Rozdział 2

85 2 4
                                    

Obudziłam się dość późno.
Leżałam na podłodze - jak widać miałam bardzo kamienny sen i nawet się nie obudziłam.
Okno było otwarte.
Nie pamiętam bym je nawet otwierała.
Spojrzałam w stronę drzwi od łazienki.
Przy nich stał znajomy kot.
- Jak ty...- ze zdziwieniem zaczęłam obserwować każdy jego ruch.
Z czystej dobroci nie miałam serca go wyrzucać, więc nalałam mu do miski trochę mleka.
Gdy czarny kotek spokojnie dokańczał kolejną dolewkę mleka, postanowiłam, że pójdę się przebrać.
Po pstryknięciu palcami na moim ciele pojawiły się ubrania, które pasowały idealnie do tej krainy - nie mogłam rzucać się w oczy.
Jasne z dziurami spodnie, czarny obcisły golf oraz białe trampki.
Wszystko dopełniłam bransoletkami na lewej ręce.
W prawym uchu założyłam długi kolczyk.
Do sakiewek schowałam małą broń i
poszłam po naszyjnik.
Zaskoczona nigdzie nie mogłam go znaleźć.
- Co jest?! - krzyknęłam na widok kota, który trzymał w pysku błyskotkę.
Uciekł, a ja czym prędzej musiałam ją odzyskać.
Podenerwowana zamknęłam drzwi i wybiegłam.
Pobiegł do parku z moim wisiorkiem.
Podążałam za Nim.
Musiałam jak najszybciej odebrać mu błyskotkę, bo jeśli tego nie zrobię, to moja moc osłabnie.
Skręcił w stronę fontanny.
Szybko obmyśliła powien, skuteczny plan i go zrealizowałam.
Wyciągnęłam rękę w stronę fontanny i siłą woli rozkazałem wodzie zamoczyć czarnego złodziejaszka.
Syknął z przerażenia, a wisiorek spadł na posadzkę.
Chciałam go podnieść, ale wyprzedziła mnie szczupła dziewczyna o dużych, brązowych oczach.
Włosy miała spięte w niski kucyk, a białe pasmo stanowi większą część jej grzywki.
Miała na sobie krótką ciemnoniebieską kurtkę i jasno-fioletową golfową koszulkę z nadrukowaną czaszką
Podniosła go i spojrzała na mnie.
- Chyba to twoje...
Podziękowałam za pomoc.
Puchate zwierzątko poleciało do niej i zaczęło na nią miauczeć.
- Twój kot zabrał mi wisiorek - wyjaśniłam łapiąc powietrze.
- Naprawdę? - słowa skierowała w kierunku kotka.
- Archie chyba prosiłam byś nie okradał nikogo - mocno podkreśliła ostatnie słowo.
- Archie bardzo Cię przeprasza - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Jesteś nowa co nie?
- Dwa dni temu się tutaj przeprowadziłam.
- Wszystko wyjaśnia.
Jestem Claire Nuñez
Nikogo tutaj nie znałam, więc odwzajemniłam uścisk.
- Violet
- Dobrze, że się spotkałyśmy. Jestem córką Pani burmistrz, więc z miłą chęcią Cię oprowadzę.
- Nic nie mam w planach, więc z miłą chęcią się przejdę, ale twój kot...
-...sam sobie poradzi, co nie Archie?
Kot wyglądał na wkurzonego, więc odszedł, a ja poszłam za nową znajomą.
- Skąd jesteś?
Nie mogłam jej powiedzieć całej prawdy.
Co miałam jej odwiedzieć? Kiedyś mieszkałam w Arkadii, ale w innym świecie, jednak musiałam uciekać?
Za pomocą swojej mocy, teleportowałam się w inny wymiar i trafiłam tutaj?
Na pewno by mi nie uwierzyła i uznała za świruskę.
Nic poza tym miasteczkiem nie znałam.
- Jestem z daleka - powiedziałam chcą jak najszybciej uniknąć odpowiedzi.
- Aha - otworzyła drzwi od kawiarni.
- Po co tutaj przyszłyśmy? - spytałam idąc za nią.
- Musisz koniecznie poznać moich znajomych.
Musisz poznać więcej osób, jestem tutaj by Ci pomóc - popatrzyła się znów w moim kierunku, po czym zatrzymaliśmy się.
- Przedstawiam Ci moich znajomych.
Jim, Tomy powitajcie gorąco nową osobę w miasteczku.
Spojrzałam na każdego z nich.
Jeden chłopak był wysoki, szczupły o niebieskich oczach i czarnych, zaczesanych na bok włosach.
Ubrany w granatową, zasuwaną bluzę z golfem, której rękawy były podwinięte do łokci.
Pod nią skrywała się biała koszula. Tego samego koloru jeansy i niebiesko-białe trampki.
Drugi chłopak był niski i pulchny.
Brązowe włosy i zielone oczy.
Ubrany w czerwoną kamizelkę w romby, a pod nią pomarańczowo-żółta koszula, zapinana na guziki.
Brązowe spodnie podtrzymywane czarnym paskiem i białe trampki.
Koszulka niechlujnie wystawała.
- Miło mi Was poznać - podałam każdemu z osobna dłoń.
- Wiecie, że Archie kradnie błyskotki?
- Od kiedy niby? - powiedział podchodzący do Nas kelner.
Wysoki z prostymi, czarnymi włosami, po boku pasemka w kolorze indygo.
Na lewym nadgarstku miał ciekawą bransoletkę.
Spojrzał w moją stronę.
- O witam nową - odparł z uśmiechem na twarzy, zabierając picie Jima i dokańczając napój.
Ten popatrzył się na niego krzywo.
Już nie wrócili do wcześniejszego tematu.
- Violet to jest Douxie - zaznajomiła mi Claire.
- Douxie marsz do mnie! - krzyknął chyba jego szef.
- No masz - podrapał się po głowie, zasulutował w moją stronę i odszedł.
- Jak miło, że w końcu poznałam jakąś dziewczynę - uradowana Clarie podniosła kubek.
Po chwili znów podszedł do Nas Douxie.
Tym razem zamiast tacy w jednej ręce trzymał mały notes oraz ołówek.
W drugiej szklankę z lemoniadą.
- Dla nowej - podał mi ją i się przysiadł do Tomiego.
- Dzięki.
Wzięłam łyka, napój mnie orzeźwił.
- To jak do Nas przybyłaś? - spytał zaciekawiony Douxie.
- Zwyczajnie - odparłam.
- No i już ją lubię - odparł Jim.
Claire go uderzyła w brzuch i wtuliła się, dając mi znak, że są chodzą ze sobą.
Zaczęli się śmiać, aż po chwili zapadła cisza, którą przerwał dziwny znajomy mi głos.
Słyszałam go tylko ja, nikt inny nie zwracał na to uwagi.
Musiałam natychmiast go odnaleźć, więc bez słowa wyszłam z kawiarni.
Weszłam w ślepy zaułek obok kontynerów na śmieci.
Poparzyłam czy nikt nie wchodzi, było pusto, więc zdjęłam migoczący kryształ z szyi.
Nagle za pomocą hologramu pojawiła się sylwetka starca w zbroi.
- Merlinie...
- Violet jeśli to oglądasz pewnie nie żyje.
Teleportowałem Cię do miasteczka zwanego Arkadią.
Zaczął coś szukać w księgach.
Nagle przewrócił stronę i palcem po niej odszukiwał jakiegoś słowa.
Słuchałam go, chodź nie wierzyłam, że umarł.
Wiedział, że nadejdzie ta chwila.
Może ją nawet zaplanował.
Tylko czemu mi o tym nie chciał powiedzieć, przecież jestem, a raczej byłam jego uczennicą.
- Nasz świat przestał istnieć, a razem z nim i ja. Ty tylko przeżyłaś.
Ta Arkadia jest inna, ale jest tutaj ktoś kto zna nasz magiczny świat.
Księga mowi o chłopaku zwanym jako Hisirdoux Casperan.
On też umie czarować i zna innego mnie.
Trudno mi było zrozumieć jego słowa.
- Byłaś moją najlepszą uczennicą, masz dużą wiedzę i sobie poradzisz.
Jestem z Ciebie dumny, pamiętaj odszukaj Hisirdouxa...
Kamień zgasł, a połączenie się urwało.
- Nie! - krzyknęłam, próbując opanować kolejną falę łez.
Chciałam rzucić naszyjnikiem, byłam wkurzona, ale nie mogłam, bo obiecałam to mentorowi.
Mojej krainy nie ma.
Zostałam sama.
Zacisnęłam mocno pięść i westchnęłam ciężko.
Jedyne co teraz muszę zrobić to odnaleźć Hisirdouxa Casperana.

Uwierzyć w przeznaczenieWhere stories live. Discover now