Rozdział 33

31 1 2
                                    

Nie chciałam wspominać wczorajszego dnia, nie byłam w stanie zapomnieć o tym jak Zoe na mnie patrzyła.
Cierpiała - to było określenie, które idealnie teraz do niej pasowało.
Cicho siedziałam w kawiarni i nic nie mówiłam.
Źle się z tym wszystkim czułam.
Z nikim nie rozmawiałam.
Siedziałam przy kominku zamyślona i zastanawiałam się czy kiedykolwiek mi za to wybaczy.
-Hej trzymasz się? - podeszła do mnie Clear.
Spuściłam wzrok i westchnęłam ciężko:
- Nie wiem. Ja naprawdę nie chciałam tego zrobić.
Co innego mogłam jej w tej chwili powiedzieć?
Czułam się cały czas okropnie.
Przyjaciółka kątem oka spojrzała na mnie i cicho odpowiedziała:
- Wierzę Ci na słowo, czasami emocje ponoszą...Napij się herbaty, jesteś cała zimna.
Zabrałam z jej rąk ceramiczny kubek i wzięłam łyk herbaty o smaku owocowym.
Od razu zrobiło mi się lepiej.
- Ale dałaś wczoraj czadu! To jak Zoe uciekła z płaczem z kawiarni tylko przez to, że byłaś w pokoju Hisirdouxa! - krzyknął radosny Steven.
*Tylko byłam w pokoju Hisirdouxa - wspominałam jego słowa w myślach.
Nikomu nie mówiłam co tak naprawdę się tam stało.
- Steve to nie jest dobry moment - uderzyła go w nogę, a ten krzyknął z bólu.
Odszedł od nas, a ja się skrzywiłam.
- Clear mogę Ci coś wyznać? Jak dziewczyna, dziewczynie?
- Jasne, jestem twoją przyjaciółką i obiecuję, że nikomu nic nie powiem, chodźby chcieli mnie zabić.
- Wspaniała z ciebie przyjaciółka Nuñes - uśmiechnęłam się.
- Od tego jestem - oparła dłoń na mojej nodze i spojrzała, gdy w końcu przemówiłam.
- Tak na serio, to nie chodziło o tylko wejście do pokoju Douxiego...
Czy dobrze postępuje mówiąc jej prawdę?
Głosik w mojej podpowiada, że będzie mi na pewno trochę lżej.
Chyba warto go posłuchać.
- Violet chyba mi nie chcesz powiedzieć, że...
Ostrożnie rozglądnęłam się by zobaczyć czy nikt Nas nie podsłuchuje.
- Pocałowałam go - cicho wyznałam jej na ucho.
- Violet gratuluję! - wstała niespodziewanie i krzyknęła uradowana.
Natychmiast ją uspokoiłam, gdy reszta znajomych odwróciła się w naszą stronę.
- Przepraszam. Wiesz martwiłam się od dość dawna o Douxiego. Zanim Cię jeszcze nie spotkaliśmy, to Zoe często robiła awantury i to było nie do zniesienia. Podziwiałam Hisirdouxa, że chciał po każdym zerowaniu z nią jeszcze raz spróbować.
Na prawdę to miła odmiana, bo wy w jakimś stopniu się rozumiecie.
Macie podobne zainteresowania.
A kiedy to się stało?
- Sama nie wiem, po prostu na początku wydawało mi się, że to przyjaźń.
Potem zaczął ze mną często rozmawiać.
Podczas pewnej rozmowy wywnioskowałam czemu tak się zachowuję.
Powiedziałam mu, że się to nie uda.
Zrobiłam to dla Zoe, aż do wczorajszego dnia.
Złamał mnie, napisał dla mnie piosenkę.
- Ojejciu to bardzo romantyczne.
Bardzo się wczoraj martwiłam jak do nikogo nic nie powiedziałaś po tym zdarzeniu.
Usiadłaś tu, a Doux kazał uszanować twoją wolę i nie zawracać Ci głowy.
On sam poszedł i zamknął się w swoim pokoju.
Nie wiedzieliśmy co zrobić, więc zostaliśmy z Wami, ale gdy Hisirdoux chwilę temu wyszedł musiałam do ciebie podejść.
Rozumiem czemu tak się martwisz.
- Gdzie poszedł Doux?
- Pogadać z Zoe, zapewne chce jej to wszystko wytłumaczyć.
Wczoraj przecież powiedziała wprost, że to koniec.
- W dodatku koniec naszej przyjaźni - dodałam smutna.
- Oj nie załamuj się.
- Może i na początku Zoe wydawała się okropna, to jednak się zmieniła.
Spojrzałam w stronę wejściowych drzwi.
Klamka się ruszyła i wszedł Doux.
Wstałam i przerwałam naszą rozmowę natychmiast.
Spojrzał na mnie, ale po chwili spuścił wzrok.
- Co tam? - zapytał troskliwie Toby.
- Nic, nie otworzyła mi.
- Ale widziałeś ją, jakoś się trzyma?
- Widziałem, ale ze mną z pewnością nie porozmawia. Zamknęła swój sklep na klucz - wyznał.
- Nieważne co się stanie, teraz mamy inne problemy na głowie - oznajmił siadający na stole czarny kot.
- Nieważne?! - podniósł głos zdenerwowany Hisirdoux.
- Archie ma rację. Pewne rzeczy się zdarzają i nie ma sensu przed nimi uciekać. Sama doskonale o tym wiem.
Chodźmy poszukać waszą przyjaciółkę - weszłam im w rozmowę.
Nie mogłam już znieść kolejnej awantury, więc zabrałam jako pierwsza głos w tej sprawie.
- Violet ma rację - zgodził się ze mną Jim.
Doux zmrużył oczy i poprosił byśmy wszyscy opuścili kawiarnie.
- Trudno się z tobą nie zgodzić burknął pod nosem chłopak.
- Violet zostaniesz na chwilę? - rzucił szybko do mnie, gdy byłam już przy wyjściu.
- Skoro chcesz Doux.
Wszyscy prócz nas opuścili pomieszczenie. Clear mrugnęła do mnie, a ja wywróciłam oczami.
- Vi trzymasz się? - złapał mnie pewnie za rękę.
Znów mnie dotknął, a ja już kompletnie nie wiedziałam co z tym zrobić.
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam na chwilę oczy i dałam mu znać, że wszystko jest w porządku.
- A ty? - spytałam się o to samo.
Wydawało mi się, że Hisirdoux jest w gorszym stanie, niż ja.
- Jest dobrze, szczerze nikomu nic nie chciałem mówić, ale Zoe otworzyła mi drzwi i pogadałem z nią.
- i? - przeciągnęłam samogłoskę.
- Powiedziała mi, że tak czasami bywa. Nie wiem czy jej wierzyć, ale dziś była w o wiele lepszym stanie niż wczoraj.
- Doux ona Cię rzuciła, tylko dlatego, że już nie ma do ciebie zaufania.
- Jestem tego świadomy Violet. Od razu mnie wyprosiła, więc wróciłem. Wolałem tylko z tobą o tym pogadać, bo ta sytuacja się tyczy naszej trójki, nikogo więcej.
- Chyba dobrze zrobiłeś, jak Ciebie nie było to się o mnie wypytywali.
- Też się martwią - oznajmił cicho.
- Czy nie sądzić, że powinniśmy im powiedzieć prawdę?
- Prawdę? Chcesz im powiedzieć o tym całym wczorajszym zdarzeniu?
- Nie, bardziej chodziło mi o to co nas łączy...ale oczywiście zrozumiem jakbyś wolał to trzymać w sekrecie, bo przecież...
- Nie tłumacz się Vi, wiem o co chodzi. Muszę to przemyśleć, dobrze? - wszedł mi w słowo.
Kiwnęłam delikatnie głową.
- Dziękuję...
odparł szeptem i znów zrobił coś czego się nie spodziewałam.
Nachylił się i pocałował mnie w policzek.
- Nie chcę Wam przeszkadzać w tych jakże ważnych sprawach, ale przypominam, że Nari nadal jest sama w lesie - upomniał nas głos zza wejściowymi drzwiami.
Odwróciliśmy się i naszym oczom ukazała się rożowowłosa Zoe.
- Zoe! Kochana ja tak Cię...- chwyciłam ją za dłoń.
- Spokojnie, nie jestem na Ciebie zła, bo to nie ty do tego doprowadziłaś.
To wina Douxa - wywróciła oczami na jego widok.
- Chodźmy znaleźć Nari - odparła.
Wyszłam z nią z kawiarni, a ona niespodziewanie machnięciem palca zamknęła drzwi, w których znalazł się Doux.
Chłopak dostał w nos, ale na szczęście nic poważnego się nie stało.
- Dobra mam nauczkę - powiedział w kierunku dawnej dziewczyny.
Steven się zaśmiał, a Jim próbował się od tego powstrzymać.
- Ze mną się nie zadziera Hisirdouxie - odparła ostro.
Złapała mnie za rękę i wszyscy pokierowaliśmy się na drugą stronę ulicy.
_._
Szliśmy dłuższy czas, a ja nadal zastanawiałam się czy Zoe mi wybaczyła.
Ciągle trzymała mnie zdecydowanie z daleka od Douxiego i nie próbowała wypuścić.
- To tam! - oznajmiła dziewczyna.
Byliśmy w miejscu, w których wszystko się rozpoczęło.
To tutaj upadła Nari.
- A co się z nią potem stało? - spytała Clear.
- Uciekła w tamtą stronę.
Wtedy nagle wpadłam na bardzo pomysł.
- Podzielmy się! - krzyknęłam, a później troszkę ciszej wyjaśniłam.
- Chodzi mi o to, że Nari może być w różnych stronach, najlepiej jakbyśmy się rozdzielili na trzy grupy po trzy lub dwie osoby.
- Dobra myśl Violet, ja idę z tobą! - krzyknęła Zoe.
- Doux ty też z Nami - oznajmiłam mu.
Rożowowłosa nie była wcale zaskoczona.
Clear i Jim poszli w lewo, Toby i Steven w prawo, a mu prosto, przed siebie.
Idąc dalej miałam wrażenie, że znów jest zbyt cicho w tej grupie.
Wyszarpałam się z uścisku Zoe i stanęła przed Nimi.
- Słuchajcie...
- Nawet nie próbuj - zagryzła zęby dziewczyna.
- Zoe włagam, ja wiem, że nie tylko na Douxa jesteś zła.
- W rzeczywistości, to tylko on wyrządził mi krzywdę - wyjaśniła.
- Ja? To ty zaczęłaś awantury - obronił się chłopak.
Znów się kłócili i nie dawali mi dojść do głosu.
Zdesperowana odwróciłam się w bok, chwyciłam się za rękę i niespodziewanie coś zobaczyłam.
- Ej ludzie...- próbowałam ich ostrzec.
W bujnej roślinności ujrzałam niepokojące dwa złoto-żółte ślepia.
Zoe zatrzymała się w idealnym momencie, przed tym jak jej dłoń o mało nie uderzyła chłopaka w twarz.
Krzyknęłam, gdy stworzenie rzuciło się na Douxiego, a Zoe odepchnęło w bok.
Zdezorientowany chłopak próbowałam go zdjąć ze siebie, ale nagle coś się stało.
Stworzenie odskoczyło od niego na odpowiednią, bezpieczną odległość, a chłopak spokojnie kucnął, dając nam znak by nie atakować.
- Nari? - z niedowierzaniem wypowiedział jej imię.
Przed sobą zobaczyłam po raz pierwszy w życiu mitologiczną istotę natury.
Była ode mnie o połowę niższa.
Jej zielony kolor skóry był niesamowity, po bokach małe spiczaste uszka, a z głowy wyrastały poroże, przypominające trochę gałęzie drzew.
Jej oczy były bursztynowe, a włosy w tym samym kolorze co ciało, układały się w długi warkocz - po boku miała przypięty różowy kwiatek.
Na ciele posiadała elementy przypominające zielono-złote liście, które wyglądają bardzo podobnie do zbroi.
Zakrywały jej klatkę piersiową, ramiona, tworząc tym samym osłonę wokół talii.
Nie miała nic na nogach - chodziła boso.
- Nari? - powtórzył jeszcze raz jej imię, kierując niepewnie na wprost dłoń.
Istota spojrzała na niego, zamierzała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej wychodzący zza krzaków Jim.
- Na wieczną chwałę Merlina, światłości bądź mi orężem! - krzyknął myśląc, że jesteśmy w niebezpieczeństwie.
Na jego ciele znów ujrzałam lśniącą zbroję.
W ręce trzymał miecz, a ja na tyle ile było to możliwe osłoniłam zaskoczoną Nari.
- Jim nie! - krzyknęła Clear.
Po chwili przybiegła do Nas reszta.
- Ooo to dawna moja znajoma, Warzywna Pani - wskazał na nią palcem Steve.
- Lepiej nie popisuj się swoją głupotą- nakrzyczała zdesperowana na blodwłosego chłopaka.
- Wiedziałem, że jesteś okropna, ale żeby aż tak?! - wpatrywał się w niebieskie jak ocean oczy rożowowłosej.
- Coś ty powiedział! - chwyciła go za ucho, a ten krzyknął znów z bólu.
- Nic, nic- zapewnił chcąc by Zoe go puściła.
- Też tak myślałam - uśmiechnęła się w jego stronę.
- Najpierw zostałem uderzony przez Clear, teraz od Zoe dostałem, więc zastanawiam się kiedy będzie kolej by Violet mnie uderzyła?
- Jak na razie jeszcze się wytrzymuje. Cierpliwość to podstawa - zapewniłam spoglądając na przerażoną Nari.
- Ona mnie nie pamięta...- odparł cicho Hisirdoux.
- Coś jest nie tak - powiedziała Clear.
Nagle przypomniałam sobie słowa mistrza dotyczące przemieszczania się w czasie.
- Słuchajcie, Merlin mówił nam, że podróże w portalach mogą uszkodzić pamięć.
- Nari mogły zniknąć wspomnienia - podleciał do nas kot.
- To co teraz zamierzasz zrobić Duxie?
- zapytał Toby.
- No cóż, mam dwa pomysły, ale wydaję mi się, że ten drugi będzie o wiele lepszy - po ostatnich słowach nacisnął coś na bransoletce i skierował ją na istotę natury.
Niespodziewanie zasnęła.
- To żeś się popisał Hisirdouxie Casperanie - klasnęła dłońmi zdesperowana w jego kierunku Zoe.
Chłopak podniósł ze zdziwienia brew i raczej nie wiedział o co jej chodzi.
- Nie pamiętasz, że zaklęcie snu może spowodować trwałe uszczerbki pamięci? - markotnie odparła.
- Tak? Zapomniałem - uśmiechnął się głupio, a później przeczesał ręką włosy.
- To co chcesz teraz zrobić? - zapytał Toby.
- Kierunek Camelot! - Doux wyznaczył Nasz kolejny cel podróży.
Bez wahania weszliśmy do wyczarowanego przezemnie teleportu.

Nie wiedzieliśmy jeszcze, że ktoś również wbiegł razem za nami do portalu...

Uwierzyć w przeznaczenieWhere stories live. Discover now