Pogrzeb

442 33 8
                                    

Na cmentarzu panowała grobowa cisza. Pogoda również nie dopisywała. Na zgromadzonych padał zimny deszcz. Żałobnicy stali ukryci pod czarnymi parasolami. Przed stertą ziemi stał Potter i niepewnie ściskał różę. Wybraniec wiedział, że na jego barkach, spoczywa obowiązek wypowiedzenia mowy pogrzebowej. Tuż za nim stał Draco, trzymając Teddiego na rękach. Blondyn mocno przyciskał dziecko do siebie. Zielonooki ostatni raz popatrzył na swojego partnera, po czym wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać wspaniałą czarownicę. Wspaniałą matkę, ciotkę, siostrę oraz przede wszystkim przyjaciółkę. Osobę, która była dla nas zawsze. Do której można było przyjść z każdym problemem i miałeś pewność, że otrzymasz wsparcie oraz że dostaniesz pyszne korzenne ciasteczko.
Wybraniec ścisnął mocniej kwiat w dłoni i lekko się uśmiechnął.
- W swoim życiu miałem wiele osób, które zastępowały mi matkę. Ale jednak od Andromedy nie spodziewałem się takich uczuć. Bałem się z nią widywać po bitwie o Hogwart. Ale wiedziałem, że mam obowiązek zająć się moim cudownym chrześniakiem. Bałem się, że Tonks będzie na mnie krzyczeć, obwiniać mnie o stratę jedynego dziecka. A ona po prostu mnie przytuliła. Była dla mnie ogromnym wsparciem, kochałem ją i nadal będę kochać. Obiecuje, że wychowam mojego chrześniaka, na wspaniałego człowieka, abyś mogła być z niego dumna. Tak samo, jak byłaś dumna ze mnie.
Złoty Chłopiec rzucił różę do grobu i ostatni raz popatrzył na trumnę.
- Nigdy cię nie zapomnę.
Potter podszedł do Draco i objął go w pasie. Po chwili pozostali zgromadzeni zaczęli podchodzić do grobu i rzucać kwiaty. W końcu wszyscy zgromadzeni opuścili cmentarz, pozostawiając Pottera samego ze swoim partnerem. Draco objął swojego ukochanego i pocałował go w czoło.
- Chodźmy już stąd. Robi się zimno, nie chce, aby Ted się rozchorował.
Szatyn starł łzę, która spłynęła mu po policzku i pokiwał głową.
- Masz racje.
Po powrocie do domu Draco rozpalił w kominku i zrobił herbatę. Teddy dostał swoje mleko i kocyk. Szatyn nie był skłonny do rozmów, jedynie trzymał swój kubek z gorącym napojem i wpatrywał się w ogień. Szarooki obserwował go z wyraźną troską.
Ślizgon wstał z kanapy i podszedł do dziecka.
- Położę Teddiego spać.
- Mogę to zrobić.
- Spokojnie, dam sobie radę. Odpocznij.
Blondyn zniknął wraz z dzieckiem na piętrze domu.
Wybraniec jedynie westchnął i przetarł twarz dłońmi. Czuł się zmęczony i cholernie smutny. Nie wiedział jak się pozbyć tego poczucia winy i straty. Blondyn zszedł na dół i przytulił się do swojego partnera.
- Martwię się o ciebie skarbie.
- Nie powinieneś.
- Ale to robię. Źle wyglądasz.
- Po prostu nie wiem jak mam żyć bez niej. Czuje taki ból i pustkę...
- Wiem kochanie. Ale nie możesz się obwiniać. Musimy żyć dalej i być silni. Mamy dla kogo. Musisz być silny dla mnie, dla Teddiego, dla Molly. Wszyscy cię kochamy i potrzebujemy.
- Ja już po prostu tak dłużej nie mogę...
Zielonooki zaczął znowu płakać wtulając się mocniej w swojego partnera. Draco jedynie głaskał go po plecach i cicho do niego szeptał, starając się go uspokoić.

WITAM I POWRACAM DO WAS W PEŁNI. NIE JESTEŚCIE GOTOWI NA TO CO NADEJDZIE!

Ostatni razWhere stories live. Discover now