Rozdział 9

35 1 0
                                    

Budzę się o siódmej rano.
Dostrzegam, że Claire w pokoju nie ma.
Zeszłam za pięknym zapachem, który doprowadził mnie, aż do kuchni.
- Dzień dobry - miło ją przywitałam.
- Co tak wcześnie wstałaś? - spytałam ciekawsko.
- W Arkadii jest takie miejsce do nauki zwane szkołą, w której się uczę.
- Uczysz się magii? - dopytałam.
- Jeśli masz na myśli ciemną magie jako matematykę to zdecydowanie się zgadzam - zjadła gryz gofra, wypiła całą szklane soku pomarańczowego i zabrała czarny z kolorowymi naszywkami plecak.
- Jeśli będzie jakiś problem to daj znać. Wrócę po południu i przyjdę z dziewczynami, zrobimy sobie babski wieczór. Pa! - po tych ostatnich słowach, zamknęła
mnie i zostawiła samą.
Usiadłam na kanapie i rozmyślałam co by tu zrobić.
Zdjęłam ciemny czarny naszyjnik i popatrzyłam się na niego.
Znów przypomniała mi się sytuacja z Douxiem.
Doszłam do wniosku, że pójdę z nią porozmawiać.
Wyszłam przez tylne drzwi kuchenne.
Porozglądałam się trochę po okolicy, aż dotarłam do celu.
Weszłam nie pewnie do środka antykwariatu.
- Szukasz Douxiego? Przykro mi to mówić, ale niestety go nie spotkasz. Jest w kawiarni i pracuje, jak chcesz to idź z Nim gadaj, tak jak zawsze.
- Ja nie do Niego, tylko do Ciebie Zoe - wyjaśniłam spokojnie.
- Tak, a niby po co? I tak już dużo zmieniłaś w naszym życiu -
Była ciągle obrócona do mnie plecami, segregowała książki, które za pewne jej chłopak rozrzucał podczas nauki.
- Nie chce mieć ciebie za wroga Zoe.
- Już to zrobiłaś - odpowiedziała gorzko.
- Nie wiem co Ci zrobiłam. Chciałbym to wszystko wyjaśnić.
Jeśli Cię to pocieszy to Claire poznałam jako pierwszą.
- To niby pocieszenie?! Ciągle z Nim przebywasz. Widziałam na własne oczy i jeszcze się wpraszasz do Nas na noc.
- Odeszłam, przecież czy nic nie rozumiesz?
- I w tym problem. Przez Ciebie Douxie się obraził na mnie, bo niby ciągle marudzę.
- A niby tego nie robisz? - spytałam zdziwiona.
Dziewczyna zamknęła z hukiem książkę, odłożyła na półkę i z pewnością podeszła bardzo blisko mnie.
Poczułam jej oddech na mej twarzy.
- Najlepiej by było, gdybyś się od Niego odczepiła. Namieszałaś mu w głowie!
- Ja? Doux jest bardzo miły i przyjazny dla każdego. Jakoś do Claire nie jesteś zła.
- Ona ma chłopaka. Przestań mówić Doux, to się robi wkurzające.
- Jasne, jeśli Ci to nie pasuje to dobrze. Myślałam, że pogadamy na spokojnie, ale jest odwrotnie.
Rzuciłam spojrzenie na kartonowe pudełka, w których były schowane rzeczy.
- Wyjeżdżacie?
- Nie twój interes! - krzyknęła.
- Jak chcesz, ale chciałabym byś mnie zrozumiała. Nikogo poza Wami tu nie znam.
Gdybyś straciła to co się kiedyś kochało zrozumiałbyś...
- Już to się stało. Douxie i ja się rozstaliśmy.
Nie układało Nam się, więc stwierdziłam, że wyjadę do wuja na dłużej. Muszę odpocząć.
- Zoe jest mi przykro. Przyjechałaś w wczoraj, a dziś wyjeżdżasz. .
- Jest twój...mam go gdzieś już, po prostu tak bywa -
Była w rozsypce, bardzo podobnej, którą parę dni temu sama odczuwałam.
Podeszłam niepewnie do niej, gdy ta usiadła rozpaczona przy regale.
- On wróci, czuję to.
- Ale nie do mnie.
- Skąd ta pewność? - zapytałam.
- Bo już z Nim się kłóciłam nie raz. Nie wybaczyłby mi to.
- Nic nie jest wiadomą w tym uroczym, małym miasteczku.
Skoro odchodzisz to Ci pomogę, jako koleżanka - wstałam i podałam w jej kierunku moją dłoń.
Wstała z moją pomocą i się uśmiechnęła.
- Przepraszam, że jestem taka jaka jestem. Za bardzo się denerwuje.
- Zauważyłam - odpowiedziałam miło
_._
W południe udało się schować wszystkie kartony do zamówionej wcześniej żółtej taksówki.
- Niesamowity pojazd - odparłam.
- Oj tak, wynalazek ludzkości.
- Zoe, chce byś to wzięła - zdjęłam naszyjnik od Douxiego.
Nie mogłam jej o tym powiedzieć, więc skłamałam.
- Z Arkadii, będziesz pamiętać o miasteczku, gdy zatęsknisz.
- Violet ja... - nie umiała nić powiedzieć.
Założyłam jej na szyję klejnot, po czym ją przytuliłam.
- Długo mam tak czekać?- zatrąbił taksówkarz.
- Już, chwila...
Zoe pomachała w moim kierunku, gdy nagle odjeżdżała.
- No proszę, poskromiłaś bestię - powiedział wychodzący z antykwariatu kot.
- Co? Zaraz cały czas tam byłeś i się nie odezwałeś?!
- Nie marudź tylko wejdź do środka.
Douxie będzie niebawem, więc...
- Nie Archie, nie mogę się z Nim teraz spotkać. Musi zrozumieć.
Zoe zostawiła kartkę, dasz ją na stół? - zapytałam.
- Oczywiście jak chcesz - wziął ją i odszedł, a ja poszłam w drugą stronę, do domu Clarie.

Uwierzyć w przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz