kłopoty. Najpierw stoczył bójkę z jakimiś dzieciakami, które chciały zabrać mu rzeczy. Pamiątkę tego wydarzenia nosił cały czas na twarzy. Kolejnym radosnym wydarzeniem było rozpoznanie przez grupkę czarodziejów i pościg po wsi. Od tego czasu blondyn zaczął maskować swój wygląd i korzystać z fałszywych imion. Jednak mimo tylu przeciwności losu, ślizgon się nie poddawał. Już kilkukrotnie był bliski powrotu do domu, czy choćby wezwaniu swojego ukochanego aby móc na niego popatrzeć i przytulić. Brakowało mu jego gryfońskiej odwagi i optymizmu. Dni mijały powoli, a efekty jego działań nie były satysfakcjonujące. Powolne szukanie swojej rodziny, pytanie setek osób o pomoc czy chociaż informacje. Bez skutku. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło, przypadkiem podsłuchał rozmowę dwójki mężczyzn w obskurnym barze pod Londynem.
- Jesteś pewien Greg?
- Mówię ci sprzymierzeńcy Czarnego Pana znowu się zbierają! Mój kuzyn pracuje w Ministerstwie i wie o wszystkich ich akcjach.
- Ale jaki to ma sens skoro ten gnojek nie żyje?
- A kogo to obchodzi? Szykuje się duża zadyma, lepiej abyśmy byli na nią gotowi.
- Czy w tym kraju kiedykolwiek będzie spokojnie?
- Zadaje sobie te same pytanie od wielu lat Sam..
Szarooki poczuł jak serce mocniej mu bije. To była jego szansa. Jego szansa na powrót do swojej rodziny. Malfoy szybko dopił swój wyjątkowo paskudny drink i opuścił lokal. Jedynym problemem było zlokalizowanie miejsca ich spotkania. Nie mógł od tak wejść do Ministerstwa i poprosić o ich pomoc. Oczywiście mógł poprosić o nią swojego partnera, ale nie chciał go w to wciągać. Draco uruchomił swoją dawną, szkolną nić kontaktów i już po kilku godzinach wiedział gdzie ma się odbyć spotkanie nowych Śmierciożerców. Blondyn wiedział że pojawienie się tam to istna głupota, ale nie przejmował się takimi szczegółami. Gdy zrobiło się ciemno teleportował się na miejsce spotkania i zaszył się w krzakach aby mieć dobry widok na przybywających ludzi. Po dłuższej chwili wszystko się zaczęło. Teleportowały się coraz to nowsze osoby w kapturach na głowach. Czarne szaty bardzo dobrze skrywały ich tożsamość. Szarooki przeklnął cicho i zaczął obmyślać nowy plan aby zbliżyć się do grona przestępców. Jednak jego plan zawiódł kiedy poczuł jak coś twardego przyciska mu się do pleców.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy. Nie sądziłem że szpiedzy dotrą aż tutaj. Wstawaj i idziemy!
Ślizgon wstał z kolan i ruszył w kierunku zgromadzonych czując jak różdżka mężczyzny boleśnie wbija mu się w plecy

No hej 👀

Ostatni razWhere stories live. Discover now