Rozdział 38

23 2 2
                                    

Zaczynało robić się dość tłoczno, wszyscy sie zbierali do bitwy, a my czekaliśmy na rozkaz.
- W końcu trójka wybawicieli się pojawiła - podkreśliła z ironią w głosie Zoe.
- Wybaczcie za spóźnienie - zawołali podbiegając do naszej paczki.
- Za chwilę powinni pojawić się tutaj nasi znajomi - uśmiechnęła się Clear.
Z Knieji dostrzegłam sporą gromadę trolli.
W swoich wielkich łapach trzymali narzędzia walki.
- Arthurze, jesteśmy gotowi do walki! - krzyknęła pewnie, poznana już o wiele wcześniej mi Namura.
Wyciągnęła z dwóch bocznych sakiewek, zakrzywione ostrza z zaostrzonymi krawędziami i nakazała innym trollom podążać za Królem, który szedł na pole bitwy.
Bariera przestała działać, a wszyscy zaczęliśmy unikać wrogich i z pewnością niebezpiecznych strzał.
Szłam wśród znajomych, mając nadzieję, że jeszcze ich zobaczę.
Prosiłam w myślach, by nikomu nie stała się krzywda.
Przybyliśmy na wyznaczone pole.
Z drugiej strony stała mroczna armia Darkana.
Istoty były przerażające - jedne wyglądały jak zwierzęta, drugie zaś jak maszyny gotowe do zabijania.
Każde z nich różniło się wyglądem.
Na czele dumnie stał ich okrutny dowódca.
Podniósł miecz i skierował go w kierunku naszej armii.
- Ja Darkan, mroczny władca chce się dogadać! - zawołał.
Wzięłam wdech i wyszłam na przeciw wraz z przyjaciółmi.
- Gdzie Merlin?!
- Tutaj - pstryknął palcami i w pojawiającej się mgle, dostrzegłam mentora.
Związany był nieczystą siła.
- Wypuść go! - nakazałam, ale ten zaśmiał się.
- Co z tego będę mieć? Już nic nie
macie - parsknął śmiechem.
Miał rację, nic nie mieliśmy.
Zacisnęłam pięść i spojrzałam na Clear.
Dziewczyna chyba próbowała obmyślić jakiś plan, ale bez skutecznie.
Zwróciłam się do Hisirdouxa, a ten rzucił kątem oka, na noszącą przy szyi błyskotkę.
Wpadłam na chyba dość dobry  pomysł.
Spokojnie zdjęłam łańcuszek.
- Może i nie mamy tego, co ty już posiadasz, lecz zapewniam, że ten oto kamień jest jeszcze lepszy.
Wyciągnęłam prawą dłoń i spuściłam błyskotkę by dobrze się jej przypatrzył.
- Co to niby jest?
- Kamień sukcesu. Kto go posiada temu nikt nie stanie na drodze.
Chcę go wymienić za mistrza - zaproponowałam ofertę, która wydawała mi się nie do odrzucenia.
Darkanowi zaświeciły się oczy.
- Nie, nie oddawaj mu tego Violet!
Poniesiemy klęskę!
Hisirdoux przewidział co planuje.
Zaczął zaprzeczać moją propozycję, by sam wróg przekonał się i uwierzył w wymyślone kanciarstwo.
- Zgoda, podejdź tu i bez żadnych sztuczek! - ogłosił.
Maszerowałem powoli.
Przystanęłam w bezpiecznej odległości od niego.
Wystawiłam dłoń i czekałam, aż wypuści mistrza.
Znów strzelił kciukiem i środkowym palcem.
Ciemne sidła odsunęły się od Merlina, a ja teleportował go Króla Arthura.
Merlin spokojnie wstał z ziemi.
- Daj mi kamień! - poniósł głos zniecierpliwiony.
Puściłam wisiorek i złapałam go za szyję.
Mroczny się odsunął, a ja biegłam w stronę naszej armii.
Nie spodziewał się tego ruchu.
Nie wiedział, że w tamtym momencie odebrałam mu coś cennego.
W lewej ręce trzymałam z całej siły kamień wskrzeszenia.
Na ten widok, zgorzkniały Darkan ryknął i nakazał walczyć.
- Złapać mi dziewuchę!
Setki pogrążonych w mroku wojowników stanęło do boju.
Dookoła roiło się od walecznych rycerzy.
Z oddali dostrzegałam lecące ogniste kule.
Uderzały w Camelot.
- Muszę natychmiast go powstrzymać! - powiedziałam do wszystkich.
- Nie martw się! Nasi już lecą! - odparł kosmita.
Spojrzałam w górę.
Małe lśniące punkty powiększały się.
Zaraz, to nie były gwiazdy, lecz statki!
Niebieskie promienie odbijały się od ziemi.
Kosmici celowali dość dobrze w naszych rywali.
Wypowiedz "Lakantali"...
Spojrzałam dookoła, lecz nic nie rzuciło mi się w oczy.
Kto to powiedział?
- Lakantali? - niepewnie zaufałam głosowi.
Kamień wskrzeszenia zalśniły.
Wszędzie zobaczyłam portale.
Nie wiedziałam dokąd prowadziły, a moja intuicja znów coś podpowiadała.
Portale prowadzą do właściwych czasów...
Schyliłam się przed zadanym ciosem.
- Violet! - zawołał chłopak z związanym kokiem.
Jakaś niewyjaśniona siła przyciągała młodszego Douxiego.
- Portal! Tak! Nie martw się, wrócisz do średniowiecznego królestwa! - zawołałam głośno i wyraźnie.
Zaczął lewitować, a ja pośpiesznie złapałam go za nadgarstek.
- Musisz zapomnieć, to co widziałeś, Opius!
Zaklęcie zapomnienia na coś się w końcu przydało.
Hisirdoux zasnął w głęboki sen i wleciał do portalu, który od razu się zamknął.
- Gdzie Nari! Muszę rzucić na nią to samo zaklęcie!
Dostałam w tył głowy.
Upadłam na trawę.
Ktoś mnie zdezorientował.
Słyszałam głośne okrzyki:
- Łowca Nagród poległ!,
- Król Arthur nie żyje!
Zjawa dorwała mnie.
Ciągnęła w kierunku swego mrocznego pana, a ja szarpałam się.
Gaslus flutolus!
Niebieski dym objawił się w oka mgnieniu.
W moją stronę, pomocną rękę wyciągnął Doux.
- Gdzie Nari?! - zapytałam pośpiesznie.
- Leczy rannych, gdzieś tutaj jest - poinformował,
- Ktoś musi mnie do niej zaprowadzić. Za chwilę wróci do swoich czasów.
- Clear przenieść ją do Nari - zlecił.
Postąpiła zgodnie tworząc teleport.
- Vi. Proszę przekaż jej, że jest najdzielniejszą oraz najbardziej wspaniałą nimfą, jaką znam i będę o niej pamiętać do końca swoich dni.
- Nie chcesz jej tego sam powiedzieć?
- Wolę zostać tutaj. Wiedziałem, że będę musiał się z nią pożegnać, ale nie dam rady spojrzeć jej znów ostatni raz w oczy, więc idź! - wyeliminował rzucającego się potwora.
Bez zbędnej odpowiedzi, wbiegłam i dostałam się do leśnej.
- Nari! - przytuliłam ją, a nad nią pojawił się teleport.
- To już mój czas - rzekła, wiedząc co za chwilę się wydarzy.
- Doux będzie tęsknił.
Jesteś wspaniałą osobą, dzielną i waleczną. Troszczysz się o innych.
To niesamowite i będziemy za tobą tęsknić!
- Ja również, proszę zaopiekuj się nim.
Widziałam waszą relację i niezmiernie cieszę się, że kogoś poznał.
To był zaszczyt znów ujrzeć moich przyjaciół -
Bursztynowe oczy zabłysły w blasku księżyca, a ja wypowiedziałam zaklęcie, czując narastający ból w klatce piersiowej.
Nimfa usnęła, a ja ją puściłam.
Violet, walcz!
Refleksja pomogła mi się otrząsnąć.
Biegłam i wspierałam dobrą stronę.
Chwilowo wydawało mi się, że przewagę utrzymywała Armia Darkana, ale później natomiast szala zwycięstwa przechyliła się na naszą korzyść.
- Dosyć! - Darkan wniósł okrzyk, wiedząc, że powoli przegrywa.
Uderzył w ziemię swą bronią i wszystko stanęło w miejscu.
Ciemna bariera otoczyła nie tylko mnie, ale też i poszczególne, najbliższe osoby jakie poznałam.
Były związane, a ich broń została wyrzucona za barierę.
- Znów się stawisz.
Uciekanie było błędem i będzie Cię dużo kosztować - wywnioskował.
Zacisnęłam pięść.
- Kamień wskrzeszenia ma moc wypowiedzenia jednego tylko życzenia.
Życzenie jest godne osobie, na której można polegać i jest jego właścicielem.
- Czego odemnie oczekujesz? - zagryzłam zęby.
Jeśli wypowiesz prawidłowo życzenie, to nikomu nie stanie się krzywda.
- Jak ono brzmi? - bez zbędnego mówienia, przeszłam do tematu.
„Życzenie dziś jedno tylko mam.
Chce by Darkan opanował świat
- Violet nie rób tego! - krzyknął zrozpaczony Doux.
- Dziecko proszę Cię, to niebezpieczne - zastrzegł mentor.
- Cicho siedzieć! - wyciągnął w ich stronę rękę i pod siłą czarów zamilkli.
- Gadaj!
- Wybaczcie mi za to...
Głęboki wdech i z ust wypłynęły słowa:
Życzenie dziś jedno tylko mam...
Chcę by KRYSZTAŁ STRACIŁ SWÓJ DAR!
Jasne światło zabłysło nad nami.
Kamień pękł w pół.
- NIEEE!!!! - gwałtownie odrzucił mnie w bok.
Upadł i próbowałam łączyć zniszczone części.
Darkan stracił kontrolę nad wszystkimi.
Bariera znikła, czas zacząć znów działać, a armia upadła.
Wszyscy nasi przerwali walkę.
Portale, które widziałam też znikły.
- Upadniesz. Zalix Phenes - mroczny wypowiedział nieznane dotąd zaklęcie.
Widzimy się za chwilę...znów zaśmiał się przeraźliwie.
W tamtym miejscu już go nie było.
Chciałam podbiec do znajomych, lecz się to nie udało.
Straciłam koordynację - upadłam na brudną ziemię.
Spojrzałam na dłoń, która zmieniała się w pył.
Hisirdoux przybiegł najszybciej jak się dało, chciał mnie złapać, ale nie mógł.
- Vi, czemu? CZEMU?! - krzyknął przybity.
- Co się ze mną dzieje?
Nikt nie mógł mi pomóc, a ja czułam się coraz słabiej.
Wszyscy znajomi zebrali się dookoła mnie.
Hisirdoux był załamany, wystukiwał coś na bransolecie, a ja musiałam to przerwać.
- Doux, wszystko w porządku - cicho starałam się go pocieszyć.
- Nic nie jest w porządku! - założył mi na szyję granatowy kamień, który Darkan odrzucił.
Mistrz klęknął i dotknął mojego czoła.
- Przed zniknięciem Darkana, wypowiedział jakieś dziwne zaklęcie...
- Zaklęcie? Jak ono brzmiało? - wypytywał się.
- Zalix Phe...coś tam - nie mogłam sobie przypomnieć końcówki.
Mentor wzdrygnął się.
Po jego minie wiedziałam, że zna ten czar.
Przemówił do mnie:
- Violet posłuchaj mnie uważnie.
Darkan rzucił na ciebie klątwę.
- Co to za klątwa, da się ją złamać? - zapytała zdenerwowana Clear.
- Tak, da się.
Ta klątwa jest bardzo podobna, do tej którą kiedyś sama przeszłaś panienko Nuñes.
Violet, będziesz musiała sprzeciwić się skrytemu pragnieniu.
Będziesz w jego sidłach.
Co to za pragnienie?
Czy będę ma tyle dzielna, by się mu sprzeciwić?
Nie bój się, będę przy tobie...
Tajemniczy głos ponownie się odezwał.
Uspokoił mnie.
- Postaram się tu wrócić, obiecuję.
Zwróciłam się do wszystkich i przysięgłam to, chodź tego akurat nie byłam sama pewna.
Nie wiedziałam co się teraz ze mną teraz stanie, wogóle niczego nie byłam pewna.
Bałam się?
To mało powiedziane, serce biło mi coraz szybciej, gdy czułam jak zanikam.
Nic mnie bolało, to był ostatni moment, gdy patrzyłam się na Jima, Clear, Hisirdouxa, Toby'ego, Merlina, Adże, Krela, a nawet Steva.
Czas dobiegł końca.

Nie zostawiłam po sobie żadnego śladu...

Uwierzyć w przeznaczenieWhere stories live. Discover now