~~19~~

677 27 38
                                    

Annabeth wysiadła z bolidu. Zdjęła kask i kominiarkę, odłożyła je na półkę. Czerwona flaga spowodowana wjechaniem Mazepina w żwir, a następnie w ścianę, przerwała drugą sesję treningową do GP Belgii, przez co wszyscy kierowcy musieli zjechać do alei serwisowej.

Annabeth poszła na tyły garażu i usiadła na ziemi pod ścianą, ukryła twarz w dłoniach. Od początku sesji treningowej bolała ją glowa, wydawało jej się też, że ma gorączkę.

Zresztą nie tylko problemy zdrowotne jej doskwierały. Od czasu wakacji czuła się źle psychicznie. Nigdy by nie pomyślała, że tak będzie jej brakowało bliższych jej osób. Nigdy też nie zdawała sobie sprawy z tego, jak dużą część jej życia zajmowali jej znajomi, choć miała ich stosunkowo niewiele. Brakowało jej możliwości napisania do kogoś, o byle czym, o byle jakiej porze, zwykłego wyjścia gdzieś o czasu do czasu - po prostu spędzania czasu z kimś, nie samemu.

-Czemu siedzisz tutaj tak sama?

Annabeth uniosła głowę i spojrzała na autora tych słów. Lando Norris.

-A co, nie mogę? Zabronisz mi? - w pierwszym odruchu wrednie odpowiedziała Annabeth.

-Po prostu się pytam.

-To się nie pytaj, bo to irytujące.

-Chciałem tylko pogadać -brnął dalej Lando, niezrażony wrednością okazywaną mu przez Annabeth.

-Ale po co niby-

-Annabeth, widzę przecież, że coś jest nie tak - przerwał jej Lando - po prostu się martwię. I nie waż się nawet odpowiadać mi, że po co niby się martwię.

Annabeth, w której zaczęła wzbierać wściekłość i była na granicy nakrzyczenia na Norrisa, poczuła nagle coś innego niż zwykle. Poczuła, że nie ma to większego sensu. Westchnęła lekko i spojrzała na swojego kolegę z zespołu.

-Uh... Nigdy nie jest tak do końca dobrze, chyba domyślasz się tego, co nie? Zgaduję, że pewnie z własnego doświadczenia sam to wiesz - powiedziała Annabeth, patrząc na niego wzrokiem przepełnionym smutkiem i żalem.

-Wiem... - westchnął lekko Lando - ale zawsze jest jakiś powód tego, prawda?

-No... Tak... - przyznała niechętnie Annabeth.

-Więc? Powiesz mi może, co się stało? - dopytywał Lando.

Annabeth patrzyła się chwilę w podłogę, po czym zaczęła się przełamywać i opowiadać, co leżało jej na duszy od końca wakacji - Yvonne, Charles... W czasie mówienia w jej oczach pojawiało się coraz więcej łez i powstrzymywanie ich stawało się coraz trudniejsze. Kończąc opowieść nie powstrzymywała już płaczu.

Lando milczał chwilę, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć. Przyniósł jej paczkę chusteczek.

Trawił słowa Annabeth jeszcze chwilę, po czym odezwał się:

-Po pierwsze, nie płacz, bo to tylko Charles, on jest głupi. A jeżeli chodzi o tą twoją przyjaciółkę... Jak jej tam było, Yvonne? Tak, Yvonne. Myślę, że przejdzie jej niedługo. Jeżeli naprawdę cię kochała, to na pewno nie porzuci cię ot tak. Tego jestem pewien.

-Uhm... Niby tak... Ale wiesz, chodzi mi o sam fakt... - odparła niepewnie Annabeth.

-Sam fakt czego? - spytał Lando.

-No... Tego, że nie umiem zachowywać się inaczej... Zawsze reaguję tak samo beznadziejnie... Odtrącam od siebie ludzi, bo tęgo chcę i chcę być sama, ale z drugiej strony chcę mieć kogoś bliskiego, bo nie umiem funkcjonować w samotności, to jest beznadziejne! - wyrzuciła z siwbie Annabeth.

-Szaleni ludzie nie wiedzą, że są szaleni. Ja wiem, że jestem szalony, więc nie jestem szalony. Czy to nie jest szalone?*

-C-co?... - zająknęła się Annabeth, nie wiedząc, o co chodzi jej koledze z zespołu.

-Nic. Po prostu czasami nie wszystko da się zrozumieć. Musisz przeczekać i wierzyć w to, że wszystko się poukłada i będzie lepiej.

-Po co mam się oszukiwać? Przecież dobrze wiem, że nie będzie dobrze. Nigdy nie jest. Boleśnie się o tym przekonałam już zbyt wiele razy, nie chcę doświadczać tego bólu cały czas.

-A skąd niby wiesz, że będzie źle? Że będzie bolało? - spytał Lando, na co Annabeth nie umiała odpowiedzieć - no właśnie. Zawsze warto jest mieć nadzieję.

-Niby tak... - niechętnie przyznała Annabeth - ale ja nie umiem myśleć pozytywnie. Będę się przekonywać, że będzie dobrze, a z tyłu głowy i tak będę słyszeć głos mówiący mi, że się okłamuję i będzie beznadziejnie jak zawsze.

-Musisz nauczyć się tłumić ten głos. Wiem, to nie jest łatwe, ale na pewno dasz radę. Pomyśl ilu ludziom na tobie zależy, ile osób na ciebie liczy, ilu pokłada w tobie nadzieje. Mogą być twoją motywacją, bo bez niej trudno cokolwiek coś zrobić, uwierz mi. Wszystko musisz zacząć od małej zmiany, pierwszego ruchu. Po prostu uwierz w siebie.

*Crazy people don't know they're crazy. I know I'm crazy, so therefore I'm not crazy. Isn't that crazy? ~ Jack Sparrow

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie, obywatele. Pisałabym rozdziały częściej, bo nawet wyjątkowo mam pomysł i wenę, ale szkoła mi to skutecznie uniemożliwia. Okropność.
Bywajcie
~Sarkastyczny Ssak

𝐑𝐨𝐚𝐝 𝐭𝐨 𝐠𝐥𝐨𝐫𝐲 {𝐅1 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧}Where stories live. Discover now