Rozdział 4

82 1 2
                                    

Zbudziłam się wcześniej niż moja nowa znajoma.
Nie miałam zamiaru jej budzić.
Podeszłam do okna i spojrzałam na okolice.
Była piękna, obok niej znajdował się nawet niesamowity gęsty las.
Las, z jakiego się wydostałam.
Musiałam natychmiast wyjść.
Cicho wyszłam z domu.
Było dość zimno, więc założyłam czarną bluzę, którą wyczarowałam.
Dłonie schowałam do kieszeni, a białe włosy zakryłam kapturem.
Wolałam by nikt mnie nie poznał.
Muszę się stąd wydostać, nie chcę robić im kłopotów.
Muszę to przyjąć na siebie.
- Hej, a ty dokąd?!
Wzdrygnęłam się słysząc głos z tyłu.
Nie wiedzieć czemu, odwróciłam się.
Zobaczyłam Douxiego.
Był cały i zdrowy, jedynie prawą rękę miał owiniętą bandażem.
- Chyba nie chciałaś już iść? - podszedł do mnie.
- Cieszę się, że żyjesz.
- Wiesz 919 lat to nic takiego, nadal się jakoś żyje...
-  918 lat - zaśmiałam się cicho, a swój wzrok skierowałam na chodnik.
- Przykro mi starty, ale tutaj na pewno się odnajdziesz.
Tak wiem, może być na początku trudno, ale dasz radę.
Teraz najważniejsze jest pokonanie tego jak mu tam...- zaczął pstrykać palcami i odszukiwać słowa.
- Darkana.
- No właśnie.
- Czemu wstałeś tak wcześnie? Jest dopiero piąta na ranem - powiedziałam.
- O tej porze powinnem być pracy, ale nie mogę. Poszłem tam, pokazałem się i skłamałem. Dał mi wolne na tydzień.
- Wszystko jasne. Muszę już iść. - odwróciłam się i chciałam odejść, jednakże on znów się odezwał.
- I zniknąć na dobre? Nie ma mowy, chodź coś Ci pokażę - złapał mnie za rękę.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy, nie był na mnie wkurzony z związaną wczoraj sytuacją.
Stanęłam, gdy chłopak szedł w kierunku lasu.
- Wszytko dobrze?
- Stamtąd przybyłam i mam złe wspomnienia.
- Ah nie pomyślałem, chodź to jedyny sposób by tam dotrzeć. Zaufaj mi, dobrze? - znów podał dłoń.
- Doux ja Cię nawet nie znam, skąd mogę wiedzieć, że nie jesteś jednym z tamtych.
- Jeśli nie możesz mi zaufać to spróbuj, nie pożałujesz. Twój świat został zniszczony, ale mój wręcz przeciwnie.
Jego argumenty niesamowicie mnie przekonały, więc pogodziłam się i odparłam :
- Dobra - mruknęłam i podążałam za Nim. Nie pozwoliłam sobie jedynie by trzymał mnie za rękę. Nie miałam do niego jeszcze zaufania.
Ominęliśny kłodę, małą rzeczkę oraz górkę.
Stanęliśmy przy drzewie, Douxie zaczął wystukiwać rytm.
Drzewo otworzyło korę, a my weszliśmy do środka nie wiedząc co Nas, a raczej tylko mnie czeka.
Gdy przekroczyłam próg zobaczyłam znane mi pomieszczenie.
Dwie półki z wieloma starymi księgami.
Drewniane łóżko, rozrzucone papier, stolik z małą lampą naftową.
Na pościeli była drewniana lutnia.
Podeszłam do niej i ją dotknęłam.
Zamiast wyrzeźbionych kwiatów  miała starożytne symbole.
- Idziesz? - z równowagi znów wywrócił mnie chłopak.
Bez słowa wyszłam.
Wszytko co tam widziałam było mi znane - mury, schody, a nawet witraże z podobizną Morgany oraz Króla Arthura.
Stanęliśmy przy drewnianych drzwiach z złotą kłódką.
Znajdowała się tylko w jednej komnacie, gdzie sama się uczyłam.
Przy oknie zobaczyłem starca w srebrnej zbroji.
- Merlinie...
Chciałam, chodź nie mogłam go przytulić. Nie poznałby mnie.
- Hisirdouxie jak jest mi miło Cię widzieć, w końcu chcesz nadal pobierać odemnie lekcję z czarowania? - nie odrywał na ani chwilę nosa z swojej księgi.
- Nie mistrzu, ale przyszedłem tutaj z takim małym wyjątkiem.
Wiem, że mistrz tego nie popiera, ale sytuacja jest dość poważna - powiedział stanowczo chłopak i przysunął mnie bliżej.
Merlin odwrócił się w moją stronę i spojrzał dokładnie na mnie.
Nagle z jego słów wydobyło się moje imię, które powinien nie znać.
Douxie spojrzał z niedowierzania, a starzec podszedł do mnie bliżej i przytulił.
Nie wiedzieć czemu odwzajemniłam to, chodź nie powinnam.
- Hisirdouxie jak ty ją znalazłeś?
- Mistrzu ja sam nie wiem, znaczy się ona mnie znalazła - próbował składać dobrze zadania by miały jakikolwiek sens.
- Merlinie skąd mnie możesz kojarzyć?
- Violet doskonale pamiętam takie rzeczy.
Byłaś przedostatnią uczennicą, jeszcze przed Hisirdouxem, ale myślałem i sam widziałem na własne oczy, że Cię straciłem.
- To jest coś wspólnego z Darkanem? - dotknęłam jego ramienia, gdy ten nie chciał na mnie już patrzeć.
Jego wyraz twarzy niespodziewanie się zmienił.
- Darkana pokonałem wiele dekad temu, ale podczas ostatniej walki, tak jak wielu moich wcześniejszych uczniów ty też...
Zacisnął pięści z całej siły i dokończył
...umarłaś.
Przeszedły mnie dreszcze po całym ciele.
Zakryłam usta dłońmi, nic nie mogłam z siebie wydusić, ani słowa.
- Myślałem, że to nie możliwe byś wróciła, ale jednak jest.
Ja to przewidziałem, a raczej Twój mentor.
Powiedz mi jak do tego doszło, że tutaj jesteś? - spojrzał w moje oczy.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam wszystko po kolei z dokładnością mówić.
- Twoja historia jest inna niż to co ja przeżyłem Violet.
Gdy napadli na zamek, kazałem Ci wziąść szkatułkę z naszyjnikiem.
Weszliśmy na samą górę.
Nie pomyślałem w tej chwili o przeniesieniu Cię do innego świata.
Darkan wszedł na samą górę,
Byłaś bardzo dzielna i się nie poddawałaś.
Ja próbowałem go unieszkodliwić i wymawiałem zaklęcie.
Wtedy on złapał Cię za szyję i zrzucił z murów.
Nigdy więcej Cię nie ujrzałem.
W tamtej chwili, gdy już Ciebie nie było, udało mi się w ostatniej chwili unieruchomić Darkana.
Uśpiłem go w bursztynie na zawsze, jednak jak widzę losy jego życia, teraz mogą inaczej się potoczyć.
- Jak to inaczej? - spytał z ciekawością Douxie.
- Darkana ukryłem pod miasteczkiem.
Tam gdzie mieszkają trolle.
Hisirdouxie musisz z Jimem pogadać by dogadał się z tymi istotami.
Tamten Darkar znikł na dobre, ale zapewne z twojego świata wraz z tobą, ktoś tutaj przybył, chcąc dopełnić wyrocznie jaką kiedyś powiedział wraz z ostatnim oddechem.
Oznajmił mi wtedy, że kiedyś tutaj wróci.
Muszą zaostrzyć jego pilnowanie, nikt za wszelką cenę nie może go znaleźć.
Z tobą nie wiem co zrobić, ale jak na razie nie możesz się pokazywać nikomu poza Nami tutaj.
- W tym już jest pewien problem - zaśmiał się niepewnie chłopak, próbując tym samym uspokoić krążącą wokół atmosferę.
- Hisirdouxie tylko mi nie mów, że już zna ją większość miasteczka - burknęł.
- Nie mistrzu, ale w tym gronie jest Claire, Jim oraz Tomy.
No może jeszcze Steve i reszta jego znajomych.
Zoe akurat nie mówiłem, bo wyjechała do miasta pomóc wujowi w sprzedaży rzeczy z jego sklepu muzycznego - odpowiedział szybko, siadając na krawędzi stołu i dokładnie przyglądając się jednej z ksiąg.
- Skoro już oni wiedzą to koniec.
Jeśli Darkar wyjdzie z podziemi i dowie się, że oprócz Kamelotu jest inny świat, czyli Arkadia to wszystko może przepaść.
Muszę Was obu przygotować.
Skoro tamten ja miał powody by Cię tutaj wysłać Violet, to muszę jak najszybciej znaleźć księgę czasu i dopełnić to co on chciał.
Hisirdouxie miej ją na oku, ktoś może ją zaatakować.
- Już ją zaatakowano, ale sobie poradziłem.
- Oczywiście to widać - znów burknęł starzec.
Zauważyłam jak jego prawy kącik uniósł się.
Znałam ten gest doskonale, chodź nigdy nie rozumiałam czemu tak się do mnie odnosił, aż do teraz.
Merlin bardzo lubiał spędzać czas z tym chłopakiem, ale za wszelką cenę udawał, że nie ma do niego zaufania.
Popatrzyłam się na posadzkę, gdy ten odwrócił stanowczo w moim kierunku wzrok.
- Skoro Cię zaatakowali musiał być temu powód. Dał Ci naszyjniki mam rację?
Poczułam, że powinnam go zdjąć i pokazać.
Dałam mu go do ręki by zobaczył.
- Mistrz mi nigdy nie mówił co to jest.
- Kamień wskrzeszenia. Rzecz, którą za wszelką cenę powinien się wtedy pozbyć, a tego nie zrobiłem.
Dzięki niemu można wskrzeszyć umarłych.
Król Artur prosił mnie o jego stworzenie by każdy jego rycerz po bitwie odzyskał zdrowie.
Sam kamień ma więcej mocy niż przypuszczałem, więc go pewnego dnia zniszczyłem.
Jednak jeszcze przed tymi zdarzeniami, Darkan zobaczył mnie jak ratuje jego siostrę i zaatakował mając nadzieję, że przejmie kamień.
Znalazł Kamelot i historia się potoczyła.
Tylko, że ja ten kamień zniszczyłem, a on nie.
Oprócz tej mocy, może dodać osobie noszącej go, więcej siły.
Wtedy może go pokonać jedynie ktoś równy.
Od teraz naszyjnik będzie pod moim okiem
Mam pewien szalony pomysł, ale muszę podjąć ryzyko, więc proszę Was by co dwa dni przychodzić tutaj.
Będę Was szkolić jak przystało na mentora.
Wasza moc będzie silniejsza i jakby Darkan ożył, co jest bardzo prawdopodobne, to może się go uda pokonać z waszą pomocą.
Kiwnęliśmy zgodnie obaj głową.
- Nie pokazuj ją przede wszystkim królowi, który może ją pamiętać.
Tak samo z pozostałymi.
Trolle nigdy ją nie poznały, bo zakazywałem tego, chyba, że inny ja zrobił coś innego.
- Nie, masz rację Merlinie. Nigdy się z Nimi nie widziałam.
- Dobrze, a gdzie mieszkasz? -zapytał
- U mnie w antykwariacie - odparł Douxie.
Popatrzyłam się dziwnie na niego.
- Dobrze wybrane miejsce, nikt tam nie wchodzi. W końcu się spisałeś Hisirdouxie.
Idźcie stąd zanim ktoś Was zobaczy.
Violet miło mi Ciebie znów mieć jako uczennicę - uśmiechnął się delikatnie w moim kierunku, a ja kiwnęłam z uznaniem głową.

Uwierzyć w przeznaczenieWhere stories live. Discover now