~~6~~

1K 38 3
                                    

-Co sądzisz o twoich wynikach w tym weekendzie wyścigowym? Zdobyłaś swoje pierwsze zwycięstwo, musisz być z siebie zadowolona.

-Och, oczywiście. Tor w Abu Dhabi jest bardzo wymagający, cieszę się zatem, że udało mi się tutaj wygrać. To był mój cel przez cały obecny sezon, osiągnęłam go. Dało mi to też dużo punktów, dzięki czemu awansowałam w klasyfikacji kierowców na 12 miejsce i wyprzedziłam Michaela.

-Sugerujesz, że pokonanie zespołowego kolegi było dla ciebie największym priorytetem w twoim pierwszym sezonie w Formule 2?

-Zdecydowanie. Jak już pani wspomniała, to mój pierwszy sezon, więc na razie skupiam się na zdobywaniu wiedzy i doświadczenia, a że Michael dostał się do F2 w tym samym roku co ja, jesteśmy mniej więcej na tym samym poziomie, więc to głównie z nim walczę. No i oczywiście dlatego, że jesteśmy w tym samym zespole - każdym wyścigiem staram się udowadniać, że jestem od niego lepsza.

-To by było na tyle. Dziękuję - powiedziała blondwłosa dziennikarka i uśmiechnęła się do Annabeth, która odwdzięczyła się tym samym po czym odeszła.

Ten sezon ciągnął się w nieskończoność. Każdy weekend był ciągłą walką o przetrwanie, wyszarpywaniem pozycji i pojedynkami z Michaelem. Na szczęście to wszystko już się skończyło, teraz była przerwa zimowa, można było wrócić do domu. Tylko czy w domu ktoś na nią czeka?...

Annabeth odsunęła na razie tą myśl od siebie. Nie wyjeżdża jeszcze jutro, musi jeszcze załatwić sprawy z kontraktem na następny sezon. Potem zacznie się martwić, co począć.

Poszła do garażu, zabrała swoje rzeczy i wróciła do pokoju hotelowego.

Przebrała się w normalne ubrania, nalała sobie soku do szklanki i stanęła przy oknie, obserwując roztaczającą się przed nią panoramę widniejącego w dali miasta.

Nie bardzo wiedziała, co ma zrobić. Nie pójdzie spać, nie była aż tak zmęczona. Nie pójdzie spacerować po mieście, bo nie miała na to siły.

Wzięła do ręki telefon, włączyła muzykę na słuchawkach i po chwili zdecydowała się napisać do Yvonne. Choć była ona jej najlepszą przyjaciółką, nie rozmawiały od bardzo dawna. Jednakże okazało się, że to Yvonne napisała do niej pierwsza.

Yvonne: Hej, hej, co tam u ciebie, zwyciężczynio? Kiedy będziesz miała tytuł mistrzyni świata?

Annabeth: Hahah, dobry żart. Nie przesadzaj, nie wygrałabym tego wyścigu gdyby nie to całe zamieszanie, safety car a potem jeszcze czerwone flagi.

Yvonne: Ale gdybyś nie była świetnym kierowcą to też nic byś nie zdziałała.

Annabeth: Oj tam, już mnie tak nie idealizuj. Lepiej powiedz jak twoja kariera dziennikarki? Mam nadzieję, że nie będziesz taka wredna jak ta jedna co mnie prześladuje na niemalże każdym wyścigu.

Yvonne: Jest... Jest dobrze. Wszystko idzie po mojej myśli.

Annabeth: Na pewno? Czuję nutkę niepewności w twoich słowach.

Yvonne: Tak, jestem pewna, nie martw się o mnie. I nie odwracaj tematu od siebie. Przedłużyłaś już kontrakt?

Annabeth: Jeszcze nie, ale myślę, że negocjacje rozpoczną się jeszcze w następnym tygodniu. Jak coś to ci powiem.

Yvonne: Okay, mam nadzieję, że będzie dobrze. Wkurzyła bym się, gdyby nie chcieli współpracować z takim kierowcą jak ty.

Annabeth: Popisałabym dłużej, ale mam telefon od szefa zespołu, muszę odebrać.

Annabeth lekko drżącymi rękoma odebrała telefon. Słuchała przez chwilę słów szefa, po czym rzuciła krótkie "Okej, dobrze" i był to koniec rozmowy.

Napisała jeszcze raz do Yvonne.

Annabeth: Jutro rano lecę do siedziby zespołu, będę miała rozmowę w sprawie kontraktu. Trzymaj za mnie kciuki!

Yvonne: Jak zawsze zresztą. Trzymaj się!

Annabeth: Ty też, heh. To na razie!

Yvonne: Nom, cześć.

Annabeth odetchnęła i rozejrzała się po pokoju. Zaczęła pakować swoje rzeczy do walizki, żeby być przygotowanym na jutrzejszy lot do Surrey, gdzie znajdowała się siedziba zespołu.

Pakowanie się nie trwało długo, potem miała dużo wolnego czasu. Sprawdziła godzinę jutrzejszego lotu - 8 rano. Musiała iść wcześniej spać, żeby jutro nie wstać nieprzytomna.

Nie mając co robić, położyła się w łóżku i, tak jak zawsze, zaczęła przeglądać wszystkie wiadomości z tego weekendu wyscigowego. Sprawdziła też newsy z Formuły 1. Dostała kilka powiadomień na Whatsappie od innych kierowców, gratulowali jej zwycięstwa. Jednakże Annabeth nie odczytała żadnych wiadomości ani nie odpisała, nie chciała z nikim rozmawiać. Nie zamierzała się też jakoś wybitnie cieszyć zwycięstwem, bo następnym razem na pewno coś jej nie pójdzie, zawsze tak miała. Zresztą, jej marzeniem było wygrywać większość wyścigów, więc pojedyncze zwycięstwo było tylko spełnionym punktem jej planu.

Siedziała tak do godziny 21, kiedy to postanowiła wziąć prysznic i położyć się spać. Ustawiła sobie budzik na następny dzień i zasnęła.

***

Annabeth biegła przez lotnisko. Walizka i plecak znacznie utrudniały to zadanie.

Choć wstała wcześnie, miała problem ze znalezieniem taksówki na lotnisko, a gdy już znalazła, musieli się przebijać przez okropne korki w mieście. W ten oto sposób zostało jej 50 minut do odlotu i nie miała pojęcia czy zdąży.

Na szczęście dobiegła w ostatniej chwili. Oddała walizkę i poszła na pokład samolotu. Usiadła na swoim miejscu i odetchnęła z ulgą.

Czekał ją wielogodzinny lot, więc przygotowała sobie wcześniej książkę do czytania - Olimpijscy Herosi, część pierwsza. Książka na szczęście miała dużo stron, więc powinna jej starczyć na cały lot.

Tak jak zwykle, założyła słuchawki i puściła sobie składankę piosenek Linkin Park - jej ulubionego zespołu.

Samolot wystartował.

***

Annabeth: Zaproponowali mi kontrakt na 2 lata, oczywiście się zgodziłam, bo raczej żaden inny team nie podpisałby ze mną kontraktu. Oczywiście wynegocjowałam najkorzystniejsze warunki dla mnie, nie dam pomiatać sobą.

Yvonne: No i super! Mam nadzieję, że po tych dwóch latach zobaczę cię w bolidzie AlphaTauri.

Annabeth: Taaa, chciałabym.

Yvonne: Wszystko jest możliwe!

Annabeth: Na pewno nie w świecie Formuły 1.

Yvonne: Skoro tak sądzisz... To ty się lepiej na tym znasz, nie ja.

Annabeth: Jutro wracam do Austrii. Tylko... Jakoś nie uśmiecha mi się powrót do mamy i siostry, tak szczerze.

Yvonne: Wiesz, zawsze możesz zatrzymać się u mnie. Moi rodzice na pewno się ucieszą.

Annabeth: Naprawdę? Byłoby super!

Yvonne: Tak, spoko, wpadaj do mnie kiedy chcesz, pójdę im powiedzieć, że przyjedziesz.

Annabeth: Dzięki! Jesteś super, co ja bym bez ciebie zrobiła...

Yvonne: Męczyłabyś się całą zimę z mamą i siostrą, hah.

Annabeth: Haha, tego bym nie wytrzymała, to fakt. Ogólnie to ja już muszę iść, jeszcze mam tutaj kilka spraw do załatwienia. Cześć!

Yvonne: Pa.

𝐑𝐨𝐚𝐝 𝐭𝐨 𝐠𝐥𝐨𝐫𝐲 {𝐅1 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧}Where stories live. Discover now