~~23~~

755 28 40
                                    

-Tak więc, Annabeth, z czym do mnie przyszłaś? Bo, oczywiście, zgaduję, że jeśli tu jesteś, to masz w tym jakiś cel.

Annabeth zmierzyła psycholog poirytowanym spojrzeniem. Już na starcie zniechęciła ją do powiedzenia czegokolwiek. Czemu musiała trafić na kogoś, kto nie ma zamiaru pomagać swoim pacjentom?

-No... Chodzi o to, że ja... Od jakiegoś czasu...

-Po prostu to powiedz - przerwała jej psycholog.

Dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów, aby nie nakrzyczeć na psycholog. Przecież gdyby wiedziała, co i jak powiedzieć, to by to zrobiła!

-Um... - zaczęła Annabeth, zestresowana lekko wzrokiem psycholog - od czasu, gdy dowiedziałam się, że team zamienia mnie na innego kierowcę... Ja... Nie do końca umiem sobie z tym poradzić... Boję się o moją przyszłość w Formule 1... W tym momencie ona tak właściwie nie istnieje...

-Czemu po prostu nie złożysz propozycji innemu zespołowi?

-To nie takie proste... - odparła Annabeth, patrząc na nią z niedowierzaniem.

-Ale zawsze warto spróbować, tak?

-Uhm... Być może...

Na chwilę zapadła cisza. Po jakimś czasie psycholog zabrała ponownie głos. Wypytywała Annabeth o ogólne samopoczucie, przeżycia, emocje. Annabeth było bardzo trudno mówić o sobie. W takich momentach przypominała sobie najgorsze momenty ze swojego życia. Nieprzyjemne wsoomnienia ściskały ją za gardło i uniemożliwiały jej mówienie. Wszystko znowu wyglądało jak zwykle. Próbowała udawać twardą, ale we wnętrzu była po prostu słaba i nie dawała sobie rady.

-Nie myślałaś kiedyś o podjęciu leczenia? - zapytała nagle psycholog.

-Leczenia?... - spytała trochę nieobecnie Annabeth. Miałaby się leczyć? Czy ona wygląda na jakąś chorą umysłowo?

-Mam na myśli leki, które pomogłyby ci się uspokoić, nie odczuwać wszystkiego tak bardzo - wytłumaczyła - mogę wysłać cię do psychiatry, mam jednego znajomego. On zbadałby cię pod innym kątem niż ja, przepisałby ci jakieś leki...

Annabeth patrzyła na nią z lekkim przerażeniem. Perspektywa pójścia do lekarza, jakichś badań, leków... Trochę obawiała się tego. Zawsze chciała uniknąć takich rzeczy.

-Nie bój się, to nie jest nic strasznego - powiedziała psycholog, widząc jej reakcję - to ma za zadanie tylko ci pomóc, a tego chyba potrzebujesz, tak?

-No... Tak... - odparła niechętnie Annabeth. Wbiła wzrok w ziemię. Nigdy jeszcze tego nie przyznała.

-Więc sama widzisz, jak to wygląda. Musisz po prostu dać sobie pomóc. Będziesz chciała?

Annabeth podniosła na nią wzrok. Myślała nad tym chwilę. Co jej szkodzi? Czy cos ryzykuje? Nie ma nic do stracenia, może tylko zyskać, może sobie jakoś pomóc.

-Tak - odpowiedziała trochę pewniejszym głosem.

***

Annabeth szła ulicą Monte Carlo. Był trzydziesty pierwszy grudnia, sylwester. W tym roku znowu została zaproszona - tym razem do klubu. Mieli tam być inni kierowcy oraz różne bardziej znane osobistości. Annabeth niespecjalnie lubiła przebywać w dużym towarzystwie - jednakże właśnie kończyła się jej drogą z Formułą 1, pod koniec roku nadal nie miała propozycji od żadnego zespołu. Chciała po raz ostatni zaznać życia kierowcy. Przed wyjściem wzięła dużo większa dawkę leków przepisanych przez psychiatrę, które braka już od paru miesięcy. Po nich czuła się dużo lepiej, nie czuła aż tak dużego stresu, było jej bardziej obojętnie. Z takim też nastawieniem szła na imprezę - chciała po prostu dobrze się bawić.

𝐑𝐨𝐚𝐝 𝐭𝐨 𝐠𝐥𝐨𝐫𝐲 {𝐅1 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧}Where stories live. Discover now