Rozdział 6

54 1 0
                                    

- Violet czemu mnie zostawiłaś?
W ciemnościach usłyszałam głos mentora.
- Merlinie to ty?
- Nigdy nie zasługiwałaś na bycie moją uczennicą - odparł głos.
Nie wiedzieć czemu, zaczęłam w jego kierunku biec.
Głos z każdym ruchem okazał się coraz słabszy, więc stanęłam i krzyknęłam :
Gdzie jesteś?!
Nic, cisza.
Nagle w oddali zobaczyłam, poruszająca się w moim kierunku postać.
Żółte ślepia rozświetlały pomieszczenie.
Wystawił dłoń w moim kierunku i pokazała w bok.
Zobaczyłam znów jak Merlin umiera.
Krzyknęłam z przerażenia.
Zaczęłam mówić do siebie, że to tylko złudzenie, ale mój umysł tego nie umiał pojąć.
Darkan krzyknął bym oddała jego własność, jaką jest naszyjnik.
Nie miałam go przy sobie.
Pokazał mi znów moment, gdy mistrzowi Douxiego przekazuje piękny kamień.
- Ich dni dobiegają końca, strzeż się!
Rzucił się w moim kierunku z ostrzem w ręku, jednak mnie nie dotknął, bo się nagle przebudziłam.
Rozejrzałam się wokół, ale widziałam tylko jeszcze śpiących znajomych.
Dochodziła godzina siódma.
Wszyscy jeszcze spali, więc starałam się ich nie budzić.
Przetarłam oczy i poszłam po walizkę, w której Claire zostawiła mi ubrania na zmianę.
Dziewczyna zdecydowanie miała inny gust niż ja.
Musiałam się dostosować do tego świata, więc przebrałam się w to, co było już tam skompletowane.
Czarna krótka bluzka, przypominająca mocno stanik.
Długie spodnie z wieloma dziurami.
Narzuciłam na siebie jeszcze białą koszule i zapiełam ją na prawie każdy guzik.
Na szyję założyłam mocny czarny naszyjnik, który opinał moją szyję.
Włosy spięłam gumką do włosów z długą czarną, zwiewną chustą w luźny kok.
Na nogi założyłam czarne buty zwane jako trampki.
Byłam już prawie gotowa.
Do lewego ucha wpięłam tak jak zawsze swój długi czarny kolczyki oraz na obu rękach założyłam dużo przeróżnych bransoletek.
Ten styl był inny niż to co nosiłam w Kamelocie.
Był on bardzo odważny, więc oczywiście próbowałam jak najbardziej ukryć tą cechę.
Do spodni włożyłam zapiętą koszule.
Gdy już byłam gotowa na pierwszą lekcję z Merlinem, wyszłam z antykwariatu i podążyłem w stronę lasu.
Wystukała znany mi już sygnał i weszłam do drzewa.
Nie zatrzymując się za często przy znanych już wcześniej obrazkach, wszedłam do komnaty Merlina i usiadłam tak jak zazwyczaj na krawędzi stołu.
Czekałam, aż zaczniemy pierwszą lekcję.
Sekundy zmieniały się w minuty, a minuty w godziny.
Od dłuższego czasu zaczytałam się w pewnej księdze, która ukazywała różne zakątki Kamelotu.
Te przezemnie już dość znane oraz, wręcz przeciwnie.
Gdy dobiegała godzina dziesiąta, zjawił się mentor.
- Witaj mistrzu, o ile mogę Ci tak mówić.
- To zrozumiałe, że jeszcze jesteś nie przyzwyczajona, ale nie mam nic przeciwko, wolę gdy się tak zwrócisz do mnie.
Jak widzę jesteś na czas, w przeciwieństwie do Hisirdouxa, który oczywiście pewnie nadal śpi lub biegnie do Kamelotu.
- O wilku mowa - odparłam cicho, gdy w drzwiach pojawił się zmęczony Douxie.
- Przepraszam mistrzu, ale musiałem wytłumaczyć się Zoe, że idę do Kamelotu.
- Czyli wróciła? Nawet mi o niej nie wspominaj. - odparł ostro mistrz.
- Oj mistrzu nadal jesteś zły za to, że Cię przezwała?
- Oczywiście, że tak. Nie powinna tego robić. Nie wiem jak możesz się z nią zadawać - podszedł do regału i zaczął szukać książki.
Douxie wyciągnął dłoń w stronę księgi, która podleciał do niego.
- Jak widzę, najwyższy czas poprzypominać sobie panujące podczas naszych lekcje zasady.
Hisirdouxie jaka jest trzecia zasada? - spytał się chłopaka.
On podrapał się niewinnie po głowie i próbował odszukać informacji.
Stwierdziłam, że mu pomogę, a skoro stałam za plecami mentora to mogę mu jakoś to pokazać.
Wzięłam do ręki książkę, którą czarami podniosłam, wskazałam na półkę, ale pstryknęłam palcami i opadła na moje ręce. Sama ją położyłam na regał.
Prosiłam w głowie by się domyślił.
-A! By nie używać magii dla swoich korzyści - odparł uśmiechając się głupio.
- Bardzo dobrze, chodź szkoda, że Ci pomagała.
Jest od Ciebie bardziej nauczona niż ty, a to się ceni chłopcze.
- Ale jak...- wydukał, a następnie wzruszył ramionami, gdy ten podszedł do stołu i zaczął czytać jakiś tekst.
Spokojnie podszedł do mnie i cicho podziękował.
- Nie jesteśmy do siebie podobni - odparłam biorąc głęboki wdech.
- W tym akurat masz zdecydowaną rację - parsknął.
- Skoro byłaś moją uczennicą to lepiej się uczyłaś, w przypadku do tego tutaj, niestety wiesz więcej.
Twój mentor był jak widać lepszy -
- Niektórych zaklęć nadal nie umiem, chodź Douxie już tak.
Widziałam jak chłopak był przygnębiony.
Merlin często mnie samą upominał, więc wiedziałam jak się czuje.
- Ciekawe - dotknął swojej długiej, siwej brody.
- Skoro on zna to co ja nie, to może byśmy się oboje podszkolili - zasugerowałem, po czym szybko dodałam by mistrz się nie sprzeciwił
- Durkan może w każdej chwili tutaj przybyć. Musimy być na to gotowi.
- Masz rację Valerin, a skoro już mowa o nim to Hisirdouxie, gadałeś z Jimem?
- Tak, ma z Nimi pogadać dzisiaj po szkole. Mogę do nich dołączyć, jeśli nasze zajęcia skończą się o trzeciej.
- Mogą potrwać o wiele dłużej, to zależy od tego jak się weźmiesz do nauki - odparł starzec, wywracając kolejną stronę.
- No oczywiście - wywrócił oczami jego uczeń.
- Dziś zaczniemy od prostych zaklęć.
Jednym z nich jest Quentinious.
Dzięki niemu możecie odwrócić uwagę przeciwnika.
Wyobraźcie sobie, że jesteście na polu bitwy.
W jednej chwili rycerze Darkana idą w waszą stronę by Was zniszczyć.
Macie dużo możliwości, ale jeśli użyjecie tego zaklęcia to są większe szansę, że przeżyjecie.
- Cudownie, więc co mamy robić? - klasnął w dłonie z ekstytacji Douxie.
- Najpierw to musisz dorosnąć.
Jedynie co zmieniłeś to wygląd.
- To akurat pamiętasz...- powiedział tak to cicho, że nawet ja nie usłyszałam końca wypowiedzi.
- Pamiętam jak dawniej nosiłeś na głowie mały kok.
- Nie, proszę daruj - zasłonił się dłońmi, a ja cicho zaśmiałam się.
- Ty nie byłaś lepsza Violet, żeby nie było, że faworyzują drugiego ucznia -
- No nie tylko nie to - podeszłam do jednej z szaf i odwróciłam się tyłem do nich.
- Twój ubiór bardzo się wyróżniał. Wolałaś chodzić w spodniach męskich niż w sukience.
- Teraz tak już dziewczyny chodzą w Arkadii, więc miała gust dziewczyna - odparł Douxie
- Na tamte czasy uwierz Hisirdouxie, ale nie można było, dlatego większość dnia przebywała w zamku -
- To nie był jedyny powód. Król Artur, no cóż uznał, że dziewczyna taka jak ja nie powinna być uczennicą. Od tego są chłopaki, więc zakazał wychodzenia bym nie upokarzała jego wizerunku. Jedyną osobą, która mogła czarować jako kobieta i, o której miasteczko wiedziało to była Morgana.
Dziwi mnie to, że nadal obaj żyją - burknęłam, a chłopak parsknął.
- Może byśmy przeszli do lekcji? Jeśli Hisirdoux chce wyjść z niej jak najszybciej.
- Oczywiście, że chcę, więc co mamy w końcu robić?
- Widzicie te dwa kamienie? - zapytał Nas.
Kiwnęliśmy głową.
- Skupcie się tylko na nim i odrzućcie go w tamtym kierunku - pokazał prawy kąt.
Zrobiliśmy to o co prosił.
Z początku było to dość trudne, bo moje myśli ciągle skupiały się na naszyjniku, który leżał na biurku Merlina.
Kamień się spokojnie podniósł i poleciał w bok.
- Dobrze, im większe obiekty tym trudniej je unieść, więc starajcie się szukać czegoś co szybko zaatakuję przeciwnika.
Może być to miecz, a nawet sztylet.
To są jak na razie tylko najłatwiejsze lekcje, które powinniście pamiętać.
Zróbcie sobie chwilę przerwy, ale ty Violet zostajesz na słowo, dobrze?
- Dobrze.
Douxie wyszedł, a wtedy Merlin poprosił mnie bym podeszła do okna.
- Pamiętasz ten widok?
- Oczywiście jest piękny, na przestrzeni tylu lat się nawet nie zmienił.
Cieszę się, że Kamelot pozostał prawie taki sam jak ja go w tamtej chwili zapamiętałam.
- prawie? - dopytał.
- Tak, niektóre rzeczy musiały być przecież wymienione po ataku. Nic raczej nie zostało z moich rzeczy.
- Mam pamiątki po swoich uczniach, chodź pokażę Ci.
Podążyłam za nim.
Otworzył zamkniętą na klucz szafę.
- Nie myślałem, że nawet kiedyś Ci to zwrócę - odparł cicho, podając tym samym długi, cienki, czarny płaszcz.
- Jedyna rzecz, którą lubiłam nosić. Dziękuję - znów go przytuliłam.
Do drzwi ktoś zapukał, więc natychmiast odeszłam na parę kroków od niego, a mistrz zamknął szafę.
- Możemy się dalej uczyć? - spytał wchodzący Douxie.
- Oczywiście - odparł Merlin i położył tym razem stos książek.
Poskładałam płaszcz i położyłam na marmurowy blat.

Uwierzyć w przeznaczenieWhere stories live. Discover now