Zimno mi

351 33 17
                                    

Maraton część 1/2

Gdy wszyscy goście oddali swoje telefony i torebki, złodziej zaczął ich sadzać w jednym miejscu.
- Macie ze sobą nie rozmawiać! Nic sobie nie przekazywać.
Draco cały czas siedział za Potterem czując jak jego serce bije jak szalone. Wybraniec jedynie mordował mężczyznę wzrokiem. Złoty Chłopiec był wściekły, że przez tego kretyna, został popsuty ich wieczór. Harry postanowił działać, powoli wstał ze swojego miejsca z rękami w górze i zaczął dyskusje z przestępcą.
- To, co planujesz teraz zrobić?
Złodziej natychmiast odwrócił się w jego stronę i wycelował w niego broń.
- Nie pozwoliłem ci wstać!
- A ja wcale nie prosiłem o pozwolenie. Odpowiedz na moje pytanie.
Mężczyzna zacisnął dłoń mocniej na broni.
- Poczekam aż dadzą mi za was okup i ucieknę.
Wybraniec westchnął cicho.
- Czyli zepsułeś mi randkę dla pieniędzy? Liczyłem na coś bardziej oryginalnego.
- Czy ty jesteś jakiś psychiczny? Ja ci grożę bronią!
Gryfon jedynie uniósł jedną brew do góry.
- Widzę i co z tego? Nie boje się ciebie. Nie jesteś typem mordercy.
Włamywacz podszedł bliżej wybrańca i przyłożył mu broń do czoła.
- Nic o mnie nie wiesz!
Zielonooki uważnie patrzył mu w oczy.
- Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. Nigdy nikogo nie zabiłeś. Potrzebujesz szybko pięniędzy, jednak mimo to nie chcesz nikogo krzywdzić. Odłóż broń i się poddaj. Nikomu nie musi dziać się krzywda.
Złodziej odbezpieczył broń nadal celując nią prosto w głowę Złotego Chłopca.
- Nikt nie opuści tego miejsca, póki nie dostanę swoich pieniędzy!
Potter uznał, że najlepszym wyjściem w tej sytuacji będzie odebranie broni mężczyźnie. Szatyn rzucił się na przestępcę i zaczął się z nim szarpać. Oboje bili się na oślep starając się zdobyć przewagę. Pozostali zakładnicy obserwowali sytuacje ze strachem wymalowanym na twarzach. Blondyn zacisnął dłoń w pięść, aby nie pęknąć. Wiedział, że Potter potrzebuje pełnego skupienia, aby ich ocalić. Po kilku minutach walki, po sali rozniósł się huk. Broń wypaliła. Złodziej natychmiast odsunął się przerażony od wybrańca. Potter odwrócił się do blondyna i uśmiechnął się lekko. Jednak w tym samym momencie cały zbladł i upadł na kolana. Szarooki zerwał się ze swojego miejsca i podbiegł do wybrańca.
- Harry!
Zielonooki leżał na ziemi i ciężko oddychał. Z jego klatki piersiowej wypływała krew. Malfoy przerażony sytuacja zaczął płakać. Szybko zdjął z siebie marynarkę i przycisnął ją do rany.
- Wszystko będzie dobrze Harry. Zostań ze mną!
Potter uśmiechnął się lekko po czym się skrzywił.
- Zimno mi.
- Nic ci nie będzie, słyszysz? Niech ktoś wezwie medyka do cholery!
Do budynku wbiegła policja i aresztowała złodzieja. W całym pomieszczeniu zaroiło się od ludzi w granatowych mundurach. Jednak Malfoya to nie obchodziło. Patrzył jedynie na Harry'ego. Wybraniec również starał się na niego patrzeć i się uśmiechać.
- Wiesz, wyobrażałem sobie, że umrę w nieco innych okolicznościach...
Blondyn jedynie przycisnął mocniej materiał do rany i pokiwał głową.
- Nie umrzesz mi tutaj. Nie pozwolę ci, rozumiesz?
- I tak dożyłem dorosłości. A to już niezły wynik.
Po policzkach ślizgona leciały łzy a on starał się uspokoić swój głos.
- Nie możesz mnie tutaj zostawić. Musisz żyć. Dla mnie, dla Teddiego. Nie możesz nas zostawić bez opieki.
Jednak Złoty Chłopiec nie odezwał się już. Zrozpaczony blondyn zaczął gwałtownie kręcić głową i nim potrząsać.
- Nie, nie nie! Nie umrzesz mi tutaj! Gdzie jest ten medyk do jasnej cholery?!

Witam, spokojnie nie zostawię was bez kolejnej części. Dzisiaj napewno będzie!

Ostatni razWhere stories live. Discover now